Wszystko się obraca – co podkreśla premier – mniej więcej w ramach tych samych pieniędzy, które dziś państwo wydaje na służbę zdrowia. A zatem komuś będzie pan musiał zabrać, by zlikwidować limity onkologiczne.
Nie, ponieważ ten nowy system pozwoli nam jednocześnie na oszczędności. Dziś pacjent, czekając długo na rozpoczęcie leczenia, korzysta z wielu różnych porad specjalistycznych, aby uzyskać pełną diagnozę. Im wcześniej nastąpi rozpoznanie choroby nowotworowej, tym większe szanse ma pacjent na wyleczenie, a koszty tego leczenia są niższe – to po pierwsze. Po drugie – dziś często pacjent ma operowany nowotwór w ośrodku chirurgicznym, który nie współpracuje z żadnym ośrodkiem onkologicznym, dlatego po operacji długo czeka na chemioterapię bądź radioterapię. Czas biegnie, choroba postępuje, a koszty leczenia wzrastają. My to zmienimy. Po trzecie, kluczowe – cały świat stara się dziś leczyć pacjentów ambulatoryjnie. A w Polsce od lat podstawą leczenia jest wielodniowy pobyt w szpitalu, który w wielu przypadkach nie jest konieczny. Wiedzą państwo, ile kosztuje dziennie utrzymanie tylko samego łóżka na radioterapii?
Wiemy, 400 zł za dzień. Tyle co w hotelu pięciogwiazdkowym.
Zabieg naświetlania trwa od kilku do kilkunastu minut dziennie, a pacjent leży w szpitalu wiele tygodni. Chcemy lepiej wykorzystać te pieniądze. Dlatego w pakiecie kolejkowym stwarzamy możliwość rozliczenia przez szpital kosztów transportu pacjenta albo jego zakwaterowania poza szpitalem, jeśli jest taka potrzeba, co jest rozwiązaniem korzystniejszym dla pacjenta i wielokrotnie tańszym dla systemu. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zostaną przekazane na leczenie.
Uważa pan, że oszczędności, które przyniesie szybsze diagnozowanie raka i ograniczenie czasu hospitalizacji, wystarczą na zniesienie limitów?
Liczymy się z tym, że w pierwszym i drugim roku być może trzeba będzie nieco zwiększyć środki. To będzie okres przejściowy, w którym wszyscy musimy przystosować się do zmian.
Już dziś widzimy, że przychody NFZ będą się prawdopodobnie powoli zwiększać. Wybór pomiędzy podwyższeniem podatków a działaniem w ramach obecnego budżetu powoduje, że zdecydowaliśmy najpierw uszczelnić system, a wszystkie pieniądze ponad nasze prognozy przeznaczać na finansowanie motywacyjne dla lekarzy.
Dlaczego nie zniesie pan limitów już teraz, tylko od 2015 roku?
Aby znieść limity, trzeba najpierw zmienić organizację leczenia onkologicznego. I to robimy. Chcemy finansować kompleksowość leczenia, a także jakość, terminowość i efekt.
A kto będzie oceniał efekty leczenia?
Powstanie rejestr prowadzony przez NFZ. Nad jakością będzie czuwała rada onkologiczna przy ministrze zdrowia. W jej skład wejdą autorytety z dziedziny onkologii, które będą monitorowały prace i wyniki ośrodków.
Dla pacjentów z innymi dolegliwościami niż nowotwory ma pan oddzielny pakiet. Jego sztandarowy projekt to wprowadzenie centralnej rejestracji kolejek. Co to takiego?
Chodzi o elektroniczne bazy w każdym województwie, gdzie będą rejestrowani pacjenci oczekujący do określonych specjalistów. Zaczniemy od centralnych kolejek w dziesięciu kluczowych obszarach, w których na wizytę oczekuje się najdłużej.
Dziś pacjent otrzymuje informację o średnim czasie oczekiwania i liczbie czekających, a wkrótce będzie to po prostu pierwszy wolny termin i informacja, gdzie na wizytę czeka się najkrócej.
Pan chce, żeby placówki wskazywały pierwszy wolny termin.
Tak. Będą informować o pacjentach oczekujących w kolejce po numerach PESEL. Koniec z uznaniowością i z kolejkami prowadzonymi w zeszytach i na karteczkach.
Sugeruje pan korupcję.
Nie, sugeruję zbyt dużą uznaniowość. Wkrótce powstanie elektroniczny rejestr, do którego nie będzie można wpisać pacjenta poza kolejnością, chyba że wymaga on nagłej i pilnej pomocy – to jest już wskazanie medyczne.
Jeśli ten system rzeczywiście wejdzie w życie, to będzie widać, w ilu miejscach jednocześnie zapisują się pacjenci?
Tak, ale przede wszystkim chodzi o to, by kierować pacjentów do specjalistów, u których na wizytę oczekuje się krócej. Jest wiele przykładów, że w tym samym mieście czas oczekiwania do jednej poradni endokrynologicznej wynosi ponad rok, a do drugiej – 25 dni.
Może endokrynolog z placówki, do której jest krótka kolejka, nie jest dobrym lekarzem.
Tak również może być. W takiej sytuacji ważną rolę odegra nadzór merytoryczny. Aby zwiększyć skuteczność tego nadzoru, przygotowaliśmy również zmiany w ustawie o konsultantach, która właśnie została przyjęta do planu prac rządu. Jej głównym założeniem jest zacieśnienie współpracy między ministrem a konsultantami krajowymi i wojewódzkimi.
Czy reformę służby zdrowia da się przeprowadzić wbrew lekarzom? Żeby skłaniać lekarzy rodzinnych do przyjmowania większej liczby pacjentów, chciał im pan wprowadzić premię, ale jednocześnie obniżyć tzw. stawkę kapitacyjną, czyli stałą kwotę, którą dostają w tej chwili. Te pomysły mogły zostać wysadzone w powietrze przez organizacje lekarskie.
Nie proponuję obniżenia stawki kapitacyjnej, ale odrębny system motywacyjny, który daje możliwość dodatkowego premiowania przy spełnieniu określonych warunków. Brałem pod uwagę kilka wariantów, począwszy od ograniczenia stawki kapitacyjnej, do jej pozostawienia i wprowadzenia dodatkowego systemu motywacyjnego. Wybrałem ostatni wariant. Celem jest odwrócenie swoistej piramidy – w Polsce większość problemów medycznych rozwiązują specjaliści i szpitale, a na świecie – lekarze rodzinni.
Chce pan lekarzom rodzinnym dołożyć badań, na które będą mogli kierować pacjentów.
Chcę powiększyć dotychczasową pulę 50 badań o badania diagnostyczne, które nie są drogie, a jednocześnie w dużej części ułatwiają diagnostykę nowotworową. Proponujemy lekarzom rodzinnym, aby mogli również zlecać badania tarczycy, USG czy metodą Holtera. Dla lekarzy specjalistów przygotowaliśmy pakiety diagnostyczne. Dzisiaj pacjentka z podejrzeniem choroby tarczycy idzie do specjalisty, który zleca jej kolejne badania. Musi czekać na ich wyniki, a potem jeszcze do tego specjalisty wracać. W tym czasie nie tylko postępuje choroba pacjentki, ale często jest ona także wyłączona z aktywności zawodowej. Przygotowujemy 16 pakietów diagnostycznych w specjalizacjach, do których są najdłuższe kolejki. Lekarz specjalista otrzyma dodatkowe środki finansowe, jeśli zdiagnozuje chorobę w określonym czasie, a nie za sam proces diagnozowania. W opiece specjalistycznej także budujemy system motywacyjny.
Planuje pan także lepiej płacić specjalistom za przyjmowanie nowych chorych, by nie przyjmowali w kółko swych stałych pacjentów.
Specjalista będzie musiał część swojego kontraktu z NFZ przeznaczyć na nowych pacjentów. Zwiększymy też stawkę za pierwszorazowego pacjenta, jeśli w sześć tygodni specjalista postawi mu diagnozę, zaplanuje leczenie i skieruje do lekarza rodzinnego.
Zamierza pan zrezygnować z zasady, że specjalista musi obejrzeć pacjenta, zanim mu przepisze receptę. Nie za duże ryzyko nadużyć?
Duża część wszystkich wizyt u specjalistów polega na przedłużeniu recepty. To aż 40 procent. Wprowadzamy zatem poradę receptową na przykład po to, aby przewlekle chorzy ludzie nie musieli co trzy miesiące ustawiać się w kolejce do lekarza wyłącznie po receptę. Nie będą też musieli odbierać jej osobiście. Stworzymy również możliwość wypisywania recept na niektóre leki pielęgniarkom i poszerzamy listę wyrobów medycznych, które będą mogły zlecać. Ta zmiana wymaga czasu, między innymi ze względu na konieczność przeprowadzenia odpowiednich szkoleń. Pielęgniarki i pielęgniarze w Polsce, w większości z wyższym wykształceniem, powinni ?– w ślad za wieloma krajami UE – zyskać większe kompetencje.
Wielokrotnie pan mówił o likwidacji centrali NFZ, przekonując, że jest źle, gdy jedna instytucja wycenia świadczenia medyczne, po czym je kontraktuje i kontroluje.
Tak, dlatego jednym z założeń pakietu kolejkowego jest wyprowadzenie wyceny procedur medycznych z NFZ do Agencji Oceny Technologii Medycznych. Zwiększymy też nadzór nad NFZ.
Nowy system rodzi pokusy. Co z lekarzami badającymi tylko po to, żeby dostać dodatkowe pieniądze? Diagnozować szybko, acz nietrafnie?
Każdego lekarza obowiązuje odpowiedzialność zawodowa. Dzisiaj przecież może się zdarzyć, że lekarz postawi nieprawidłową diagnozę. Nie można upatrywać słabości tego systemu w potencjalnej nieuczciwości lekarzy. Zdecydowana większość z nich ciężko i uczciwie pracuje.
Czyli pan wierzy w lekarzy?
W kwalifikacje i kompetencje lekarzy? Tak.
Obserwujemy pańskie wypowiedzi – choćby po wydarzeniach we Włocławku, gdzie na oddziale położniczym zmarły nienarodzone bliźnięta. Jest pan postrzegany jako minister, który – delikatnie mówiąc – kwestionuje etykę zawodową lekarzy.
Jeżeli przez źle rozumianą solidarność zawodową nie będą eliminowane patologie, to ci lekarze, którzy są pokazywani w telewizjach i opisywani przez gazety przy okazji tragicznych wydarzeń, zepsują opinię całemu środowisku.
Kiedy realnie pacjenci odczują zmiany, które wprowadzi pan od początku 2015 r.?
Już w ciągu najbliższych kilku miesięcy, dzięki zmianom organizacyjnym ?i lepszemu dostępowi do informacji o kolejkach, ?a od 1 stycznia 2015 r. dzięki zmianom prawnym.
Dlaczego te projekty przygotował pan tak późno? Nie było woli politycznej w rządzie do czasu, aż ludzie się wściekli na kolejki?
Zmiany, które przygotowaliśmy, wymagały wielomiesięcznej pracy. Proszę choćby prześledzić, jak długo trwały w Sejmie prace nad projektem dopuszczenia pediatry i internisty do leczenia w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. Przecież to nic innego, jak walka z kolejkami. Obecne zmiany są między innymi konsekwencją możliwości zwiększenia liczby lekarzy w podstawowej opiece zdrowotnej. No i zmieniliśmy sposób kształcenia lekarzy.
Pański szef Donald Tusk jakoś tego nie doceniał. Postawił pana pod pręgierzem, dając trzy miesiące na przygotowanie programu i grożąc dymisją. A więc obwiniał pana za kolejki.
Tak głębokie zmiany systemowe były przygotowywane od wielu miesięcy.
— rozmawiali Karolina Kowalska ?i Andrzej Stankiewicz