W SLD mówią: na kłopoty Miller

Szef Sojuszu zazdrości Donaldowi Tuskowi, iż dwukrotnie poprowadził swoją partię do zwycięstwa

Publikacja: 28.06.2012 01:34

Leszek Miller, szef SLD

Leszek Miller, szef SLD

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Wyrusza pan na wakacyjny objazd kurortów i spotkania z ludźmi. Chce się panu? Odbył pan tysiące takich spotkań.

Leszek Miller: Gdyby mi się nie chciało, to nie byłbym przewodniczącym SLD. Zresztą ta aktywność będzie ograniczona głównie do mojego okręgu wyborczego, czyli do Pomorza.

O czym ludzie chcą słuchać na takich spotkaniach? O bezrobociu czy o związkach partnerskich?

O związkach partnerskich rzadko. Raczej pytają, co się stanie w najbliższej przyszłości w Polsce, co z bezrobociem czy emeryturami. Młodych najbardziej interesuje praca i przyszłość UE.

To może tymi związkami partnerskimi w ogóle nie warto się zajmować? Wasz elektorat jest dość?konserwatywny, jeżeli chodzi o tę sprawę.

Z moich rozmów wynika, że usankcjonowanie związków partnerskich nie stanowi problemu. Trudne do zaakceptowania byłoby prawo do posiadania dzieci przez pary jednopłciowe.

55 proc. Polaków nie ufa Januszowi Palikotowi – więcej niż Jarosławowi Kaczyńskiemu. Część politologów uważa, że wojna SLD z Ruchem Palikota o lewicowość została przez was wygrana.

Nie prowadzimy żadnej wojny z Ruchem Palikota. W Polsce po prostu jest lewica rzeczywista, czyli SLD, Unia Pracy, PPS, różne stowarzyszenia, i lewica mianowana przez publicystów i polityków, czyli Ruch Palikota.

Jednak Ruch Palikota podjął tematy, które zarzuciliście, np. dotyczące neutralności światopoglądowej państwa.

Nigdy ich nie zarzuciliśmy. Palikot walczy z krzyżem w Sejmie, a my w tej sprawie występowaliśmy już w 1997 roku. Nieprawdą jest też, co głosi Palikot, że za czasów rządów SLD Kościół opływał w przywileje.

Od 1997 roku minął szmat czasu. Może dlatego, gdy Palikot przypomniał to w 2011 roku, wydawał się to całkiem nowiutki postulat.

Ten 1997 rok to był tylko przykład. Nie porzuciliśmy sprawy neutralności światopoglądowej. A mamy tę przewagę nad Ruchem Palikota, że nasi liderzy nigdy podczas ślubowania w Sejmie nie mówili: tak mi dopomóż Bóg.

Każdy może zmienić zdanie i wyznanie.

No pewnie, tylko my nie podlegamy aż takim fluktuacjom. Myślę, że wyborcy to cenią, że jesteśmy stabilną siłą polityczną.

Po sondażach specjalnie nie widać różnicy w uczuciach wyborców do SLD i RP.

Ale my zaczynaliśmy tę kadencję z pozycji katastrofalnej. Przeżyliśmy najgorszą klęskę w naszej historii, mamy najmniejszy klub parlamentarny, przez jakiś czas wydawało się nawet, że SLD zniknie. Niektórzy nawet namawiali nas na przystąpienie do Palikota. Dlatego musieliśmy wykonać ogromną pracę, żeby być dzisiaj tam, gdzie jesteśmy. A partia Palikota startowała z pozycji wielkiego triumfu wyborczego. To dużo łatwiejsze.

Chce pan powiedzieć, że to Palikot poniósł klęskę?

Nie chcę tego oceniać. Ruch Palikota nie jest dla nas punktem odniesienia.

Był czas, że każda dyskusja w waszej partii zaczynała się od rozmowy o Palikocie.

Starałem się wyperswadować to moim kolegom i cieszę się, że tego już nie robimy.

Po kwietniowym kongresie, na którym wybrano pana na lidera SLD, w szeregach partii można było usłyszeć, że jest pan dobrym rozwiązaniem na rok, góra dwa. Ale jest mało prawdopodobne, by rządził pan przez cztery lata, bo partii potrzeba młodszego lidera.

Przed kongresem słyszałem też, że jestem nieszczęściem dla SLD, że ciągnę partię w dół. A więc te pokongresowe komentarze nie robiły na mnie większego wrażenia. A jeżeli chodzi o zmianę na stanowisku lidera, to sprawa na cztery lata jest rozstrzygnięta. Nie będzie wcześniej żadnych innych wyborów, więc ci, którzy spekulują, niech się wezmą do pracy.

Czy zamierza pan być przewodniczącym partii tylko przez najbliższe cztery lata, czy dłużej?

To, że zostałem szefem SLD, jest dowodem na głęboki kryzys. Bo gdyby Sojusz lepiej wypadł w wyborach, to na jego czele staliby twórcy sukcesu. A ponieważ wpadliśmy w przepaść, to poproszono mnie o przyjęcie tej roli. Bo mam taką opinię w Sojuszu, że na trudności najlepszy jest Miller.

A więc jeżeli odniesie pan sukces, to nie będzie powodu, żeby rezygnować z funkcji przewodniczącego?

Zamierzam odnieść sukces. Gdybym w niego nie wierzył, tobym się nie podjął przewodniczenia partii. Przez ostatnie sześć lat byłem wolnym człowiekiem i tak mogło pozostać.

A ja miałam wrażenie, że skorzystał pan z pierwszej nadarzającej się okazji, by wrócić na pozycję numer jeden w partii.

To nie tak. Gdybym przegrał ostatnie wybory parlamentarne, byłby to mój polityczny koniec. Ale wygrałem i uznałem, że nie mogę stać z boku, gdy Sojusz jest w tarapatach. Szkoda mi było ludzi, z którymi współpracowałem. Poza tym ta partia to kawał mojego życia.

Kto pana zdaniem wygra następne wybory: PO czy PiS?

SLD.

Niech pan nie oszukuje naszych czytelników.

Nie znam szefa partii, który nie chce wygrać wyborów. Jestem przekonany, że SLD będzie współrządził po następnych wyborach. Bo przez ostatnie 20 lat nikomu nie udało się zdobyć bezwzględnej większości głosów. Za trzy lata będzie podobnie.

Przez 20 lat nikomu nie udało się wygrać wyborów dwa razy z rzędu, dopóki nie nastała Platforma Obywatelska.

Tak. To jest wielki sukces Donalda Tuska. Bardzo mu tego zazdroszczę. Każdy by chciał być liderem, który dwukrotnie poprowadził partię do zwycięstwa.

A czy dojdzie w tej kadencji do przetasowań w koalicji?

Zdecydowanie nie. Opowieści o rozpadzie koalicji czy wcześniejszych wyborach można między bajki włożyć.

PSL zaczęło się ustawiać w roli partii, która jest w rządzie i zarazem w opozycji. To może wreszcie zdenerwować Tuska.

To jest ulubiona pozycja PSL. Jak słyszę o kampanii przeciwko likwidacji małych sądów, to śmiech mnie ogarnia. Przecież jeżeli PSL ma inne zdanie, to Waldemar Pawlak powinien to postawić na posiedzeniu Rady Ministrów. A jeżeli nie jest w stanie, to powinien wystąpić z rządu.

Widzę, że naszły pana wspomnienia z czasów wspólnych rządów z PSL.

Oczywiście. W pewnym momencie było tak, że przychodząc do Sejmu, nigdy nie wiedzieliśmy, czy PSL będzie głosowało z rządem, czy przeciwko niemu.

—rozmawiała Eliza Olczyk

Rz: Wyrusza pan na wakacyjny objazd kurortów i spotkania z ludźmi. Chce się panu? Odbył pan tysiące takich spotkań.

Leszek Miller: Gdyby mi się nie chciało, to nie byłbym przewodniczącym SLD. Zresztą ta aktywność będzie ograniczona głównie do mojego okręgu wyborczego, czyli do Pomorza.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!