Partia Donalda Tuska może dziś liczyć w sondażu GfK Polonia dla "Rz" na 45-proc. poparcie. A jeszcze przed Bożym Narodzeniem miała 54 proc. zwolenników.
Od tego czasu jednak sporo się wydarzyło: chaos na kolei, decyzja rządu o zmniejszeniu składki emerytalnej przekazywanej do OFE oraz publikacja raportu MAK o przyczynach katastrofy smoleńskiej, w którym pominięto ewentualną odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów lotu. – Od miesiąca media głównego nurtu krytykują rząd – mówi politolog z PAN Artur Wołek. – W największym stopniu na wahnięcie nastrojów miał wpływ raport MAK, bo z innych sondaży wynika, że chaos na kolei czy sprawa OFE nie zmieniły poparcia dla PO.
Zdaniem politologa Polacy źle odebrali obarczenie pełną odpowiedzialnością za katastrofę polskich pilotów i brak szybkiej reakcji premiera na raport. – Bez wątpienia jest to najpoważniejszy kryzys wizerunkowy rządu Tuska – ocenia Artur Wołek. – Tyle że podczas środowej debaty na temat działań rządu na rzecz ustalenia przyczyn katastrofy premier zrobił to, co Polacy bardzo lubią. Ustawił się w roli rozsądnego premiera atakowanego przez zwariowaną opozycję, która oskarża go o zdradę, a w tę ludzie nie uwierzą. Dlatego nie wykluczam, że Tuskowi uda się wywinąć z tej kryzysowej sytuacji.
Również socjolog Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że na razie nie można przesądzać, iż Platforma osłabnie na trwałe. – Ale nie da się ukryć, że miała ostatnio bardzo ciężki okres – komentuje. – Bałagan na kolei, awantura o OFE i publikacja raportu MAK doprowadziły do ataków na rząd z różnych stron.
W takiej sytuacji – zdaniem socjologa – najbardziej prawicowi wyborcy PO mogli zwrócić się ku PiS, a ci bardziej lewicowi ku SLD.