Kieliszek wina zamiast chrztu

Cezary Wilk, piłkarz drugoligowego hiszpańskiego klubu Deportivo La Corunia, o życiu i grze w Galicji.

Publikacja: 19.03.2014 03:00

Cezary Wilk ma 28 lat, do Hiszpanii wyjechał po trzech latach gry w Wiśle Kraków

Cezary Wilk ma 28 lat, do Hiszpanii wyjechał po trzech latach gry w Wiśle Kraków

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Rz: Po transferze do Hiszpanii zrobiło się o panu cicho...

Cezary Wilk:

Aby było głośno, trzeba zrobić coś spektakularnego. Mimo wszystko Deportivo La Corunia to druga liga hiszpańska, a mamy sporo zawodników występujących w pierwszych ligach za granicą, więc to o nich jest głośno i o nich powinno się pisać. Jeśli w przyszłym sezonie wystąpimy w Primera Division, a ja będę grał regularnie, wtedy przyjdzie czas na mnie.

Gdyby nie kontuzja śródstopia, grałby pan pewnie częściej. Czuje pan niedosyt?

Oczywiście człowiek zawsze chce więcej, chce cały czas grać, ale to wszystko trzeba wybiegać. Deportivo to klub z tradycjami, grano tutaj o wielkie cele, była Liga Mistrzów, zdobywano też mistrzostwo Hiszpanii. W klubie jest spokój. Wygrany mecz nie wywyższa drużyny, tak samo jak jeden przegrany nie jest dramatem, ale każdy oczywiście zdaje sobie sprawę, jaki jest nasz główny cel (Deportivo zajmuje w drugiej lidze drugie  miejsce ze stratą jednego punktu do lidera – red.).

W hiszpańskiej drugiej lidze jest pan jedynym Polakiem, w pierwszej Damien Perquis gra ze zmiennym szczęściem, a Bartłomiej Pawłowski nie gra wcale. Notowania Polaków nie wzrosły też po klapie Pawła Brożka w Recreativo Huelva. Dlaczego nas tam nie chcą?

Bo kluby mają mnóstwo świetnie wyszkolonych własnych zawodników, a w drugiej lidze pieniądze nie są tak duże, by można było ściągać sławnych piłkarzy, dlatego to idealne miejsce dla młodych stąd. Naprawdę mają ich pod dostatkiem.

W weekend graliście z Barceloną B. Dużo im brakuje do pierwowzoru?

Już po pierwszym meczu w Barcelonie, który udało się nam wygrać, wiedzieliśmy, że to znakomita drużyna ze świetnymi młodymi zawodnikami. Ich kultura gry, chęć kopiowania pierwszej drużyny, to wszystko jest nieprawdopodobne. Piłkarsko są zdecydowanie najlepsi w lidze, problemy mają tylko ze stroną fizyczną. Ale to młodzi chłopcy mający po 17, 18, 20 lat.

Jak po wyjeździe ocenia pan poziom naszej ligi?

Trudno porównać grę w Polsce i tutaj. W drugiej lidze hiszpańskiej gra się zupełnie inny futbol. Drużyny utrzymują się bardzo długo przy piłce, wyprowadzają ataki krótkimi podaniami spod własnej bramki. W Polsce gra się bardziej agresywne, więcej się biega. Natomiast tutaj krąży piłka. Kiedy grałem w Polsce i to wszystko mnie dotyczyło, miałem bardzo negatywne zdanie o ekstraklasie. Ale teraz uważam, że nasza liga wcale nie jest taka zła, jak o niej mówią. Proszę spojrzeć chociażby na ostatnie spotkanie Legii z Wisłą. Opakowanie marne, ale na boisku było ciekawie. Nie brakowało ładnych akcji, bramek, dramaturgii. A to, że czasami zdarzają się kiepskie mecze? W drugiej lidze hiszpańskiej też nie da się patrzeć na niektóre spotkania. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić.

Życie piłkarza w Hiszpanii jest pewnie zupełnie inne niż w Polsce.

Mogę się wypowiadać tylko o Galicji i La Corunii. Hiszpania jest dosyć zróżnicowana, natomiast tutaj najbardziej mnie uderzyło to, że piłkarz jest tak samo traktowany przez kibiców po czterech zwycięstwach, jak i po czterech porażkach. Jest ogromny szacunek dla kogoś, kto reprezentuje klub. Kultura kibicowania jest naprawdę niesamowita. Widać, że to przechodzi z dziadka na wnuczka. Są też spotkania w jednym barze kibiców dwóch drużyn. Kibice odważnie zaczepiają zawodników na ulicy. Przyjęcie do zespołu odbyło się w sposób naturalny i koleżeński. Typowy, znany w polskich drużynach chrzest zastępują tutaj wspólne kolacje całej drużyny przy kieliszku wina.

A jak u pana z językiem hiszpańskim?

Jeśli chodzi o sprawy codzienne – sklep, bank, stację benzynową czy restaurację – raczej nie szukam na siłę miejsc  samoobsługowych. W kontaktach koleżeńskich też nie ma problemu, natomiast żeby wymienić z kimś jakieś poważniejsze poglądy, to jeszcze trochę nauki mi potrzeba. Ale mam lekcje trzy razy w tygodniu i w ciągu kilku miesięcy powinno już być dobrze. Byłoby głupotą, gdybym, mieszkając tutaj, nie nauczył się języka.

Po wyjeździe liczył pan, że do kadry będzie bliżej z Hiszpanii niż z ekstraklasy? Licznik jednak zatrzymał się na dwóch meczach.

Nigdy specjalnie o reprezentacji nie myślałem. Ułożyłem sobie w głowie, że powołanie do kadry przychodzi zawsze po dobrych meczach w klubie. Jeśli będę spędzał na boisku po 90 minut, to i reprezentacja się pojawi.

Rz: Po transferze do Hiszpanii zrobiło się o panu cicho...

Cezary Wilk:

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej