Poszło o poczucie sprawiedliwości. John Terry, kapitan reprezentacji, „enfant terrible" angielskiego futbolu (sypiał z dziewczyną kolegi z drużyny), podczas meczu ligowego Chelsea z Queens Park Rangers miał nazwać Antona Ferdinanda „pier... m czarnuchem". W reprezentacji gra wielu czarnoskórych piłkarzy, dlatego FA (Angielska Federacja Piłkarska) zdecydowała się odebrać mu opaskę kapitana.
Trener Fabio Capello najpierw przyjął tę decyzję do wiadomości, a później w wywiadzie dla włoskich mediów powiedział, że to niedopuszczalne, by skazywać piłkarza przed wyrokiem. A sprawa w sądzie ma się skończyć dopiero po mistrzostwach Europy. Terry'emu grozi maksymalnie dwa i pół tysiąca funtów grzywny.
Capello w środę wieczorem pojechał na spotkanie z szefami angielskiej federacji i podał się do dymisji. Prezes David Bernstein powiedział, że rozumie frustrację Capello, ale nie może się pogodzić ze złamaniem przez trenera zakazu komentowania decyzji FA dla prasy. Capello powiedział agencji Italpress: – Oni mnie obrazili i zniszczyli mój autorytet. Stworzyli sztuczny problem dla drużyny, nie mogłem się z tym pogodzić.
Co już charakterystyczne dla obecnych czasów, piłkarze odezwali się na Twitterze. Jack Wilshere bardzo żałował trenera, Alan Shearer stwierdził, że jest w szoku. Kiedy Wayne Rooney także napisał o swoim zdziwieniu, odezwał się Roy Keane, sugerując, żeby napastnik Manchesteru zajął się swoimi sprawami, bo na boisku jakoś pomagać Capello mu się nie chciało. W Anglii rozpoczęła się medialna wojenka, która tradycyjnie zmniejsza szanse drużyny przed wielkimi turniejami.
Faworytem mediów, kibiców i piłkarzy w wyścigu po sukcesję po Włochu jest Harry Redknapp, trener naturszczyk, w zawodzie od 29 lat. Można go kochać lub nienawidzić, uczuć pośrednich nie wywołuje. Metody pracy ma staroświeckie, liczy na nos, a nie analizę taktyczną. Do wielkiej gry wrócił dopiero ostatnio, kiedy z sukcesami prowadzi Tottenham Hotspur. Nie wiadomo, czy zgodzi się opuścić klub, ani czy klub zgodzi się poświęcić go dla reprezentacji.