Na dzisiejszym posiedzeniu parlamentarnego zespołu do spraw wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej Berczyński został przedstawiony przez posła PiS Antoniego Macierewicza jako nowy ekspert. Inżynier, który mieszka w USA połączył się z Sejmem poprzez telemost. W taki sam sposób w posiedzeniu brali udział inni eksperci zespołu - prof. Wiesław Binienda i dr Kazimierz Nowaczyk.
- Pracowałem w Boeingu przez 21 lat. Moje doświadczenie jako konstruktora spowodowało moje wątpliwości co do przyczyn i sposobów wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Po obejrzeniu wyników prac prof. Biniendy napisałem do niego, że jako teoretyk i praktyk zgadzam się z przyjętą przez niego metodologią. W ten sposób poznałem prof. Biniendę i zacząłem śledzić publikacje na temat katastrofy - relacjonował Berczyński.
Ekspert odniósł się również do raportów Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Stwierdził, że zaskoczyły go one bardzo małą ilością obliczeń.
- Budzi moje duże zastrzeżenia wyjaśnianie przyczyn katastrofy na podstawie zdjęć jakichś złamanych gałązek. Jeśli, tak jak wynika z raportów, samolot łamał krzaki kilometr przed pasem, piloci przy wysuniętym podwoziu nawet przy gęstej mgle wiedzieliby, że są tuż nad ziemią. Koła musiałyby być wtedy 2 m nad gruntem - wskazywał.
Powstanie analiza rozpadu tupolewa
Berczyński odniósł się również do raportu dr. Grzegorza Szuladzińskiego (australijskiego naukowca, który postawił hipotezę, że w Smoleńsku doszło do wybuchu). W jego opinii doszedł on do słusznych wniosków. - Samolot nie mógłby rozpaść się w ten sposób przy uderzeniu w ziemię - przekonywał. Powołał się na opublikowane w raportach zdjęcia. Jego zdaniem uszkodzenia lewego skrzydła: oderwanie się powłok i grodzi ciśnieniowej, wskazują na wybuch.