Prof. Andrzej Ceynowa, dziś dziekan Wydziału Filologicznego tej uczelni, według prokuratora gdańskiego Biura Lustracyjnego współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik o pseudonimie Lek. Miał zostać zarejestrowany jako TW w marcu 1988 r. „na zasadzie dobrowolności” (od kwietnia 1987 r. był kandydatem na tajnego współpracownika). Współpraca miała zakończyć się w styczniu 1990 r.

Nie zachowała się teczka pracy TW „Leka” ani jego zobowiązanie do współpracy, a funkcjonariusz, który go zwerbował, nie żyje. Jednak dokumenty, jakie odnaleziono w archiwum IPN, pozwalają – zdaniem prokuratora – na skierowanie wniosku do sądu. – Czy były rektor będzie miał proces lustracyjny, zależy od sądu – mówi Andrzej Golec, naczelnik Biura Lustracyjnego w Gdańsku.

Prof. Ceynowa, nazywany w mediach autorem „fortelu antylustracyjnego”, proponował w 2007 r. (podczas obowiązywania poprzedniej ustawy lustracyjnej), by profesorów zobowiązanych do składania oświadczeń na ich życzenie pozbawiać funkcji i „przekwalifikować” na asystentów. Ci bowiem oświadczeń lustracyjnych składać nie musieli. Ceynowa twierdził, że nie jest przeciwnikiem lustracji, nie odpowiadała mu natomiast forma, jaką przewidywały obowiązujące w 2007 r. przepisy.

Naukowiec mówił, że nie współpracował z SB. Miał temu zaprzeczyć i teraz – dowiedziała się „Rz” nieoficjalnie – kiedy 25 listopada prokurator gdańskiego Biura Lustracyjnego poinformował go o materiałach odnalezionych w archiwum IPN.

Prof. Ceynowa wytoczył proces tygodnikowi „Wprost”, który w 2007 r. napisał, że jako TW „Lek” brał udział w inwigilacji przez SB obcokrajowców przyjeżdżających do Gdańska. Ceynowa potwierdzał jedynie, że organizował spotkania zagranicznych gości na uniwersytecie, niektórych przyjmował w domu, a – jako anglista – kilka razy był w biurze Lecha Wałęsy, gdzie podczas wizyty cudzoziemca pełnił rolę tłumacza.