Dopytywany przez dziennikarzy dodał, że eksperyment nie jest jedynym warunkiem zakończenia prac nad raportem komisji. "Proszę nie upraszczać procesu kończenia raportu tylko i wyłącznie do jednego lotu. Jeżeli np. hipotetycznie Rosjanie prześlą nam w następnym tygodniu porcję dokumentów, to na pewno nie zakończymy badania i będziemy je analizować" - zaznaczył Miller.
Poinformował również, że w środę podpisał trzy pisma do osób - jak dodał - posiadających polskie dokumenty potrzebne do wyjaśnienia okoliczności katastrofy. "W czasie dyskusji w ostatni poniedziałek napotkaliśmy na luki w udokumentowaniu fazy przygotowań do lotu. Chcemy odpowiedzieć na to w sposób jednoznaczny, a nie domyślać się, jaka jest prawda" - zaznaczył minister.
Miller nie określił terminu, w którym mógłby zostać przeprowadzony eksperyment na Tu-154M. "Przygotujemy przelot, który jest istotny dla tych, którzy dobrze znają zawód pilota, a dla których niektóre elementy ostatniego fragmentu lotu polskiego samolotu stanowią jeszcze znak zapytania. (...) Każdy samolot trochę inaczej zachowuje się w ekstremalnych warunkach. Dla rozstrzygnięcia tych wątpliwości naprawdę musimy ten lot symulować na samolocie o numerze bocznym 102, bliźniaczo podobnym. Dopóki tego nie zrobimy, nie jesteśmy gotowi zakończyć procesu badawczego" - powiedział minister.
Pytany, czy są jakieś trudności w przeprowadzeniu eksperymentu, Miller przyznał, że tak. Dodał, że proces przygotowań jest złożony. "Inaczej zachowujemy się w sytuacji normalnej, inaczej w sytuacji stresu, który przeżywa się po raz pierwszy w życiu. Nie można być sędzią, który bez emocji zaczyna analizować czyjeś zachowania, tylko trzeba wejść w zachowania danej osoby z całą złożonością tej sytuacji. Tego nie można zrobić w sposób pochopny uproszczony" - dodał.