Kolumbia, Wybrzeże Kości Słoniowej czy Japonia nie mogą pochwalić się imponującymi sukcesami na arenie międzynarodowej. Grecja co prawda ma w swoim dorobku mistrzostwo Europy, ale od jego wywalczenia minęło już dziesięć lat. Od tamtej pory Grecy w ważnych turniejach walczyli raczej o przeżycie niż o medale.
Na pierwszy rzut oka grupa C to najnudniejsza grupa tegorocznego mundialu. Ale to bardzo złudny wniosek. To tutaj mogą się toczyć najbardziej zacięte pojedynki. Każdy zespół staje przed szansą, by znaleźć się w gronie najlepszych reprezentacji świata. Bo jeśli nie teraz, gdy wszystkie drużyny reprezentują niemal identyczny poziom, to kiedy?
Zaraz po losowaniu fazy grupowej wydawało się, że murowanym faworytem do pierwszego miejsca w grupie C będzie Kolumbia. Zespół z Ameryki Południowej weźmie udział w mistrzostwach świata pierwszy raz od 1998 roku. Turnieju we Francji Kolumbijczycy nie wspominają najlepiej. Zajęli trzecie miejsce w swojej grupie i strzelili tylko jedną bramkę.
W tym roku, po 16 latach oczekiwań, los musiał się odmienić. Kolumbia miała pomieszać szyki bardziej utytułowanym przeciwnikom. Ćwierćfinał był planem minimum. O walce o medale też nie wspominano szeptem. Ale wiele wskazuje na to, że Los Cafeteros swoje mocarstwowe zapędy będą musieli odłożyć na później.
Piękne sny zaczęły obracać się w proch już w styczniu. Wtedy spełnił się najgorszy z możliwych scenariuszy – gwiazdor kolumbijskiego zespołu Radamel Falcao zerwał więzadła w kolanie. Diagnoza brzmiała jak wyrok – przerwa napastnika AS Monaco potrwa od sześciu do ośmiu miesięcy. Dla strzelca dziewięciu bramek w eliminacjach mistrzostw oznaczało to pożegnanie z turniejem.