Odcierpiał zwyczajowy jeden mecz kary, następnie jednak komisja dyscyplinarna orzekła, że za tak naganne zachowanie wobec arbitra powinien pauzować przez dwa spotkania. Informację ogłoszono dopiero w poniedziałek – a zatem po bezbramkowo zremisowanym przez Portuguesę meczu z Gremio – ostatnim w sezonie. Heverton wszedł na boisko na ostatni kwadrans. Portuguesa została ukarana odjęciem czterech punktów i nagle osunęła się w tabeli poniżej Fluminense, a klub z Rio znalazł się ponad strefą spadkową. Maracana, na której na co dzień występuje Flu, nie będzie musiała być areną meczów drugiej ligi.
Portuguesa oczywiście się odwołała, ale sezon rozpoczęła w drugiej lidze. Po przegranej także w drugiej instancji działacze nie wykluczają, że sprawiedliwości dochodzić będą w sądach cywilnych. To nie pierwszy raz, gdy wielki klub z tradycjami jest ratowany przy zielonym stoliku. To nie pierwszy raz, gdy ratowane jest Fluminense. Media, relacjonując tę aferę, prześcigały się z zresztą w wymyślaniu równie efektownych tytułów jak „De ja Flu".
Na wszystko ?jest sposób
W 1996 roku Flu zajęło w lidze drugie miejsce od końca. Rozwiązanie? Z dnia na dzień monstrualnie już wtedy rozrośniętą do 24 klubów ligę (obecnie w Campeonato Brasileiro występuje 20 klubów) powiększono o kolejne dwa zespoły. Tym sposobem nikt nie spadł. Prawda, że proste? Niestety to nie wystarczyło i rok później Flu znowu było przedostatnie. Tym razem nic już nie dało się zrobić, więc dumny klub musiał się zmierzyć z drugoligową rzeczywistością, a ta nie okazała się przyjazna – kolejny spadek i w 1999 roku Fluminense stało się klubem trzecioligowym.
Nie trwało to jednak długo. Tego samego roku w strefie spadkowej w pierwszej lidze znalazł się inny klub zarządzany przez Cartolas – Botafogo. Okazało się jednak, że w spotkaniu przeciwko São Paulo FC w drużynie rywali wystąpił zawodnik z podrobionym aktem urodzenia. Walkower dla Botafogo oznaczał zdobycie brakujących do utrzymania punktów, a do drugiej ligi spadł mały klub z Brasilii – Gama. Oburzeni działacze Gamy udali się od razu do sądu cywilnego, sprawę wygrali, ale FIFA automatycznie wyklucza ze swoich struktur kluby szukające sprawiedliwości poza piłkarskimi trybunałami. Przed startem sezonu 2000 – jak opisuje Alex Bellos w wydanej właśnie w Polsce książce „Futebol. Brazylijski styl życia" – federacja znalazła się w sytuacji rodem z „Paragrafu 22". Zgodnie z decyzją sądu w nowym sezonie Gama miała się znaleźć w pierwszej lidze, ale zgodnie z decyzją FIFA Gama już nie była jej członkiem.
Problem rozwiązano prawdziwie po brazylijsku. Grupa największych klubów postanowiła jednorazowo powołać nowe rozgrywki – o ironio, nazwane Pucharem Joao Havelange'a (wówczas jednak nikt jeszcze nie wiedział, że za kilka lat Havelange zostanie oskarżony o przyjmowanie wielomilionowych łapówek). Tak powołanie do życia tego tworu opisuje Bellos: „Żeby móc legalnie wykluczyć Gamę z rozgrywek, wszelkie podobieństwa pomiędzy Pucharem Joao Havelange,a i ligą krajową musiały być czysto przypadkowe. Więc 104 zaproszone drużyny podzielono na cztery ligi – »moduły« nazwane od kolorów. Jakby kogokolwiek mogło to zmylić. Gama poszła jednak prosto do sądu i wygrała prawo startu w »module niebieskim«, słabo zakamuflowanej pierwszej lidze. Kiedy Puchar Joao Havelange,a ruszył, liczba drużyn wzrosła do 116, czyniąc go największym turniejem w historii brazylijskiej piłki. »Moduł niebieski« krył w sobie jeszcze jedną niespodziankę – Fluminense, które przeskoczyło prosto z trzeciej ligi" – czytamy w „Futebolu".
Mocne plecy Vasco
Zwycięzcy „modułów" awansowali do fazy pucharowej, co oznaczało, że teoretycznie klub, który nie grał w pierwszej lidze, mógł zostać mistrzem Brazylii. Do finału doszło zresztą Sao Caetano, które wygrało drugą ligę, to znaczy „moduł żółty", ale przegrało w decydującym o tytule dwumeczu z Vasco. W trakcie rewanżowego spotkania na stadionie Sao Januario zawaliło się ogrodzenie, kilkunastu kibiców doznało poważnych obrażeń i przetransportowano ich do szpitali, a mecz przerwano. Wedle regulaminu Vasco – jako organizator – powinno zostać ukarane walkowerem. W Brazylii jednak reguły i regulaminy dotyczą wszystkich, ale nie Cartolas. A już z całą pewnością nie wtedy, gdy sami organizują ligę i rozgrywki o Puchar Joao Havelange'a. Mecz powtórzono i oczywiście to ostatecznie bogatsi oraz lepiej ustawieni w strukturach działacze Vasco mogli się tytułować mistrzami Brazylii 2000.