Zawsze jest tak, że jak się patrzy na swoje działania z przeszłości, to dochodzi się do wniosku, że pewne rzeczy można było zrobić inaczej. Przykładowo, gdybym przy pierwszej próbie przeniesienia krzyża wydał inne dyspozycje, może udałoby się wcześniej przełamać ten kryzys. Ale może doszłoby do zamieszek? To jest uprawianie historii kontrfaktycznej. Dla mnie natomiast ważniejsze jest, by iść do przodu. Z czysto urzędniczego punktu widzenia po przyjściu zastałem tu wiele biur. Działały dobrze, ale w odseparowaniu od siebie. Tak nie powinno być, bo to marnotrawstwo ludzkich sił, talentów i pieniędzy podatników. W związku z tym próbujemy to teraz tak zorganizować, by działało jak jeden organizm.
W sposób ewolucyjny chcę wprowadzić rewolucję w funkcjonowaniu tego urzędu.
Dużo pan już zwolnił osób przy okazji tej ewolucji?
Rozstaliśmy się z niektórymi osobami. Ale nie chodzi o zwolnienia, bo naprawdę zależy mi na tym, by zbudować prawdziwie apolityczny urząd. Chcę wykorzystać potencjał i kompetencje wszystkich, którzy chcą tu tylko pracować. Ale ich działania nie mogą się wzajemnie dublować. Musi być mechanizm racjonalizacji pracy. Korporacje doprowadziły to do perfekcji. Oczywiście rozumiem, że każda zmiana władzy budzi obawy, że oto teraz wszyscy zostaną wyrzuceni po to, by przyjąć swoich, ale ja nie mam takich zamiarów. Nie interesują mnie poglądy polityczne urzędników. Każdy z nas jakieś ma i, chwała Bogu, możemy mieć różne. Interesuje mnie natomiast, czy nie rzutuje to na działanie urzędu.
A rzutuje?
Przyznam, że mam pewien kłopot z kilkoma osobami, które np. będąc radnymi ugrupowania jawnie zwalczającego urzędującego prezydenta, pozostają w jego kancelarii. Dziwię się im, bo to sytuacja, która ich samych stawia przecież w konflikcie lojalnościowym.
Rozejrzał się pan już po włościach, którymi administruje Kancelaria?
Rozejrzałem.
Dostrzega pan szanse na jakieś ograniczenie wydatków? Tegoroczny budżet prezydenta sporo wzrósł.
Prezydent to najwyższy urząd w państwie i musi działać sprawnie. A co do wzrostu budżetu, to jest on pozorny. To głównie efekt zmiany sposobu rozliczania przelotów prezydenta. Szukamy zresztą dalszych oszczędności i dążymy do optymalizacji w wielu sferach. W celu ograniczenia kosztów zamierzamy zrezygnować z części prezydenckich ośrodków.
To, że prezydent spędził sylwestra w pałacyku w Wiśle znaczy, iż rezydencja w Juracie pójdzie na boczny tor?
Nie wydaje mi się, aby tak miało się stać.
Nie drażnią pana ciągłe oskarżenia o wpadki?
Nie zdarzają się tylko temu, kto nic nie robi. Chodzi przecież o to, by prezydent był jak najlepiej przygotowany i jest dobrze przygotowywany. A że się przy okazji poślizgnął, miał przekręcony krawat, powiedział dowcip, który się nie wszystkim spodobał, albo ktoś powiedział o jedno słowo za dużo. Takie rzeczy mogą zdarzyć się każdemu. Oczywiście staramy się ich unikać.
Słowa ministra Sławomira Nowaka o tym, że nie wie, co prezydent będzie robił na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, bo to nudna impreza, to takie słowo za dużo?
Wydaje mi się, że ktoś źle zrozumiał intencje wypowiedzi ministra Nowaka.
Prezydent rzeczywiście się nudził w Davos?
Wręcz przeciwnie, w ciągu 24 godzin odbył serię spotkań m.in. z przywódcami państw czy szefami funduszy inwestycyjnych. A prawda jest taka, że do tej pory żaden poważny błąd się nam nie przydarzył.
Część komentatorów uważa, że wizyta prezydenta w Stanach Zjednoczonych była jedną wielką wpadką.
Nie mogę się z nimi zgodzić. To była bardzo dobrze przygotowana wizyta. Podobnie zresztą jak wizyta prezydenta Rosji w Polsce.
Jakie wizyty teraz przygotowujecie?
Trwa wizyta w Czechach, przygotowujemy wizytę w Watykanie na uroczystościach związanych z beatyfikacją papieża Polaka Jana Pawła II. Przygotowujemy się także na przyjazd pary królewskiej Szwecji, sekretarza generalnego NATO i emira Kataru.
Jak ze strony Kancelarii Prezydenta wyglądają przygotowania do prezydencji?
Ważne jest dla nas współdziałanie z Kancelarią Premiera i innymi urzędami państwowymi. Synergia to nasz cel nadrzędny.
Ostatnie spotkanie Trójkąta Weimarskiego to rozgrzewka przed prezydencją?
Tak, ale oczywiście nie tylko. To również okazja do podkreślenia roli Polski w Europie i omówienia spraw z zakresu wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Jest pan zadowolony z przygotowania tego spotkania? Media na całym świecie obiegły zdjęcia moknącego prezydenta Francji, nad którym nie rozłożono parasola...
Przygotowania nie były łatwe, mamy wymagających partnerów, ale wszystko wyszło bardzo dobrze. Szkoda, że niektóre media zobaczyły tylko parasol.
W Kancelarii rodzą się jakieś pomysły, które mogą zaowocować inicjatywami ustawowymi?
Jest ich całe mnóstwo. Nie będziemy i nie chcemy oczywiście dublować rządu, bo nie o to chodzi, ale są takie tematy, których rząd z różnych powodów nie podejmie.
Na przykład?
Projekt zmian w konstytucji związany z funkcjonowaniem Polski w UE czy projekt ustawy umożliwiającej ponowne naliczenie świadczeń osobom, które przechodząc na emeryturę w latach 2009 – 2010, kierowały się chęcią łączenia jej z pracą. Dziś w przygotowaniu jest projekt ustawy zwiększającej obywatelski udział w samorządzie terytorialnym oraz usprawniającej działalność jego organów. Ustawa ta powstaje poprzez szeroką debatę w ramach Forum Debaty Publicznej przy Prezydencie, we współpracy z samorządowcami, autorytetami naukowymi i organizacjami pozarządowymi. Pod koniec pierwszego kwartału tego roku planowane jest jej skierowanie do parlamentu. Badamy zasadność zmian w ustawach mówiących o pracownikach państwowych. Trwa nasza wewnętrzna dyskusja w tej sprawie. W obecnym układzie tylko Kancelaria Prezydenta jest w stanie wywołać ten temat i ewentualnie przygotować odpowiednie ustawy. Widziałem, jak przez wiele lat ustawa o służbie cywilnej była przez kolejne rządy gwałcona, a tak absolutnie być nie powinno. Ale nie mówmy o szczegółach.
W kontekście projektów coraz częściej mówi się o iskrzeniu na linii prezydent – premier. Uważa pan, że są skazani na „szorstką przyjaźń“?
Przyjaźń w polityce podobno nie istnieje – usłyszałem to po raz pierwszy 20 lat temu od marszałka Stelmachowskiego. Premier i prezydent mają do siebie pozytywny stosunek, po prostu lubią się. Widziałem ich razem wielokrotnie.
Jak prezydent zachowa się w sprawie OFE?
Musi mieć w tej sprawie niezależne źródła wiedzy. Już rozmawiał na ten temat z wieloma specjalistami i ze strony rządowej, i z innych.
Ale nie ma wśród nich tak krytycznego w stosunku do planów reformy prof. Leszka Balcerowicza.
Pan prezydent słucha głosu prof. Balcerowicza z dużym zainteresowaniem i wnikliwie go analizuje. Konsultacje w sprawie reformy emerytalnej na pewno będą kontynuowane, a jaki będzie ich efekt, to się okaże.
Przygotowania do obchodów rocznicy tragedii smoleńskiej też się toczą?
Nawiązano kontakt z rodzinami i na pewno będą obchody w Warszawie. Tak naprawdę, jeżeli chodzi o wydarzenia wspierane przez kancelarię, wszystko zależeć będzie od rodzin ofiar, bo przecież trudno robić cokolwiek wbrew ich woli. Czekamy więc na ich stanowisko. Po ostatniej pielgrzymce do Smoleńska pani prezydentowa zadeklarowała, że będzie rodziny wspierać. Kancelaria zaś na pewno będzie wspierać panią prezydentową.
To prawda, że 10 kwietnia prezydentowa rozdzieli się z prezydentem?
Zobaczymy, ale nie wydaje mi się, żeby tak było.
Co pan uznaje za swoje najważniejsze zadanie na najbliższe miesiące?
Zakończyć reformę Kancelarii Prezydenta, czyli m.in. uruchomić kilkanaście kolejnych ważnych projektów, zakończyć przegląd kadr, zdecydować, jakie części majątku Kancelarii są zbędne i gdzie można poczynić oszczędności, a czego nam brak, przygotować reformę systemu płac...
Widzi pan jakieś zagrożenia?
Całe mnóstwo. Jestem jednak dobrej myśli.