Rz: To, że Adam Małysz ryzykuje życie, jeżdżąc samochodem po bezdrożach, mogę zrozumieć. On całe życie latał, więc chce się trzymać podłoża. Ale pan? Miał pan spokojną, czystą robotę na trawie, po co na starość tracić zdrowie na torach wyścigowych?
Jerzy Dudek: Na starość i tracić? No, ładnie nam się zaczyna rozmowa. Jestem młodszy mentalnie i fizycznie niż moje 41 lat. Grałem, dopóki się dało, bo piłka była nie tylko sposobem na życie, ale i narkotykiem. Ponieważ jednak z prawami biologii nie wygram, zanim postanowiłem wreszcie wyjść z bramki, już robiłem jednocześnie co innego. Golf pochłonął mnie bez reszty. Ale upłynęło trochę czasu i zorientowałem się, że golf, chociaż fantastyczny i dający mi wiele satysfakcji, nie odpowiada mojemu temperamentowi. Może być sportem jednym z kilku, ale nie jedynym. Wsiadłem więc do samochodu i tak to się zaczęło.
Powiedzmy więc, że ten samochód to Volkswagen Golf GTI o mocy blisko 300 koni mechanicznych. Da się je utrzymać na wodzy?
W ubiegłym roku startowałem trzykrotnie w wyścigach Volkswagen Castrol Cup jako tak zwany kierowca gość. Miałem na tyle dobre wyniki, że zaproponowano mi testy na torze Slovakia Ring koło Bratysławy. Przeszedłem je pomyślnie i w tym roku będę startował już jako pełnoprawny zawodnik. Wezmę udział we wszystkich siedmiu wyścigach cyklu. Zaczynamy 25 kwietnia na torze Hungaroring, kończymy 28 września na Torze Poznań. Bardzo mnie to podnieca. Już zdążyłem się przekonać, że adrenalina jest porównywalna do sytuacji, w których stoję w bramce, a w moim kierunku biegnie z piłką Leo Messi lub Cristiano Ronaldo. I na boisku, i na torze wszystko w moich rękach. Tym bardziej że samochody mają te same parametry, więc najwięcej zależy od kierowcy.
Jakiego samochodu używa pan na co dzień?