Surfować na fali życia

O wpływie ojca, początkach kariery i jazzie w PRL opowiada wirtuoz trąbki Tomasz Stańko, w rozmowie z Jackiem Cieślakiem

Aktualizacja: 20.10.2009 12:22 Publikacja: 16.10.2009 20:14

Surfować na fali życia

Foto: Materiały Promocyjne

[b]W 1942, roku pana urodzenia, chyba nikt nie myślał o jazzie?[/b]

Tomasz Stańko: Wojna zmiotła wszystko na drugi plan. W Europie tylko w Skandynawii grały big-bandy i swingowano jak w Ameryce. Dlatego skandynawscy jazzmani nie byli tak zapóźnieni jak w innych krajach.

[b]Pamięta pan wojnę?[/b]

Nie, ale wiem, że rodzice raz cudem wywinęli się z łapanki i ulicznej egzekucji. Tata wybronił się znajomością niemieckiego i zatrudnieniem w rzeszowskim urzędzie miejskim, gdzie był prawnikiem. Mieliśmy też w domu nalot. Mama opowiadała, że esesman zagrał na fortepianie, zadumał się, pogłaskał mnie po głowie i poszedł.

[b]Fortepian pana uratował?[/b]

Muzyka. Była pasją ojca. Zrezygnował z uprawiania jej zawodowo ze względu na wilcze prawa panujące w środowisku muzyków klasycznych. Mówił, że to są ludzie okrutni, silni, pazerni, drapieżni. Wirtuoz musi być zbudowany z żelaza, betonu i puchu. Tak mówią w Hollywood. Ojciec był jak puch. Ale grywał w Operze Krakowskiej pod Kazimierzem Kordem. Krytycy pytali go o zdanie. Znajdował ślady swoich opinii w recenzjach.

[b]Czym przypomina pan ojca?[/b]

Myślę, że tak jak on znam się na sztuce. Wiem, jakie talenty są we mnie najważniejsze i jak je kształtować. To raczej intuicja niż wiedza. Świadomość. Jestem też tolerancyjny dla innych. Ojciec nie był zły, że zacząłem jazzować. Załatwił mi lekcje u kolegi w wyższej szkole muzycznej. A przy pomocy wujka – trąbkę z Londynu z metryczką znanego muzyka swingowego Humphreya Lytteltona.

[b]Grał pan na cudzej trąbce? [/b]

Mam ją do dziś. Jeżeli instrument jest rozdmuchany przez dobrego instrumentalistę – lepiej się gra. Każdą trąbkę się rozdmuchuje, żeby fale powietrza dobrze układały się w metalu.

[b]Co dawał jazz w pana młodości? [/b]

Był manifestacją odmienności i wolności. Łączył się z bikiniarskim ubiorem, który opisał w "Złym" Leopold Tyrmand. Pamiętam chłopaka z wyższej klasy w liceum, który na przerwach mówił o jazzie. Był ubrany inaczej niż wszyscy. Potem podpatrywałem Wojciecha Karolaka i Jana Byrczka, kontrabasistę. Potrafiłem iść za nimi przez wiele ulic dla samego widoku pięknej rzeźby w ruchu: dwóch ludzi z kontrabasem.

[b]Jak pana rodzina przyjmowała powojenne zmiany?[/b]

Przed wojną nie mieli zbyt słodko. Mama była bezrobotną nauczycielką, a ojciec, syn sierżanta cesarsko-królewskiej armii, skończył co prawda studia prawnicze, ale egzamin sędziowski mógł zdać dopiero po wojnie. Był członkiem PPS. Wujek dostał trzy lata więzienia za żart o Stalinie. Ale na co dzień nie czułem ciężaru komuny. Obracałem się w środowisku Piwnicy pod Baranami, Piotra Skrzyneckiego, muzyków, plastyków, fotografików.

[b]Jak założył pan Jazz Darings? [/b]

Z Jackiem Ostaszewskim interesowaliśmy się sztuką. Poznaliśmy się na konkursie recytatorskim poezji. Chodziliśmy na wykłady z historii sztuki. Pasjonował nas Kafka i egzystencjalizm. Jazz był naturalną konsekwencją tych zainteresowań – tak jak paryskie spotkanie Jeana Paula Sartre'a z Milesem Davisem.

[b]Grupa, w której grał również Adam Makowicz, powstała w 1962 r., kiedy zaczynali Beatlesi.[/b]

Bardzo cenię Beatlesów. Na ich muzykę, stroje i styl bycia zwrócił moją uwagę Krzysztof Komeda. Ale bardziej od Beatlesów cenił Jimiego Hendriksa. Był na jego koncercie w jakimś małym klubie, jeszcze zanim przyszły król gitary zaczął światową karierę. Powiedział o nim z zachwytem: "Motherfucker!".

[b]Co dało panu spotkanie z Krzysztofem Komedą?[/b]

Byłem utalentowany i sam wiedziałem, co robić, ale Komeda uświadomił mi wagę i piękno prostoty, którą szczycą się tylko najwięksi. Kiedy jest się z tak wybitnym twórcą jak Komeda, nie trzeba specjalnych rad. Wystarczy obserwować, obcować z wielkością. I ona spływa na człowieka. Komeda miał mnie ściągnąć do Ameryki. Odszedł, ale jego muzyka żyje dla mnie cały czas. Na nowej płycie gram jego dwie kompozycje.

[b]Nie lubi pan rozpamiętywać.[/b]

A po co? Życie to nieograniczone bogactwo. Trzeba tylko umieć surfować na jego fali. Polacy też coraz mniej narzekają. Mówią tak jak w Hollywood, że jest fantastycznie. I nie ma znaczenia, że w pracy czy w domu wszystko się wali. Jak się mówi "świetnie", od razu robi się lepiej.

[b]Była połowa lat 60., czas siermiężnej gomułkowszczyzny, a Komeda i pan byliście artystami światowego formatu. [/b]

Korzystaliśmy, że jazz był sztuką niszową. Partia nie chciała go niszczyć jak w Czechosłowacji. Jednak mieliśmy bardziej oświeconych sekretarzy niż ćwoki z ZSRR. Może im Tyrmand, Komeda, Polański imponowali? Poza tym film, literatura, teatr mogą być niebezpieczne. A muzyka nie.

[b]Jak pan zapamiętał pierwsze wyjazdy zagraniczne?[/b]

Już w samolocie było lepiej. Czułem zapach lepszych papierosów. Pamiętam, że jak wychodziłem z domu w Krakowie, patrzyłem na odrapaną cegłę. Zawsze na nią zwracałem uwagę. Przez 40 lat. Dopiero ostatnio ją otynkowano.

[b]Czy pana podróż do Indii miała podtekst religijny?[/b]

Jechałem po muzykę. Życie duchowe jest dla mnie bardzo ważne, jednak nie mogę uwierzyć w Boga. Czuję przez to pewien brak. Chrześcijaństwo jest piękną religią opartą na miłości i nadziei. Daje wielką siłę. Ale co mam zrobić? Jestem, jaki jestem.

[i]rozmawiał Jacek Cieślak[/i]

[b]W 1942, roku pana urodzenia, chyba nikt nie myślał o jazzie?[/b]

Tomasz Stańko: Wojna zmiotła wszystko na drugi plan. W Europie tylko w Skandynawii grały big-bandy i swingowano jak w Ameryce. Dlatego skandynawscy jazzmani nie byli tak zapóźnieni jak w innych krajach.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!