Wasze rozwiązania mogą się nie spodobać waszym konserwatywnym wyborcom.
Będziemy rozmawiać, choć moim zdaniem nie mają sensu regulacje odgórne, ustanawiane przez państwo w kwestiach, w których człowiek powinien kierować się wiarą i jej przykazaniami. Powiem więcej, takie regulacje są wyrazem strachu ludzi, którzy najprawdopodobniej nie ufają sami sobie i sile swej wiary. Państwo nie powinno ograniczać nikomu tego, co nakazuje wiara. To jest zadanie Kościoła, nie państwa, i kwestia indywidualnego sumienia każdego z nas. Jeśli więc dozwolimy np. na związki partnerskie jako ułatwienie dla ludzi niewierzących, to czego się obawiamy jako katolicy?
To indywidualne sumienie posłów PO zostało trochę nagięte pod koniec zeszłej kadencji, gdy obowiązywała dyscyplina klubowa nakazująca odrzucenie projektu zakazującego aborcji.
Ponieważ w tym projekcie było wiele fatalnych zapisów, które negowały potrzebę badania kobiet w ciąży, badania stanu płodu itp. Był to projekt, który w przypadku powikłań właściwie skazywał kobietę na śmierć, nie dając wyboru. Tak zbudowanej ustawy nie mogliśmy w żadnym wypadku zaakceptować.
Z kim się pan ostatnio częściej widuje, z premierem Tuskiem czy ze Schetyną?
Siłą rzeczy częściej widuję się z wiceprzewodniczącym Schetyną, bo obaj wspólnie pracujemy w Sejmie, w klubie.
Czyli w PO istnieją jeszcze stare podziały frakcyjne.
Frakcji nie ma, lecz różne punkty widzenia mają miejsce cały czas, bo jesteśmy partią bardzo szeroką, jeśli chodzi o skrzydła ideowe, konserwatywne czy liberalne i o sposób myślenia w kwestiach państwa czy nawet naszych sprawach wewnętrznych. Dzisiaj kontury tych podziałów są jednak o wiele mniej wyraziste, niż były w poprzedniej kadencji.
Pojawiają się jednak głosy w PO, że może należałoby zmienić szefostwo klubu.
Dziś potrzebna nam jest jedność i wspólne działanie. Pamiętam oczywiście, że mała grupa posłów nie poparła mojej kandydatury, więc część z tych osób mogła wciąż jeszcze nie zmienić zdania. Jeśli chodzi o zarządzanie klubem, to w czasach trudnych, przy tak małej przewadze trudniej się też zarządza. Tym bardziej że jesteśmy pod ostrzałem zarówno opozycji, jak i części mediów, którym nie podobają się nasze projekty. Środowiska, których przywileje są ograniczane, także nie są naszymi sprzymierzeńcami. Ale nie widzę żadnych oznak, które wskazywałyby, że władze klubu są źle postrzegane. Staramy się uczciwie zapracować na dobrą opinię naszych koleżanek i kolegów i uwzględniać ich głosy we wszystkim, czym się zajmujemy.
Czy są oznaki wskazujące, że Grzegorz Schetyna mógłby wrócić do rządu?
Najwięcej zależy w tej kwestii od pana premiera, ale nie sądzę, aby to było w najbliższym czasie możliwe.
Szeregowi posłowie są coraz bardziej sfrustrowani, bo widzą, że coś niepokojącego się dzieje w sondażach, rozmawiają z wyborcami, niezadowolonymi z planów rządu, a do tego mają żal do premiera, że przypomniał sobie o nich dopiero, gdy zaczęły się kłopoty. Co na to szefostwo klubu?
Nie przesadzajmy z tym czarnym obrazem. Jeśli chodzi o prace w klubie, kilka tygodni temu dałem zielone światło projektom poselskim. W tej chwili każdy, kto ma dobre pomysły, może przyjść i zacząć je realizować. Jeśli zaś chodzi o kwestie spotkań z wyborcami, to nie mogą one być łatwe w momencie wprowadzania trudnych i dużych zmian. Ale nie zostawiamy posłów samych. Przygotowaliśmy materiały, którymi na tych spotkaniach parlamentarzyści mogą się posługiwać, aby tłumaczyć ludziom, dlaczego reformy są niezbędne. Czas trudny na pewno nie sprzyja entuzjazmom, zwłaszcza kiedy trzeba ludziom mówić wprost, że musimy na razie powściągać swoje apetyty, aby Polska mogła w równym, dobrym tempie gonić zamożniejszą Europę.
Platforma może przegrać jedynie ze sobą i własnymi słabościami – powiedział kiedyś premier Tusk. Czy takim zagrożeniem może dziś okazać się sojusz Grzegorza Schetyny z ludźmi dawnej spółdzielni Cezarego Grabarczyka?
Przecież brak podziałów, na czym mi, jako szefowi klubu najbardziej zależy, może być tylko dobrą nowiną. Słabość mogłaby się pojawić dopiero wraz z kunktatorstwem, myśleniem antyreformatorskim, którego w PO nigdy dotąd nie było. Platforma powstała po to, aby Polskę zmieniać i reformować. Nigdy w PO nie było patrzenia na władzę jako na coś, w czym należy jak najdłużej trwać lub bez umiaru z niej korzystać. Nigdy nie mieliśmy takiego podejścia i mam nadzieję, że Platforma nigdy taka nie będzie.
—rozmawiali Michał Szułdrzyński i Kamila Baranowska