Wyprawa Tybet 2013. Sztuka robienia potraw z niczego

Publikacja: 21.08.2013 13:20

Kulinarnie

Kulinarnie

Foto: DISCOVER 4X4

Więcej o wyprawie Tybet 2013 i poprzednie odcinki relacji

20 sierpnia 2013, Osz

stan licznika: 14 242 km

Ponieważ lało cały dzień, nie zrobiłem żadnego sensownego zdjęcia. Wielka szkoda, bo na zachód od Kaszgaru malowniczość gór przekracza wszelkie wyobrażenie. Wszystkie kolory kakao! Z mlekiem, śmietanką, albo bez. Toczone erozją skały i piargi przybierają fantastyczne kształty, których Salwador Dali by się nie powstydził. Ale co z tego? Skoro leje...

Ponieważ jesteśmy w Chinach, niczego nie można być pewnym do końca. Wczoraj umówiliśmy się z przewodnikiem, że startujemy o 10.00, a o 12.00 wspinamy się pod Łuk Shiptona (najwyższy na świecie). Koło 16.00 przekraczamy granicę Kirgizji. Tymczasem o 9.00 przewodnik nas pogonił do aut, bo odprawa celna możliwa jest do 13.30. Rzekomo... Łuk Shiptona został za naszymi plecami, a my w deszczu i błocie (bo droga oczywiście w przebudowie) potoczyliśmy się w stronę inaczej życzliwej turystom Kirgizji. Zamiast więc opowiadać o wątpliwych przyjemnościach związanych z odprawą na chińskiej granicy (oczywiście owa 13.30 była bujdą na resorach), wolę wrócić do wczorajszej kaczki po pekińsku.

Jest emanacją delikatności i wyrafinowania chińskiej kuchni (w wydaniu stołecznym). A już rozbieranie jej na drobne paseczki przy pomocy tasaka, to maestria godna sybarytów.

Na drugim biegunie doświadczeń kulinarnym tej podróży umieszczam piekło kuchni syczuańskiej. Nie ma pojęcia o pikantności, kto „Syczuanu” w wersji oryginalnej nie spróbował. Jednak pod „piekłem” schowana jest istna paleta wszystkich smaków świata. Kuchnia chińska to sztuka robienia potraw z niczego. Zdarzało nam się, że z braku wspólnych języków, zamiast dialogować z kelnerką, szliśmy po prostu do kuchni i palcem pokazywaliśmy kucharzowi, co chcemy. A bywało, że w kuchni (czasem paskudnej, brudnej kanciapie) miał trochę zieleniny, przypraw i kurze łapki. I potrafił zrobić z tego kilka dań. Świetnych!

Kuchnia tybetańska była bardziej ciekawostką niż kulinarnym przeżyciem. Popróbowaliśmy jaka w kilku postaciach. Smakowało mało skomplikowanie. Do herbaty z jaczym masłem też się nie przekonaliśmy. Również w Ujgurii – choć uwielbiam baraninę w każdej postaci – nadziwić się nie mogłem, że przez tyle setek lat sąsiedztwa z Chinami miejscowi nie nauczyli się używać przypraw. Praktycznie traktują potrawy wyłącznie solą! Jak na mój gust, szkoda. Jednak szaszłyk i tak był naszym wielkim przyjacielem. O pieczywie tego powiedzieć nie potrafię, bo 3 godziny po wyjęciu z pieca jest twarde jak kamień.

Pożegnaliśmy Chiny i Ujgurię w prostej (żeby nie powiedzieć: brudnej i odstręczającej) garkuchni dla szoferaków. Dwóch facetów kręciło ręcznie makaron, wyglądało to jak skakanie ze skakanką. Dwóch następnych w kotle gotowało makaron oraz jakąś formę mięsnej i w drugiej wersji bezmięsnej potrawki. Nakładali całość na talerze palcami. Kobiety myły naczynia w kotle z niezmienianą od kilku dni wodą. A było pysznie! Łapczywie siorbaliśmy z talerza resztki sosu. Ciągniony makaron był al dente. Bomba! Czyli jednak można.

W ostatniej chwili wcale nie chciało się wyjeżdżać...

Szczegóły na www.rp.pl/Tybet2013 oraz na stronie www.discover4x4.com.

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!