Komisja hazardowa nie przegrała – mówi poseł Arłukowicz

Konkurenci na rynku hazardu użyli jako broni polityków najwyższego szczebla – mówi poseł komisji śledczej

Publikacja: 30.09.2010 20:58

Bartosz Arłukowicz

Bartosz Arłukowicz

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

[b]Rz: Mija rok od ujawnienia przez „Rz“ stenogramów rozmów bohaterów afery hazardowej. Sprawa rozeszła się po kościach, więc chyba afery nie było? [/b]

[b]Bartosz Arłukowicz, poseł Klubu SLD, wiceszef hazardowej komisji śledczej:[/b] Nie trzeba być szczególnie wnikliwym obserwatorem, aby stwierdzić, że jednak była. Jest to dokładnie opisane. Czym, jeżeli nie aferą, jest proces wpływania na grupę polityków przez branżę hazardową i próby zmieniania prawa na prywatnych spotkaniach, a może nawet na cmentarzu.

[b]Naruszeniem procedury legislacyjnej – jak to określił przewodniczący komisji śledczej Mirosław Sekuła (PO).[/b]

Przewodniczący Sekuła napisał też, że tak naprawdę to nic się nie stało. Cóż, taka była jego rola w tej komisji.

[b]Może, odwołując się znów do Sekuły, większym problemem była prowokacja ze strony CBA?[/b]

Działania CBA nie były profesjonalne. Np. zastanawiające jest to, że w momentach krytycznych dla sprawy CBA nie zastosowało środków operacyjnych, które umożliwiłyby analizę toczonych rozmów. Myślę tu o rozmowie na cmentarzu między Zbigniewem Chlebowskim a Ryszardem Sobiesiakiem, rozmowie Marcina Rosoła w Pędzącym Króliku. CBA je opisało i wysnuło wnioski, ale nie zebrało jednoznacznego materiału operacyjnego z tego spotkania.

[b]Czy Mariusz Kamiński miał jakąś intencję polityczną? [/b]

Od zawsze miał intencje polityczne. Był politykiem, gdy zostawał szefem CBA. Tam także kierował się takim myśleniem. Ale czy w tej sprawie miał przede wszystkim intencje polityczne? Nie wiem, nie posunę się tak daleko. Ale całkowicie tej intencji nie wykluczam.

[b]Wygląda na to, że do polityki wrócą wkrótce Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski. [/b]

Nikt nie ma wątpliwości, kto był głównym bohaterem tej afery. Obserwuję w Sejmie, jak Mirosław Drzewiecki za każdym razem siedzi w coraz niższym rzędzie ław poselskich. Czyli zajmuje coraz bardziej prestiżowe miejsce. Ciągle jest blisko szczytów władzy Platformy Obywatelskiej. Martwi mnie to, bo w Polsce powinny obowiązywać inne standardy. Z jego resortu wyszło przecież bardzo ważne pismo mówiące o odstąpieniu od tzw. dopłat. To miało skutkować zmianami w budżecie państwa. I Drzewiecki opowiadał później, że nie czytał tego pisma, ale podpisał, bo podsunęli je pracownicy. A jeśli zrobił to w sposób świadomy, to zrealizował dążenia Sobiesiaka. W obu przypadkach to go dyskwalifikuje.

[b]W którym momencie afery Drzewiecki został złapany za rękę?[/b]

Moment krytyczny to 30 czerwca 2009 r., kiedy w Ministerstwie Sportu jego szef, czyli Drzewiecki, podpisał to pismo, o którym przed chwilą mówiłem. Pismo było zgodne z wielomiesięcznymi zabiegami Sobiesiaka. W jasny sposób Sobiesiak mówił: trzeba odstąpić od dopłat. Wielokrotnie w rozmowach telefonicznych Sobiesiak stwierdza, że odstąpienie od dopłat umożliwić może „Miro“, czyli dobry znajomy Sobiesiaka Mirosław Drzewiecki.

[b]Platforma twierdzi, że afera zaczęła się już za rządów Leszka Millera i ciągnęła się za rządów PiS. [/b]

Problem z hazardem mamy od lat. Rząd Millera jako pierwszy zaprojektował przepisy, które zaczęły regulować ten rynek, ograniczając szarą strefę. Wtedy też zaczęły wpływać do budżetu pieniądze z hazardu. Potem zaczęła się debata na temat wideoloterii. Rząd PiS chciał je wprowadzić, nawiasem mówiąc, to jedna z bardziej uzależniających form hazardu. A afera hazardowa PO polegała na próbie wprowadzenia ułatwień dla branży tzw. jednorękich bandytów. W sektorze hazardowym trwała walka między właścicielami automatów o niskich wygranych, tzw. jednorękich bandytów, a firmami próbującymi wprowadzić na rynek wideoloterie.

[b]Jest teza, że afera była wynikiem wojny wewnątrz branży.[/b]

Nie byłoby afery, gdyby walka toczyła się wewnątrz branży. Ale konkurenci użyli jako broni polityków najwyższego szczebla. Jest więc afera.

[b]- O co branża się pobiła?[/b]

- O ogromne pieniądze. Wprowadzenie wideoloterii eliminowałoby jednorękich bandytów. Dopłaty były groźne dla automatów o niskich wygranych. W związku z tym branża postanowiła wpłynąć na polityków, aby ci podjęli korzystne dla niej decyzje.

[b]Pierwsze nagrane przez CBA rozmowy w tej sprawie są z lipca 2008 r.[/b]

Sobiesiak od lat kontaktował się z Chlebowskim i Drzewieckim. Ale te kontakty stały się problematyczne w momencie złożenia ustaw, czyli wiosną 2008. Wtedy Sobiesiak i Jan Kosek przystąpili do akcji. Podjęli decyzję wpłynięcia na proces legislacyjny przy użyciu znajomości z Drzewieckim, Chlebowskim i Marcinem Rosołem.

[b]I decyzję dyskredytacji i odwołania wiceministra finansów Jacka Kapicy.[/b]

Na pewno o tym rozmawiali. To pokazuje styl działania tej branży. A także ich podejście do polityków najwyższego szczebla. Chlebowski był szefem Sejmowej Komisji Finansów, a Drzewiecki ministrem sportu! Ci panowie rozmawiali o nich jak o kumplach z podwórka.

[b]Jest w aferze wątek załatwiania pracy w zarządzie Totalizatora Sportowego dla Magdaleny Sobiesiak. To był nepotyzm czy zwykła próba zatrudnienia zdolnej, dobrze wykształconej osoby? [/b]

Nie, to był skandal. W Polsce nie brakuje zdolnych młodych ludzi szukających pracy, ale im Ministerstwo Sportu i Turystyki nie załatwia takich posad. Rekomendowało Magdalenę Sobiesiak do TS, chociaż nie była pracownikiem MSiT, jedynie córką kolegi ministra Drzewieckiego.

[b]Miała być w TS oczami i uszami swojego ojca, biznesmena branży hazardowej? [/b]

System gier liczbowym TS to także konkurencja dla jednorękich bandytów. W pewnym momencie można odnieść wrażenie, iż Kosek i Sobiesiak zorientowali się, że nie byłby złym rozwiązaniem podział rynku. Tak, aby przestać konkurować. TS to spółka Skarbu Państwa o ogromnych przepływach. Sobiesiakowi opłacałaby się choć częściowa kontrola nad tym.

[b]Wróćmy do pisma z 30 czerwca. Drzewiecki twierdzi, że dopłaty wtedy nie były mu potrzebne, bo zmieniła się koncepcja rozbudowy Narodowego Centrum Sportu. [/b]

Przedziwne. Budżet państwa potrzebował pieniędzy. Zmieniała się koncepcja budowy stadionu, ale dlaczego musiało się to wiązać z rezygnacją z dopłat, które można było przeznaczyć na inny cel? Drzewiecki wiedział przecież, o co chodzi branży hazardowej.

[b]W sprawie tego pisma urzędnicy Ministerstwa Sportu mówili różne rzeczy, gdy przesłuchiwała ich komisja.[/b]

Były oczywiste rozbieżności w ich zeznaniach. Jest charakterystyczne, że gdy pojawiły się rozbieżności, została podjęta decyzja o jak najszybszym zamknięciu prac komisji.

[b]Co wiemy o spotkaniu Donalda Tuska z Mariuszem Kamiń- skim 14 sierpnia 2009 r.? [/b]

Wtedy Tusk miał się dowiedzieć o aferze. Kamiński postawił Tuska w trudnej sytuacji. Zwrócił uwagę na ochronę procesu legislacyjnego, ale jednocześnie wciągnął go w tryby operacji specjalnej. Ale Tusk miał wyjście. Nie skorzystał z niego, do dzisiaj nie wiadomo z jakich powodów. Nie wiem, dlaczego podjął decyzję, że najpierw porozmawia z Drzewieckim, czyli bohaterem afery. A nie porozmawiał z człowiekiem, który wiedział o procesie legislacyjnym ustawy hazardowej wszystko, czyli Jackiem Kapicą. On mógł wskazać wszystkie ułomności i powiedzieć, gdzie na niego naciskano. Z nim powinien się spotkać! Dowiedziałby się wszystkiego, a jednocześnie nie pokazałby Drzewieckiemu swojego zaniepokojenia sytuacją.

[b]Tusk ostrzegł Drzewieckiego?[/b]

Mógł go zaniepokoić, na co wskazuje kolejność następnych działań Ministerstwa Sportu.

[b]Tusk spotkał się też z ówczesnym wicepremierem Grzegorzem Schetyną. [/b]

Premier nie potrafił wyjaśnić, dlaczego w tych spotkaniach brał udział Schetyna. Nie był postacią pierwszoplanową w materiałach CBA, ale jednak tam był.

[b]A na komisji była awantura o jego billingi.[/b]

W ogóle mieliśmy problem z billingami. Przekazywano je z dużym opóźnieniem, nie opracowane. Dopiero pod koniec mogliśmy nad nimi pracować.

[b]Kolejny kluczowy punkt to przyjazd Magdaleny Sobiesiak do Warszawy. Jechała aż z Wrocławia, aby usłyszeć, że nie ma dla niej pracy. Rosół nie uprzedził jej o tym telefonicznie.[/b]

To niezwykle tajemnicza sprawa. Spotkanie było bardzo ważne dla Rosoła. On wtedy wykonywał polecenie, aby wstrzymać kandydaturę Magdaleny Sobiesiak do zarządu TS. Przedziwne jest to, że CBA tego nie podsłuchało, choć było świadome, że jest takie spotkanie. W mojej ocenie nakazał jej wycofanie się z konkursu. Jednocześnie potwierdził, że użył sformułowania „CBA – KGB“, którego potem używał Sobiesiak.

[b]Jechała do Warszawy przekonana, że już ma tę pracę. [/b]

To przedziwne, bo wcześniej Rosół nie miał oporów, aby e-mailem informować Ministerstwo Skarbu, że deleguje do zarządu Magdalenę Sobiesiak. Choć nie miał do tego prawa. A miał opory, aby do niej zatelefonować i powiedzieć, że sprawa jest nieaktualna. Zatem jestem przekonany, że chciał jej przekazać ważniejsze informacje.

[b]To był moment przecieku?[/b]

Po 19 sierpnia mamy niepokojący i zastanawiający ciąg zdarzeń. Niezwykła aktywność Marcina Rosoła. Dopełnieniem tych wydarzeń jest spotkanie Chlebowski – Sobiesiak na cmentarzu. Chlebowski w sposób nie do końca wiarygodny przedstawił powody tego spotkania. Niezwykle dużą ciekawość wzbudza u mnie też Józef Forgacz, postać mało znana publicznie...

[b]To lekarz z Wrocławia.[/b]

Tak. Przyjaciel Chlebowskiego, który przekierował to spotkanie na cmentarz. Wydaje się, że wykazywał duże zdenerwowanie w czasie tamtych rozmów telefonicznych. Dlaczego to spotkanie odbywało się przy udziale Forgacza i dlaczego na cmentarzu? To powinna wyjaśnić prokuratura, bo my nie mieliśmy już na to czasu.

[b]Nie wezwaliście świadka, który jest tak ważny?[/b]

Bo zostały gwałtownie zamknięte prace komisji. Mnie rola Forgacza zaczęła niepokoić w końcowej fazie pracy komisji. Powinien był być przesłuchany. Myślę, że rola Forgacza mogła wyglądać zupełnie inaczej niż nam wszystkim się dzisiaj wydaje. To bardzo tajemnicza postać i prokuratura powinna się w mojej ocenie pochylić nad tym wątkiem.

[b]Komisja nie ruszyła od razu po wybuchu afery. Czy świadkowie mieli czas na uzgodnienie zeznań, a winni na „posprzątanie“ spraw?[/b]

Żałuję, że komisja nie mogła pracować do wyznaczonego terminu, bo moglibyśmy to ustalić. Ostatni etap zamykania sprawy należał do Mirosława Sekuły. Od początku działania komisji towarzyszyła mu chęć zamknięcia jej prac, a nie wyjaśnienia sprawy. Sam jawnie o tym mówił. PO wyciągnęła wnioski z afery Rywina, mianowicie to, że w jej interesie jest jak najszybciej zamknąć prace komisji.

Jednak komisja nie poniosła porażki, i to mimo wysiłków Sekuły. Pokazała całej Polsce, czym jest branża hazardowa, jak wpływała na polityków i jakie standardy reprezentowali Drzewiecki i Chlebowski, czyli bardzo ważni ludzie PO.

[i]—rozmawiał Piotr Gursztyn[/i]

[ramka][b]Dopłaty, Totalizator, Pędzący Królik i rozmowa na cmentarzu[/b]

[b]2008 rok[/b]

[b]20 lipca:[/b] CBA rejestruje rozmowę Zbigniewa Chlebowskiego i Ryszarda Sobiesiaka o wykreśleniu z ustawy o grach zapisów o tzw. dopłatach.

[b]2009 rok[/b]

[b]początek marca:[/b] Sobiesiak i Jan Kosek dowiadują się, że w ustawie (szykowanej na 2010 r.) pozostaną niekorzystne dla ich interesów zapisy.

[b]10 marca:[/b] Sobiesiak dzwoni do Mirosława Drzewieckiego. Ma pretensje, że Ministerstwo Finansów (MF) utrzymało niewygodne dla niego przepisy.

[b]maj:[/b] Sobiesiak rozpoczyna starania o zatrudnienie córki w zarządzie Totalizatora.

[b]30 czerwca:[/b] Drzewiecki pisze do MF, prosi o wykreślenie zapisów o dopłatach.

[b]12 sierpnia:[/b] szef CBA Mariusz Kamiński informuje premiera Donalda Tuska o nieprawidłowościach przy pracach nad ustawą hazardową i prosi o spotkanie (odbywa się 14 sierpnia).

[b]19 sierpnia:[/b] Tusk wypytuje Drzewieckiego o ustawę. Premier później zapewniał, że nie poinformował go o akcji CBA.

[b]24 sierpnia:[/b] Marcin Rosół spotyka się z Magdaleną Sobiesiak w restauracji Pędzący Królik.

[b]25 sierpnia:[/b] Sobiesiak dowiaduje się o akcji CBA. Informuje o tym Koska.

[b]26 sierpnia:[/b] Tusk pyta Chlebowskiego o jego zaangażowanie w prace nad ustawą. Premier rozmawia też z wiceministrem finansów Jackiem Kapicą.

[b]31 sierpnia:[/b] Sobiesiak spotyka się z Chlebowskim na cmentarzu.

[b]2 września:[/b] Drzewiecki zmienia zdanie i wysyła do MF pismo, by wpływy z dopłat przeznaczyć na sport.

[b]15 września:[/b] prokuratura informuje Kamińskiego, że zdecydowała o postawieniu mu zarzutów w związku z aferą gruntową.

[b]16 września:[/b] Kamiński informuje Tuska o podejrzeniu o przecieku. Działania prokuratury uważa za odwet na sobie i CBA.

[b]18 września:[/b] Kamiński wysyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w czasie prac nad ustawą.

[b]1 października:[/b] „Rz” ujawnia treść polityków PO i biznesmenów.

[b]5 października:[/b] Drzewiecki podaje się do dymisji, Chlebowski przestaje być szefem Klubu PO.

[b]7 października:[/b] do dymisji podaje się wicepremier Grzegorz Schetyna.

[b]13 października:[/b] Tusk odwołuje Kamińskiego ze stanowiska szefa CBA.

[b] 4 listopada:[/b] Sejm powołuje komisję śledczą. [/ramka]

[ramka][b]Mirosław Drzewiecki, minister sportu w rządzie Donalda Tuska do czasu ujawnienia afery hazardowej[/b]

Ma 54 lata. Bogaty biznesmen z Łodzi – prowadził szwalnię i wytwórnię tekstyliów. Miał sieć restauracji. W 1995 r. zajął 85. miejsce na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”. Dwa lata później był już na 77. pozycji. Blisko współpracował z Tuskiem już za czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Był posłem KLD, potem Unii Wolności, następnie przez trzy kadencje – Platformy Obywatelskiej. Członek PO od początku jej istnienia. Z racji zamożności sponsorował przyjęcia z udziałem czołówki polityków KLD i PO, stąd złośliwie zwany podczaszym. Do czasów afery należał do ścisłego kierownictwa PO, był skarbnikiem partii, odpowiadał za finansowanie kampanii wyborczych. Zaliczany był do tzw. dworu Tuska. W 1998 r. „Rz” pisała o znalezieniu przez policję w jego firmie podrabianych znaków firmowych Adidasa i Nike. Drzewiecki o wykonanie podróbek oskarżył jedną z pracownic. W 2008 r. TVN informowała o zatrzymaniu Drzewieckiego w USA z powodu awantury rodzinnej. [/ramka]

[ramka][b]Zbigniew Chlebowski, do czasu afery szef Klubu Parlamentarnego PO i Sejmowej Komisji Finansów Publicznych[/b]

46 lat. Zanim została ujawniona jego rola w aferze, zbierał dobre oceny jako jeden z najbardziej pracowitych posłów. Karierę zaczynał jako burmistrz Żarowa, swojego rodzinnego miasteczka. Pełnił tę funkcję przez 11 lat. Zwolennicy chwalili go jako wzorowego samorządowca, krytycy zarzucali mu gigantyczne zadłużenie gminy. Początkowo członek Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Od 2001 r. członek i poseł PO (był zaliczany do zwolenników Jana Rokity). Z namaszczenia Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny w 2006 r. miał zostać szefem Klubu Parlamentarnego PO, ale przegrał z powodu buntu grupy posłów, którzy woleli Bogdana Zdrojewskiego. Po wygranych przez PO wyborach w 2007 r. liczył na stanowisko ministra. Szczególnie zależało mu na resorcie finansów. Gdy otrzymał je Jacek Rostowski, stał się jego cichym, lecz zajadłym krytykiem. Po ujawnieniu afery zawiesił członkostwo w PO i został posłem niezrzeszonym (Drzewiecki zachował członkostwo w klubie i partii). [/ramka]

[ramka][b]Marcin Rosół, w chwili wybuchu afery hazardowej szef gabinetu politycznego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego[/b]

31 lat. Karierę zaczął w Młodych Demokratach – młodzieżówce Platformy Obywatelskiej. Od 2002 r. współpracował z Grzegorzem Schetyną. Był pełnomocnikiem finansowym PO w kampaniach 2004 i 2005 r. Po wyborach 2005 r. został dyrektorem Klubu Parlamentarnego PO. Funkcję utracił, gdy dziennikarz „Newsweeka” Jerzy Jachowicz opisał proceder wyprowadzania partyjnych pieniędzy za pomocą tzw. słupów, czyli podstawionych osób. Jednym z dwóch głównych organizatorów tego procederu miał być Marcin Rosół. Platforma jednak, choć musiał zawiesić w niej członkostwo, nie zapomniała o nim. Po udanych dla partii wyborach samorządowych 2006 r. został jednym z dyrektorów w Agencji Rozwoju Mazowsza. W 2008 r. – szefem gabinetu ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Oprócz udziału w aferze hazardowej jest podejrzewany także o to, że pomógł Ryszardowi Sobiesiakowi w wycince lasu pod budowę wyciągu narciarskiego w Zieleńcu. [/ramka]

[b]Rz: Mija rok od ujawnienia przez „Rz“ stenogramów rozmów bohaterów afery hazardowej. Sprawa rozeszła się po kościach, więc chyba afery nie było? [/b]

[b]Bartosz Arłukowicz, poseł Klubu SLD, wiceszef hazardowej komisji śledczej:[/b] Nie trzeba być szczególnie wnikliwym obserwatorem, aby stwierdzić, że jednak była. Jest to dokładnie opisane. Czym, jeżeli nie aferą, jest proces wpływania na grupę polityków przez branżę hazardową i próby zmieniania prawa na prywatnych spotkaniach, a może nawet na cmentarzu.

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!