Jan Englert, aktor, reżyser, pedagog, dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie
Dopiero od pana się dowiaduję o tej przykrej nowinie. Trudno będzie wyjść poza banał, wspominając takiego człowieka. To jeden z najwybitniejszych ludzi teatru, dramaturgów XX i XXI wieku w Europie. Również jedna z najwybitniejszych postaci polskiej kultury. Obok Tadeusza Różewicza to jedyny tak wybitny twórca dramatów. A sztuka pisania dramatu wydaje mi się jedną z trudniejszych. Mrożek dyktował nam, Polakom, sposób patrzenia na rzeczywistość, wyznaczał kierunek myślenia inteligencji. Humor Mrożkowski towarzyszył nam od lat, był drogowskazem. Coraz więcej ludzi kultury, którzy kształtowali całe pokolenia, niestety odchodzi.
Grałem w czterech prapremierach Mrożka, u Erwina Axera i Kazimierza Dejmka. Kto ze środowisk inteligenckich – o ile taka formacja jeszcze istnieje – nie widział „Tanga", powinien nadrobić tę zaległość. Ostatnio najgłośniej było o inscenizacji w reżyserii nieżyjącego już Jerzego Jarockiego z 2009 r. Spektakl z sukcesem udało się przenieść do Teatru Telewizji. Mrożek jednak nie obejrzał tego spektaklu. Bał się tego, że Jarocki poprawi – w pozytywnym znaczeniu – jego dramat. A szkoda, bo to wybitne przedstawienie.
W Teatrze Narodowym mamy w planach spektakl „Dowód na istnienie drugiego" o spotkaniu Mrożka z Gombrowiczem, napisany przez Macieja Wojtyszkę. Będziemy pilnowali, żeby Mrożek był przedstawiony prawdziwie – tym bardziej teraz – jako wielki człowiek.
Krzysztof Zanussi, reżyser i producent filmowy
Sławomir Mrożek dla mojego pokolenia był sztandarowym pisarzem. Pisał tak, że to wszystko wydawało się czytelne, a zarazem nie do uchwycenia przy prostej lekturze. W 1982 roku w Mediolanie miałem okazję wystawić jego słuchowisko radiowe „Rzeźnia" i to była sztuka wtedy szalenie ostra, bardzo aktualna. Wymierzona w głupotę tamtych czasów, ale głupota jest wieczna. Sztuka się więc nie zestarzała. Samego Mrożka pamiętam z czasów studiów filmowych w Łodzi. Mój kolega Janusz Majewski obsadził go w jednej ze swoich etiud. Od tego czasu przy wielu publicznych okazjach miałem okazję spotykać Mrożka. Czytając jego utwory, największą przyjemność czerpałem z zawartej w nich ironii.
Prof. Jerzy Jarzębski, historyk literatury, UJ
Należę do pokolenia, które wychowało się na Mrożku. Czytaliśmy jego sztuki i chodziliśmy na jego przedstawienia. Identyfikowaliśmy się ze specyficznym humorem, który Mrożka cechował, zwłaszcza z jego poczuciem absurdu rzeczywistości, w której żyliśmy wszyscy. Mówiliśmy na co dzień Mrożkiem. Powiedzenie „zupełnie jak z Mrożka" wzięło się stąd, że był znakomitym obserwatorem i miał wspaniałą umiejętność parodiowania sytuacji i języka różnych środowisk: polityków, chłopów, inteligentów. Patrzył krytycznie nie tylko na rzeczywistość komunistyczną, ale również na tę późniejszą. Lubię nie tylko jego dramaty – „Emigrantów", „Tango", „Indyka", ale również bardzo osobiste scenariusze filmowe – „Wyspę Róż" i „Amora".