Trener bywa krytykowany za upór, ale uparty był też w wierze, że porażka ze Szwajcarią to nie żaden dramat i trzeba dalej robić swoje. Tak samo, tylko skuteczniej. I piłkarze w to uwierzyli. Nie zawsze zachwycali, ale trzymali się swoich sposobów. Tej gry: ty do mnie, ja do niego, która wygląda na najprostszą pod słońcem, ale nikomu innemu tak się nie udaje. Xavi zawsze jest sam, gdy przyjmuje piłkę, Iniesta mija kolejnych rywali, choć wiedzą o nim wszystko, jego zwodów nauczyli się na pamięć.
Xavi ma w turnieju tylko jedną asystę, ale wszyscy wiedzą, że bez jego braterstwa dusz z Iniestą nie byłoby decydujących podań tego ostatniego. Oni przeprowadzili Hiszpanów pierwszy raz przez ćwierćfinał mundialu, sparaliżowali Niemców w półfinale, w niedzielę będą się z nimi musieli zmierzyć Holendrzy, jedyna drużyna, która wygrała w RPA wszystkie mecze.
Hiszpania to Barcelona, ze wszystkimi jej urokami, ale i okazyjnym wpadaniem w pułapkę sztuki dla sztuki. Holandia gra raczej jak Real: więcej goli niż futbolu. Jedni budują akcje w nieskończoność, odbijają się od rywali i wracają, szukając tej jednej bramki, która dawała im awans w każdej rundzie po wyjściu z grupy. Drudzy polegają na szybkich decyzjach Wesleya Sneijdera, rajdach Arjena Robbena i strzałach, bramkę z daleka zdobył już nawet Giovanni van Bronckhorst.
David Villa i Sneijder prowadzą wśród strzelców z pięcioma bramkami, ale poza Villą gole zdobywali jedynie Iniesta i Carles Puyol (kiedyś wyciągnięty z rezerw Barcelony przez Holendra Louisa van Gaala), a u rywali sześciu piłkarzy. Hiszpania straciła tylko dwa gole, tyle, ile Włosi, gdy szli cztery lata temu po Puchar Świata. Holandia dała sobie strzelić pięć, ale zawsze zdobywała przynajmniej jednego więcej. Holendrzy wiedzą, że obrona to ich najsłabszy punkt. Jeśli pozwolą Hiszpanom, by kolejnymi podaniami szukali w niej luk, to oni na pewno je znajdą. Dlatego Bert van Marwijk, zapatrzony w Barcelonę, będzie chciał, by jego drużyna jak najdłużej miała piłkę przy sobie. Zwłaszcza że del Bosque zapewne znów wystawi w podstawowym składzie nie Fernando Torresa, lecz Pedro, który zamęczył Niemców w półfinale ciągłymi zmianami pozycji i rajdami.
– Jeśli to będzie taki mecz jak poprzednie obu drużyn, Hiszpania wygra. Tyle trzeba zachodu, żeby zabrać jej piłkę – uważają holenderscy dziennikarze. I chwalą cichych bohaterów reprezentacji. Powtarzają, że bez Marka van Bommela i Dirka Kuyta ich zespół nie zaszedłby tak daleko.
To prawda, Snejider i Robben są gwiazdami, ale oni dwaj solą ziemi. Van Bommel gra bardzo inteligentnie. Nie traci piłki, wyszukuje wolne przestrzenie, widzi najlepiej ustawionych kolegów. Kuyt haruje w ataku i obronie.