Wszystkie paczki zagraniczne trafiają do urzędu pocztowego przy ul. Łączyny na Ursynowie w Warszawie. W olbrzymim magazynie wyrywkowo poddawane są one kontroli przez celników.
Co decyduje o tym, że pakunek trafia w ręce funkcjonariuszy i jest otwierany? – To efekt naszej analizy – mówi tajemniczo Piotr Tałałaj, rzecznik warszawskiej izby celnej. Celnicy nie chcą ujawniać szczegółów, jak walczą z przemytnikami. Wiadomo, że paczki są prześwietlane, a celnicy mają też urządzenia pozwalające zbadać, czy znajdują się w nich materiały wybuchowe lub broń. Pakunki są także obwąchiwane przez psy, które specjalizują się w wykrywaniu narkotyków.
Nie bez znaczenia jest też waga paczki. – Jeżeli w przesyłce mają być książki, a jest ona lekka, to coś jest nie tak – mówi jeden z funkcjonariuszy. Celnicy nie ukrywają, że bardziej podejrzane są przesyłki nadawane „z" lub „do" krajów Ameryki Południowej – to tradycyjny szlak kokainowy, oraz z Afryki i Azji – stamtąd trafia do nas biżuteria lub parafarmaceutyki wykonane z zagrożonych wyginięciem gatunków zwierząt.
Ostatnio celnicy wyłapali trzy przesyłki, które trafiły do nas ze Stanów Zjednoczonych. Zawierały one unikalne wyroby z kości słoniowej. – Znajdowały się w nich misternie rzeźbione kule, wewnątrz których były mniejsze, niezależnie od siebie ruchome kuliste rzeźby. Całość umieszczona była na stojaku w postaci figurek trzech słoni – tłumaczy jeden z funkcjonariuszy. To starożytna chińska zabawka – układanka symbolizująca szczęście i dobrobyt domu, w którym się znajduje. Wyroby te wykonane są z jednego kawałka kości słoniowej, na aukcjach osiągają cenę tysiąca dolarów.
– Zatrzymaliśmy także przesyłkę z bronią. Nadawca z Warszawy wysłał w paczce do Finlandii cztery pistolety prochowe, innym razem do Stanów Zjednoczonych miała trafić laska z ukrytym ostrzem – informuje Bożena Wyszomirska.