Więcej o wyprawie Tybet 2013 i poprzednie odcinki relacji
20 sierpnia 2013, Osz
stan licznika: 14 242 km
Ponieważ lało cały dzień, nie zrobiłem żadnego sensownego zdjęcia. Wielka szkoda, bo na zachód od Kaszgaru malowniczość gór przekracza wszelkie wyobrażenie. Wszystkie kolory kakao! Z mlekiem, śmietanką, albo bez. Toczone erozją skały i piargi przybierają fantastyczne kształty, których Salwador Dali by się nie powstydził. Ale co z tego? Skoro leje...
Ponieważ jesteśmy w Chinach, niczego nie można być pewnym do końca. Wczoraj umówiliśmy się z przewodnikiem, że startujemy o 10.00, a o 12.00 wspinamy się pod Łuk Shiptona (najwyższy na świecie). Koło 16.00 przekraczamy granicę Kirgizji. Tymczasem o 9.00 przewodnik nas pogonił do aut, bo odprawa celna możliwa jest do 13.30. Rzekomo... Łuk Shiptona został za naszymi plecami, a my w deszczu i błocie (bo droga oczywiście w przebudowie) potoczyliśmy się w stronę inaczej życzliwej turystom Kirgizji. Zamiast więc opowiadać o wątpliwych przyjemnościach związanych z odprawą na chińskiej granicy (oczywiście owa 13.30 była bujdą na resorach), wolę wrócić do wczorajszej kaczki po pekińsku.