Nauka polskiego źle widziana

Polska młodzież w białoruskiej Lidzie nie może się już przygotowywać do egzaminów na studia humanistyczne w naszym kraju

Aktualizacja: 13.11.2012 00:31 Publikacja: 13.11.2012 00:29

W Lidzie około 40 procent mieszkańców to Polacy

W Lidzie około 40 procent mieszkańców to Polacy

Foto: Wikipedia

Korespondencja z Grodna

Szefowie państwowych placówek oświatowych zmuszają nauczycieli do odejścia z pracy, bo według nich programy nauczania polskiej historii, kultury i języka, z których korzystają, są „niewłaściwe".

Pierwszą ofiarą czystki padł  jeden z liderów społeczności polskiej Lidy, prezes i założyciel Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej Aleksander Kołyszko. – Napisałem podanie o zwolnienie, żeby nie wyrzucono mnie dyscyplinarnie – mówi „Rz" polski działacz, do wczoraj wykładający język polski i historię Polski w lidzkim Centrum Twórczości Dzieci i Młodzieży. Kołyszko tłumaczy, że został odsunięty od prowadzenia zajęć, gdyż władze placówki nie zatwierdziły opracowanego przez niego programu nauczania.

– To prawda, że Kołyszko miał problem z programem nauczania i się zwolnił – potwierdza w rozmowie z „Rz" wicedyrektor centrum  Irina Jankowska. Nie chce wytłumaczyć, na czym polegają pretensje do Kołyszki, dowodząc, że „nie może o tym mówić przez telefon".

Kołyszko twierdzi zaś, iż pretensje do jego programu nauczania sprowadzały się do tego, że nie odpowiadał on wytycznym białoruskiej historiografii. – Rzecz w tym, że ja przygotowywałem młodzież do zdawania egzaminów na studia w Polsce i nie mogłem wykładać historii Polski w ograniczonym, a nawet wypaczonym przez pryzmat białoruskiej historiografii zakresie – tłumaczy. Dodaje, że nieoficjalnie usłyszał, iż nie miałby problemów z pracą, gdyby nie osiągał sukcesów  w przygotowaniu lidzkiej młodzieży na studia w Polsce.

– Powiedziano mi, że powinienem przygotowywać młodzież do studiów na Białorusi, a nie w Polsce, na co odparłem, że tym się zajmuje przecież cały państwowy system edukacji! – opowiada pedagog i polski działacz.

Dzięki staraniom Aleksandra Kołyszki tylko w tym roku na kierunki humanistyczne w polskich uczelniach wyższych dostało się około 30 młodych Polaków z Lidy. – Oczywiście nie porzucę swoich uczniów i będę ich dokształcał w ramach prywatnych korepetycji, aby mogli zdawać egzaminy w przyszłym roku – przyznaje Kołyszko.

Jak twierdzi, jego odejście jest tylko początkiem pozbywania się polskich pedagogów w Lidzie. Pod znakiem zapytania jest bowiem dalsza praca nauczyciela języka polskiego Wiktora Worono. Nauczycielowi temu również nie zatwierdzono programu nauczania, ale już w innej placówce, w lidzkim Centrum Turystyki i Krajoznawstwa. Dodatkową okolicznością obciążającą dla pana Wiktora może być to, że należy on do nielegalnego z punktu widzenia władz białoruskich Związku Polaków na Białorusi (ZPB) pod kierownictwem Anżeliki Orechwo.

Nie mają problemów z zatwierdzaniem programów nauczania polskiej historii, kultury i języka nauczyciele, pracujący z ramienia ZPB działającego pod kierownictwem Mieczysława Łysego, nieuznawanego przez Warszawę, ale uważanego przez Mińsk za jedynego legalnego prezesa organizacji. Prowadzą oni zajęcia między innymi w lidzkim Domu Polskim.

– Tyle tylko, że poziom nauczania tam jest taki, że młodzież aspirująca do studiów w Polsce woli dokształcać się u mnie i u kolegi Worono – mówi Aleksander Kołyszko.  Z relacji swoich uczniów, którzy zrezygnowali z nauki w Domu Polskim na rzecz jego zajęć, działacz polski się dowiedział, iż historię Polski nauczyciele z ZPB Łysego wykładają na podstawie białoruskich podręczników, tłumacząc na język polski wybrane fragmenty.

Lida jest jednym z największych skupisk Polaków na Białorusi. W tym stutysięcznym mieście w obwodzie grodzieńskim nasi rodacy stanowią około 40 procent ludności, ustępując pod względem liczebności tylko Białorusinom, których w Lidzie mieszka blisko 45 procent.

Mimo tak licznej reprezentacji Polaków szkolnictwo polskie w Lidzie w ostatnich latach zanika. Ogólna liczba dzieci uczących się języka polskiego w różnych formach nie przekracza tysiąca. Język polski jako przedmiot jest wykładany tylko  w jednej z 17 lidzkich szkół średnich  i tylko w klasach od pierwszej do piątej.

– To kropla w morzu zapotrzebowania – uważa prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej. Dodaje, iż jedną z przyczyn upadku szkolnictwa polskiego w Lidzie jest to, że władze „na wszelkie sposoby starają się ograniczyć możliwości nauczania polskich języka, historii i kultury".

Korespondencja z Grodna

Szefowie państwowych placówek oświatowych zmuszają nauczycieli do odejścia z pracy, bo według nich programy nauczania polskiej historii, kultury i języka, z których korzystają, są „niewłaściwe".

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!