Parlament Europejski wczoraj spotkał się po raz ostatni w składzie wybranym w czerwcu 2009 r. Nasze wyliczenia pokazują, że na pierwszej sesji nowej kadencji, która rozpocznie się w lipcu, spotka się mniej niż połowa obecnych deputowanych z Polski.
Superekipa znika
Największe zmiany nastąpią w delegacji Platformy Obywatelskiej. Pewnych szans na mandat nie ma 80 proc. obecnych deputowanych. Z różnych powodów na listach nie znalazła się połowa obecnego składu (12 z 24 posłów).
Pewnych powrotu może być jedynie pięcioro europosłów Platformy. To jedynki na listach: z Katowic Jerzy Buzek, z Krakowa Róża Thun, z Warszawy Danuta Huebner i z Łodzi Jacek Saryusz-Wolski. Problemów z reelekcją nie powinna mieć też Danuta Jazłowiecka. Na Dolnym Śląsku jest druga na liście, ale przy obecnych notowaniach Platforma ma tam dwa mandaty.
– Śmiejemy się, że PO wykosiła wszystkich polityków z krwi i kości z europarlamentu. Każdy z tego grona (pewniaków do reelekcji – red.) dołączył do nas na pewnym etapie jako ekspert. Huebner nadal nie jest członkiem partii – mówi „Rz" jeden z europosłów PO, którzy na listach się nie znaleźli.
W materiałach wyborczych PO przekonuje, że miała „najlepiej przygotowaną delegację". Pytamy więc szefa jej sztabu europosła Tadeusza Zwiefkę o powody tak dużej wymiany. – Będziemy mieć mniej mandatów, stąd tak duże zmniejszenie naszej reprezentacji – przekonuje.