Reklama

Europosłowie w kampanii do Sejmu

Czy polska kampania przeniosła się do europarlamentu? Szefami sztabów największych partii są europosłowie

Publikacja: 24.07.2011 20:20

Parlament Europejski

Parlament Europejski

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Także inni polscy eurodeputowani stali się bardzo aktywni na forum krajowym, np. o Ryszardzie Czarneckim (PiS) mówi się, że nie wychodzi z budynków przy Wiejskiej. I ich rola w najbliższych tygodniach ma być jeszcze większa, jak zapewniają "Rz" w partyjnych sztabach.

Czasem odnosi się wrażenie, że kampania wyborcza odbywa się w Strasburgu i Brukseli. Tak było 6 lipca. Inaugurujące naszą prezydencję wystąpienie premiera Donalda Tuska stało się dla europosła PiS Zbigniewa Ziobry okazją do ostrej krytyki na forum europarlamentu tego, co polski rząd robi w kraju.

Wszystko na to wskazuje, że europosłowie będą wyróżnikiem kampanii 2011 r. Dlaczego?

Sławomir Nitras, europoseł PO, ma prostą odpowiedź: – Ze względu na prezydencję i nieodpowiedzialne ataki opozycji. Przez to sprawy europejskie znalazły się w centrum kampanii.

Wpływ prezydencji na kampanię jest oczywisty, ale tylko częściowo tłumaczy ofensywę europosłów. Rozmówcy "Rz" zwracają uwagę, że Polska ma w tej kadencji bardzo silną politycznie reprezentację w PE.

Reklama
Reklama

– Do europarlamentu trafili bardzo ważni, często pierwszoplanowi politycy: byli premierzy, ministrowie – mówi europoseł Adam Bielan, obecnie bez partyjnej przynależności. I dodaje, że inne państwa pierwszoplanowych polityków do Brukseli nie wystawiają.

– W dwóch głównych partiach europosłowie znaczą teraz więcej, niż znaczyli parę lat temu. W 2004 r. do PE trafiło kilka czołowych postaci polskiego życia politycznego. Teraz jest ich dwukrotnie więcej. Stąd wrażenie, że następuje swoista ofensywa europarlamentu – wtóruje mu Czarnecki. I wymienia tych nowych, "pierwszoplanowych": Ziobro, Jacek Kurski (PiS), Nitras (PO), Wojciech Olejniczak (SLD), Ryszard Legutko (PiS).

Żaden z polskich europosłów nie zrezygnował jednak z mandatu, by startować w krajowych wyborach. Czarnecki przypomina, że w poprzedniej kadencji było aż pięć przypadków (z różnych partii) rzucania mandatu europosła, po to, by wrócić do polityki krajowej. Tym razem rezygnacji nie ma, choć np. Nitras i Ziobro zapowiadali, że tak zrobią.

To wszystko nie wyjaśnia jednak, dlaczego szefami sztabów dwóch głównych ugrupowań zostali europosłowie Jacek Protasiewicz (PO) i Tomasz Poręba (PiS). Tym bardziej że obaj nie są politykami pierwszoplanowymi w swoich partiach. Marek Siwiec, europoseł SLD, tłumaczy to częściowo zbiegiem okoliczności i wewnętrzną grą partyjną. Rzeczywiście, i Protasiewicz, i Poręba byli kandydatami niekonfliktowymi, neutralnymi. I na dodatek nikomu nie zagrażają, sami nie startują.

– Postawienie Tomka Poręby na czele sztabu to świetny ruch Jarosława Kaczyńskiego, który zaskoczył tym opinię publiczną. Poręba nie jest człowiekiem, który ma zamiłowanie do intryg. Nie dostrzegam podjazdowych gierek tej kampanii, nie ma takiej nerwowości jak w poprzedniej – mówi Czarnecki, robiąc aluzję do wyborów prezydenckich, gdy sztabem kierowała Joanna Kluzik-Rostkowska (założycielka PJN, dziś w Klubie PO).

Dla obserwatorów sceny politycznej jest też oczywiste, że Poręba jako szef sztabu pogodził dwie rywalizujące ze sobą grupy: tzw. zakonu PC oraz środowiska Ziobry i  Kurskiego. Pogodził, bo żadna z nich szefostwa sztabu nie dostała, choć Ziobro jest w jego wąskim składzie.

Reklama
Reklama

Protasiewicz już raz był szefem sztabu – w 2005 r. kierował przegraną zresztą kampanią prezydencką Tuska. Jest uważany raczej za człowieka Grzegorza Schetyny. To, że Tusk go zaakceptował, jest interpretowane jako symptom zawieszenia broni, przynajmniej na czas kampanii, między premierem a marszałkiem Sejmu.

Ta nominacja w Platformie nie budzi kontrowersji. – To słuszna zasada, że kampanią kieruje osoba, która nie jest nią bezpośrednio zainteresowana, bo nie kandyduje – mówi posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska.

Zasada jest zapewne słuszna. Tylko jak Poręba i Protasiewicz pogodzą obowiązki w PE z szefowaniem kampanii? Będą sterować nią zdalnie z Brukseli? Urlop w europarlamencie jest od końca lipca do końca sierpnia. A specjalnego urlopu wziąć nie mogą, bo czegoś takiego przepisy PE nie przewidują.

Jarosław Flis, socjolog: – To nowe zjawisko ofensywy kampanijnej europosłów będzie miało konsekwencje w przyszłości. Okazuje się bowiem, że bycie europosłem to już nie zsyłka, jak wcześniej bywało, ani tylko synekura. To także rola superrozgrywającego w polityce krajowej. Czyli same korzyści.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama