Od uroczystości na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku zaczęły się obchody drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej w Rosji. Na czele polskiej delegacji stał minister kultury Bogdan Zdrojewski. Stronę rosyjską reprezentował przewodniczący Dumy Państwowej Siergiej Naryszkin – trzecia osoba w państwie.
Uroczystość miała bardzo skromny charakter. Zaczęła się od modlitw ekumenicznych zmówionych przez duchownych z ordynariatów katolickiego, prawosławnego i księdza z ewangelickiego duszpasterstwa wojskowego. Następnie Bogdan Zdrojewski odczytał listę ofiar. Potem w towarzystwie braci zmarłego gen. Franciszka Gągora złożył przy brzozie – tam ma stanąć monument ku czci ofiar smoleńskiej tragedii – wieniec z biało-czerwoną szarfą bez napisów. W 120-osobowej delegacji byli bliscy ok. 20 ofiar katastrofy, m.in. Izabela Saryusz-Skąpska i Paweł Deresz.
Przed uroczystościami minister tłumaczył "Rz", dlaczego nie wmurowano kamienia węgielnego pod pomnik. – Nie pozwoliły na to warunki pogodowe. Poza tym, nim przystąpimy do prac budowlanych, chcemy spełnić prośbę wielu rodzin. Zależało im, by teren, gdzie stanie monument, jeszcze raz spenetrować, by była pewność, że nie ma tam żadnych szczątków – powiedział Zdrojewski. Dodał, że wstępnie uzgodniono treść napisu na pomniku. – Zostanie spełniona wola rodzin, które proszą, by zaznaczyć, że ich bliscy lecieli do Smoleńska, by uczcić pamięć pomordowanych w Katyniu. Napis będzie po polsku i po rosyjsku. Strona rosyjska akceptuje jego treść – mówił. Na pomniku znajdą się też nazwiska wszystkich ofiar katastrofy.
Z Siewiernego delegacja udała się do Katynia, gdzie odprawiono mszę z elementami ekumenicznymi w intencji oficerów pomordowanych tu 72 lata temu i ofiar katastrofy smoleńskiej oraz złożono wieniec.
Część rodzin źle odebrała to, że na tablicy przedstawiającej reprezentantów polskich władz, którzy odwiedzili cmentarz katyński, zabrakło miejsca dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Ostatnie zdjęcie, jakie się tu znalazło, przedstawiało wizytę Donalda Tuska z 7 kwietnia 2010 r. A najsmutniejsze jest, że nie ma żadnej wzmianki o tym, co się stało trzy dni później – mówiła "Rz" Kinga Chałacińska, której dziadek został zamordowany 72 lata temu.