Stuletni młyn wiatrowy typu „koźlak" , to nie była najbardziej trafiona inwestycja samorządowców na Woli.
Urzędnicy kupili go we wsi Wola Korycka Dolna pod Garwolinem w 2007 roku, gdy burmistrzem dzielnicy był Marek Andruk z PO. Ale on tylko sfinalizował pomysł, który sięgał jeszcze końca lat 90.
Wiatrak miał zostać odrestaurowany i stanąć w parku Sowińskiego. To miało być nawiązanie do historii dzielnicy – Młynowa. Miał być wizytówką Woli, symbolem jej młynarskich tradycji, atrakcją turystyczną.
Do dziś jednak młyn w postaci stosów nadpróchniałych, przeżeranych przez korniki desek i maszynerii leży w magazynie Polskiej Pracowni Konserwacji Zabytków przy ul. Wójcickiego. Trzeba byłoby go poskładać niczym z puzzli. A na jego ustawienie w parku nie ma pieniędzy.
Choć zakup był stosunkowo niedrogi jak na budżet dzielnicy – 26 tys. zł – to na dokumentację związaną z tym projektem urząd dzielnicy wydał już prawie ćwierć miliona zł, a jego utrzymanie przez ostatnie pięć lat pochłonęło już 400 tys. zł. A złożenie to kolejne 600–800 tys. zł. – To nie była, delikatnie mówiąc, wzorowo skalkulowana pod względem finansowym inwestycja – przyznaje dziś rzecznik urzędu dzielnicy Monika Beuth-Lutyk. – A skoro nadal nie ma widoków na to, by dzielnica znalazła pieniądze na złożenie i postawienie zabytku, trzeba było podjąć decyzję, co dalej robić.