Białoruś: 19 grudnia 2010 r. wygrała Rosja

Łukaszenko bał się, że dojdzie do puczu – mówi Jarosław Romańczuk, były kandydat na prezydenta Białorusi

Publikacja: 23.03.2011 19:57

Białoruś: 19 grudnia 2010 r. wygrała Rosja

Foto: ROL

Rz: Po zamieszkach, do których doszło w Mińsku 19 grudnia 2010 roku po wyborach prezydenckich, napisał pan oświadczenie, w którym obwinił pan o te wydarzenia niektórych liderów opozycji. Dlaczego?

Jarosław Romańczuk:

Rozmawiałem wówczas z ludźmi, którzy mówili, że Aleksander Łukaszenko się wściekł i na ulicach może się polać krew. I jeżeli ja takiego oświadczenia nie napiszę, będę współwinnym śmierci wielu ludzi. Byłoby zbrodnią, gdybym coś takiego wziął na swoje sumienie. Chcę podkreślić, że swym oświadczeniem wcale nie przyznałem racji Łukaszence. Chodziło o coś innego – by Łukaszenko zaprzestał represji.

Wróćmy do okresu sprzed wyborów. Dlaczego opozycja nie miała jednego kandydata na prezydenta?

Przez niemal cały 2010 r. mówiliśmy o potrzebie wyłonienia jednego wspólnego kandydata, tak jak w 2006 r. Wtedy takim kandydatem był Aleksander Milinkiewicz. Kilkakrotnie podejmowaliśmy próby porozumienia, niestety, bez efektu. Te próby torpedował właśnie Milinkiewicz. W maju Europejska Partia Ludowa namawiała do tego przedstawicieli naszej centroprawicy – mojej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, chadecji, Białoruskiego Frontu Narodowego i ugrupowania Milinkiewicza. Milinkiewicz był przeciw. Wydawało się, że on sam będzie kandydował. Ale coś się stało, nie bardzo wiadomo co. Milinkiewicz wrócił z Polski i oznajmił, że kandydować nie będzie.Na osiem miesięcy przed wyborami niespodziewanie pojawił się inny kandydat – Uładzimir Nieklajeu. Miał mnóstwo pieniędzy, był przedstawiony na Kremlu. Są sugestie, że polska dyplomacja postanowiła go poprzeć i wymusiła rezygnację na Milinkiewiczu. Nieklajeu wyeliminował go, usiłował wyeliminować i mnie. Krążą pogłoski, że Łukaszenko chciał, aby zarejestrowano trzech kandydatów na prezydenta: jego, „licencjonowanego opozycjonistę" Siarhieja Hajdukiewicza oraz właśnie Nieklajeua. Ostatecznie zdecydował się zarejestrować wszystkich, nawet tych, którzy nie zebrali niezbędnych 100 tys. podpisów.

Kampania wyborcza była dość demokratyczna. Co się stało 19 grudnia?

Niewykluczone, że szef sztabu wyborczego Łukaszenki i zarazem szef jego administracji Uładzimir Makiej miał koncepcję uznania „umiarkowanej opozycji" i planował w pewien, ograniczony, sposób się z nią dogadać. Na przykład dopuścić ją do parlamentu. Rozważano, czy liderem takiej grupy ma być Nieklajeu czy inny opozycyjny kandydat na prezydenta Andrej Sannikau. Łukaszence doradzał też Borys Bieriezowski (rosyjski oligarcha, obecnie na emigracji w Londynie – red.), obalony prezydent Kirgizji Kurmanbek Bakijew i amerykańska firma doradcza. Niespodziewanie Makieja zastąpił jednak twardogłowy Wiktar Szejman, co takie rozważania musiało ograniczyć. Myślę, że 19 grudnia wieczorem Łukaszenkę ktoś musiał przestraszyć.

Czy zrobił to jego syn Wiktar, czy szef KGB, czy też jakiejś innej tajnej służby – nie wiadomo. Łukaszenko przestraszył się, że wszystko to skończy się próbą przewrotu, i zareagował bardzo ostro. Ale też gdyby chciał poprawy stosunków z Zachodem, mógł już po 19 grudnia powiedzieć: „pomyliłem się", i zdymisjonować szefów resortów siłowych. Nie zrobił tego.

A jakie błędy popełnili liderzy opozycji?

Pojawiały się wcześniej informacje od demokratów rosyjskich, że władze szykują się do obrony Domu Rządu na placu Niepodległości. Wiadomo też było, że OMON trenował nie na placu Październikowym, gdzie rozpoczęła się demonstracja, ale także właśnie na placu Niepodległości. Za całą akcję odpowiedzialni byli Nieklajeu i Sannikau, potem też Mikoła Statkiewicz. Nieklajeu został ciężko pobity i nie uczestniczył w demonstracji. Pytanie więc, po co liderzy opozycji prowadzili ludzi z placu Październikowego na plac Niepodległości, do Domu Rządu, wciągając ich w pułapkę. A jaka w tym wszystkim była rola Rosji?To Rosja uzyskała największe korzyści. Zachód po tym, co się stało, od Łukaszenki się odwrócił, pozostała mu tylko Moskwa. Tymczasem sytuacja gospodarcza Białorusi się pogarsza, Łukaszence pilnie potrzeba 10 mld dol. Od kogo je dostanie? Jeśli je dostanie, to tylko od Rosjan. Ale Rosja chce, by przyszedł do Moskwy na kolanach, by oddał im wszystko to, czego chcą. Przede wszystkim kontrolę nad białoruską gospodarką.

To co zamierza zrobić białoruska opozycja?

Jest grupa radykalna, z byłym szefem Rady Najwyższej Stanisławem Szuszkiewiczem i byłym kandydatem na prezydenta Aleksandrem Kazulinem. Wzywają oni do bojkotu białoruskich towarów, bojkotu władz i wyborów. I druga, skupiająca partie polityczne, żądająca uwolnienia więźniów politycznych, ale chcąca udziału w przyszłorocznej kampanii wyborczej – ale już nie w samych wyborach. Ja te poglądy popieram.

Mówił pan, że sytuacja gospodarcza Białorusi jest zła. A przecież w 2010 r. odnotowano wzrost gospodarczy?

W ubiegłym roku PKB wzrósł o 7,6 proc., ale ten wzrost spowodowany był dwoma czynnikami: ogromnymi kredytami i 50- proc. podwyżką pensji dla sfery budżetowej. Miało to poważne efekty polityczne. 3,5 mld dol. kredytu od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i sprzedanie przez Białoruś euroobligacji na kwotę 1,8 mld dol. pomogło Łukaszence wygrać wybory. Ale te pieniądze już zostały skonsumowane! Podwyżka pensji zaś oznaczała spełnienie obietnicy Łukaszenki, że na koniec 2010 r. wysokość wynagrodzeń osiągnie 500 dol., i też pomogła mu wygrać wybory. Tyle że teraz Białoruś pilnie potrzebuje 10 mld dolarów!

Co oznacza decyzja Narodowego Banku Białorusi, że nie będzie sprzedawał dewiz bankom komercyjnym – i w efekcie brak dolarów i euro w kantorach?

Mamy bardzo zły, ujemny bilans płatniczy, który w 2010 r. osiągnął 15,6 proc. PKB. Na dodatek tylko w styczniu 2011 r. eksport spadł o ponad 13 proc., choć spodziewano się wzrostu. Jak już powiedziałem, musimy zwracać pożyczki. To są ogromne kwoty. Rosja obiecała pieniądze – ale na budowę elektrowni atomowej. A środki te zostaną zapewne wykorzystane przez rosyjskie firmy budowlane. Po raz pierwszy od lat czarnorynkowy kurs dolara w znaczący sposób różni się od oficjalnego – 3800 rubli wobec 3080. Interweniuje bank centralny, ale jego rezerwy walutowe ciągle spadają – obecnie to nieco ponad 4 mld dol., przy czym 3,6 mld to dług wobec banków komercyjnych.

Jakie są perspektywy?

Jeśli Rosja nie da pieniędzy – a w zasadzie Łukaszenko może liczyć tylko na Rosję – to fatalne. Ale Rosjanie nie dadzą kredytów za nic. Chcą zgody na prywatyzację kluczowych białoruskich przedsiębiorstw, myślą o ich przejęciu. I tak może się stać, jeśli Aleksander Łukaszenko zasadniczo nie zmieni swojej polityki.

rozmawiał Piotr Kościński

 

Rz: Po zamieszkach, do których doszło w Mińsku 19 grudnia 2010 roku po wyborach prezydenckich, napisał pan oświadczenie, w którym obwinił pan o te wydarzenia niektórych liderów opozycji. Dlaczego?

Jarosław Romańczuk:

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku