Jak ustalił portal TVN24, załoga odmówiła wykonania operacji a decyzję tą popierał wysoki rangą przedstawiciel MON i zarazem członek "Komisji Millera".
W dniu katastrofy, 10 kwietnia w godzinach popołudniowych do Smoleńska poleciało trzech pierwszych prokuratorów wojskowych – szef NPW płk Krzysztof Parulski, jego rzecznik płk Zbigniew Rzepa i Wojskowy Prokurator Okręgowy w Warszawie płk Ireneusz Szeląg. Kolejni wyznaczeni przez Naczelnego Prokuratura Wojskowa przybywali do stolicy, a następnie mieli na polecenie Parulskiego, jak najszybciej udać się do Smoleńska.
W toku rozmów między prokuratorami polskimi i rosyjskimi, prokuratorzy polscy uzyskali zgodę na uczestniczenie w czynnościach procesowych podejmowanych przez Rosjan. Jednocześnie strona rosyjska podkreśliła, że pierwsze sekcje właśnie się rozpoczynają. Obydwie strony ustaliły też, że ze względu na specyfikę sytuacji sekcje powinny zostać wykonane "w terminie możliwie najkrótszym".
Od tego momentu Polacy mogli swobodnie uczestniczyć w działaniach strony rosyjskiej. Prokuratorzy polscy nie zdążyli jednak dojechać do Moskwy. Naczelna Prokuratura Wojskowa tłumaczy zaistniałą sytuację tym, że grupa ekspertów nie zdarzyła na samolot premiera o godzinie 17. Kilkadziesiąt minut później, skompletowana już grupa miała wylecieć wojskową CASĄ.
Załoga CASY, zgodę na przelot od Moskwy dostała o godzinie 17.40. Jednocześnie w wyniku otrzymania informacji o trudnych warunkach pogodowych na lotnisku Smoleńsk-Północny, załoga rozpoczęła konsultacje z Inspektoratem.