Kto dziś jest klientem KUKE?
To z pozoru proste pytanie, ale odpowiedź jest złożona. Naszym podstawowym klientem są polskie firmy – to dla nich przede wszystkim działamy. Ale to nie wszystko. Naszymi klientami są również banki, zarówno krajowe, jak i zagraniczne, generalni wykonawcy inwestycji z całego świata, a także rządy innych państw. To bardzo zróżnicowana grupa, o odmiennych potrzebach i sposobach współpracy.
Jak wygląda ocena gospodarki, patrząc przez pryzmat tych polskich klientów, z którymi współpracujecie? Z czym się do was zgłaszają?
Wydaje się, że przynajmniej w Polsce najtrudniejszy moment mamy już częściowo za sobą. Mówię „częściowo”, bo z naszej perspektywy sytuacja nie tyle się poprawiła, ile przestała się pogarszać. Zatrzymaliśmy się na pewnym poziomie upadłości, firmy próbują sobie radzić, zatory płatnicze nieco się zmniejszyły. Patrząc przez pryzmat naszego portfela, wartość wypłacanych odszkodowań utrzymuje się na wysokim poziomie. Teraz poważniejszym źródłem wyzwań stają się rynki zagraniczne. Zauważyliśmy wzrost upadłości i dużych kwotowo niewypłacalności wśród kontrahentów naszych klientów poza Polską.
A to zapewne ma swoje konsekwencje dla polskich firm?
Oczywiście. Na szczęście nasi klienci mają swoje należności ubezpieczone, jednak patrząc w skali całego kraju, to KUKE obejmuje ubezpieczeniami zaledwie ok. 2 proc. polskiego eksportu. Jeżeli więc nasi klienci mają takie wyzwania, to dotyka to również pozostałe podmioty. Obserwujemy liczne przypadki niewypłacalności, m.in. w Niemczech, na Łotwie, ale też poza Europą. Tych gospodarczych wyzwań jest więc cały czas sporo.
Jak przekonujecie kolejne firmy do korzystania z ubezpieczeń należności?
Najlepiej działając na konkretnych przykładach. Podczas spotkań z biznesem pokazujemy, że odpowiednie instrumenty istnieją i spełniają swoją funkcję. Niestety przedsiębiorcy sobie o nich przypominają dopiero wtedy, kiedy jest faktycznie najtrudniej. Np. w pierwszym roku pandemii mieliśmy bardzo duży wzrost zainteresowania naszymi instrumentami. Kolejne istotne pogorszenie sytuacji eksporterów przyniosła wojna w Ukrainie. I w takich sytuacjach to zainteresowanie ubezpieczeniami rośnie.
Natomiast w okresach względnej stabilizacji, kiedy panuje przekonanie, że wszystko działa „normalnie”, te narzędzia bywają postrzegane bardziej jako koszt niż jako zabezpieczenie. I to jest dla nas duże wyzwanie.
Jak dziś wygląda finansowanie firm w tych niestabilnych czasach i jaką rolę odgrywa KUKE?
Właśnie w turbulentnych czasach widać, jak bardzo potrzebne są nasze instrumenty. Mówiłam dotąd o ubezpieczeniach handlu, ale działamy też szerzej. Naszymi klientami są banki. Wspieramy poprzez nie przedsiębiorców w pozyskiwaniu finansowania obrotowego i inwestycyjnego – poprzez lewarowanie tego finansowania i umożliwienie bankom zwiększenie akcji kredytowej, jeśli pojawia się taka potrzeba. Zwłaszcza w momentach, gdy firmy najbardziej tego potrzebują. Robimy to zarówno w obszarze transformacji energetycznej, jak i dla eksporterów – i mamy nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli działać w jeszcze szerszym zakresie.
Transformacja energetyczna to temat, który coraz silniej oddziałuje na całą gospodarkę. Jak widzicie tutaj swoją rolę?
KUKE przede wszystkim włącza się w zabezpieczenie finansowania, co oznacza, że umożliwiamy pozyskiwanie środków na realizację projektów. Mieliśmy przyjemność uczestniczyć w największej ostatnio transakcji zapewnienia finansowania dla budowy farm wiatrowych na Bałtyku przez firmy Polenergia i Equinor. Zaangażowanych w to było ponad 20 instytucji finansowych. Uczestniczyłam w kilku spotkaniach na EKF w Sopocie i choć każdy nieco inaczej szacuje skalę potrzeb, to wszyscy są zgodni, że koszty transformacji będą gigantyczne i zastanawiają się, czy tych pieniędzy w naszym sektorze bankowym wystarczy i skąd mają pochodzić dodatkowe środki. Właśnie po to jesteśmy – we współpracy z bankami i innymi instytucjami – by móc to finansowanie lewarować i zwiększać jego dostępność.
—not. Jakub Mikulski
Partner rozmowy: KUKE S.A.