Zdaniem niektórych konstytucjonalistów, by były one ważne, wszyscy wyborcy muszą mieć zapewnione prawo głosowania. W większości zalanych wodą gmin nie sposób spełnić ten warunek. Może to spowodować lawinę protestów, choćby ze strony przegranych kandydatów. Art. 72 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=50A93432F6EC9146BC0EABF32CDE0417?id=351412]ustawy z 1990 r. o wyborze prezydenta RP[/link] przewiduje, że takie protesty można wnieść z powodu naruszenia jej przepisów albo dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, jeżeli miało ono wpływ na wynik wyborów. O ich ważności rozstrzyga Sąd Najwyższy. Jeżeli SN uzna, że wyborcy nie mogli skorzystać ze swego prawa wyborczego, co mogło wpłynąć na wynik wyborów, może stwierdzić ich nieważność. Wtedy trzeba przeprowadzać nowe głosowanie.
Prof. Piotr Winczorek mówi, że taka decyzja miałaby nie tylko ogromne reperkusje polityczne, lecz także oznaczałaby wielomilionowe koszty zorganizowania ponownych wyborów. Nie można jednak wyciągać pochopnych wniosków, ponieważ SN będzie przede wszystkim oceniać, w jakim stopniu różne konkretne sytuacje mogły wpłynąć na wynik wyborów. Wszystko jest w sferze domysłów, a nie pewności. Nie ma żadnych precedensów, nie sposób powołać się na podobne przypadki. Jeżeli nawet SN unieważniał wybory, to dotyczyło to głównie wyborów samorządowych i ograniczonego obszaru. Taka sytuacja jak obecna nigdy się nie zdarzyła.