26 kwietnia odbędzie się w Rzymie francusko-włoski szczyt poświęcony imigracji. Ma poprawić stosunki między oboma krajami, mocno nadszarpnięte przez spór o uchodźców z Afryki.
Paryż i Rzym przerzucają się odpowiedzialnością za imigrantów z Tunezji, którzy przeprawiają się morzem na maleńką włoską wyspę Lampeduza. Przez ostatnie dwa miesiące przybyło tam na przepełnionych łodziach ponad 26 tysięcy uchodźców. Większość ma mniej niż 30 lat i marzy o lepszym życiu we Francji, gdzie mają krewnych.
Początkowo włoskie władze próbowały uporać się z kryzysem, umieszczając przybyszów w przejściowych obozach rozsianych po całym kraju. Opór władz lokalnych był jednak tak duży, że Rzym zaczął wydawać Tunezyjczykom 90-dniowe zezwolenia na pobyt, które miały im pozwolić na poruszanie się w strefie Schengen. – Wielu z nich wyraża chęć dołączenia do rodzin, które od dawna przebywają we Francji czy w Niemczech. Chcemy im to umożliwić – mówił premier Silvio Berlusconi.
Wyposażeni w wizy uchodźcy ruszyli w stronę francuskiej granicy. Nie zostali przyjęci z otwartymi ramionami. Francja wprowadziła kontrole graniczne i odsyłała po kilkudziesięciu Tunezyjczyków dziennie do Włoch. Także Niemcy i Austria, kraje, w których również żyje duża tunezyjska diaspora, zapowiedziały „bezlitosną" deportację nielegalnych przybyszów.
W niedzielę francuskie władze zablokowały na sześć godzin przejazd wszystkich pociągów jadących z Włoch. W jednym z nich znajdowało się kilkuset tunezyjskich uciekinierów w towarzystwie działaczy skrajnej lewicy. W reakcji na decyzję Paryża urządzili pikietę w przygranicznym Ventimiglia, a włoskie władze oskarżyły Francję o brak solidarności i nieprzestrzeganie prawa do swobodnego poruszania się po terytorium UE.