To oznacza, że ratusz najpewniej nie zdąży wybrać wykonawców przed 1 lipca, a stolicę czeka gigantyczny bałagan związany z początkiem śmieciowej rewolucji.
Jeszcze zanim do ratusza wpłynęły skargi od potencjalnych oferentów, wśród przedsiębiorców krążyła opinia, że warszawski przetarg jest tak napisany, że mogą go wygrać tylko dwie firmy: Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania (które dziś obsługuje ok. 30 proc. rynku) oraz obecny lider (pozyskujący klientów głównie niską ceną) firma Lekaro.
I rzeczywiście tych firm nie ma wśród skarżących. Nieprawidłowości w specyfikacji przetargowej wytykają natomiast Remondis, Sita, Partner i Byś.
- Kryteria oceny ofert w sposób nieuzasadniony uprzywilejowują jednego wykonawcę Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania - pisze wprost przedstawiciel Remondis. – Specyfikacja narusza zasadę równego traktowania podmiotów.
Firmy krytykują też ustalenie przez miasto ryczałtowego sposób wynagrodzenia za odebrane odpady – niezależnie od ich ilości. Oraz wymóg dysponowania miejscami na składowiskach, potrzebnymi do składowania przez kolejne trzy lata. Zdaniem skarżących nic nie uzasadnia żądania przez miasto gwarancji na składowanie tak dużej ilości odpadów (ok. 333 tys. ton rocznie) podczas gdy na istniejących dziś składowiskach w Klaudynie i Otwocku nie ma miejsca na aż tyle śmieci.