Napisała o tym rosyjska „Niezawisimaja Gazieta". „Rosja chce utrzymać swoją obecność wojskową w Naddniestrzu. Co więcej, chce tam rozmieścić stację radiolokacyjną Woroneż" – powiedział jej „wysoko postawiony" urzędnik. Oficjalnie jednak Ministerstwo Obrony w Moskwie twierdzi, że nie ma takich planów.
Pogłoski o możliwości wykorzystania przez Rosję separatystycznego Naddniestrza w granicach Mołdawii pojawiły się już w marcu, gdy prezydent Dmitrij Miedwiediew mianował Dmitrija Rogozina – stałego przedstawiciela Rosji przy NATO – swoim specjalnym przedstawicielem w tamtym regionie. Wówczas to w Bukareszcie i Kijowie zaczęto mówić, że Rosjanie zamierzają rozmieścić tam rakiety typu Iskander.
Kilka dni temu Naddniestrze zupełnie niespodziewanie odwiedził rosyjski minister obrony Anatolij Serdiukow. To wzburzyło Kiszyniów. Do mołdawskiego MSZ wezwano ambasadora Rosji i wręczono mu notę protestacyjną. – Widać wyraźnie, że Rosja w ogóle nie przejmuje się faktem, iż Mołdawia jest niepodległym państwem, a Naddniestrze uważa za swoją gubernię – powiedziała „Rz" Corina Fusu, wiceszefowa Partii Liberalnej i deputowana do parlamentu.
Pani Fusu nie chciała komentować pogłosek o ewentualnych planach w sprawie radaru. – To problem nie tylko nasz, ale i UE oraz USA – powiedziała. Wczoraj Rogozin gościł w głównym mieście Naddniestrza, Tyraspolu, a mołdawscy liberałowie sugerowali, by nie przyjmować go w Kiszyniowie.
Krążą też pogłoski o rosyjskich planach ulokowania radaru w Armenii wobec kłopotów z bazą w Azerbejdżanie. Za jej dzierżawienie Azerowie chcą aż 300 milionów dolarów rocznie (dotąd tylko siedem).