Moim celem przy publikacji nagrań nie była dymisja rządu Donalda Tuska. Polityka to jest zupełnie inna kwestia. Opublikowałem to, żeby pokazać patologię i chore mechanizmy funkcjonujące ?w tym kraju. Teraz chciałbym, żeby zostały podjęte merytoryczne decyzje, które pozwolą zapobiec w przyszłości podobnym sytuacjom i tym samym zwiększyć bezpieczeństwo państwa. Zostało ono ewidentnie nadszarpnięte i to nie z winy dziennikarzy tygodnika „Wprost", tylko osób, które bardzo niekompetentnie chroniły państwo przed różnego rodzaju niebezpieczeństwami.
Czy tych nagrań jest więcej, niż ujawniono dotychczas?
Mogę przypuszczać, że tak. Od ponad dziesięciu lat pracuję w branży dziennikarskiej, a dzisiaj niektórzy koledzy czy koleżanki próbują pokazywać mnie jako osobę, która zajmuje się tylko ujawnianiem taśm. Jeszcze raz powtórzę, to nie jest wina dziennikarzy, że publikują takie nagrania. Problemem jest to, że najważniejsze osoby prowadziły takie a nie inne rozmowy i jeszcze do tego dały się nagrać.
Jak Polacy powinni odczytywać nagrania?
Nagrane rozmowy odbiegają od wizerunku prezentowanego na zewnątrz. Te stwierdzenia jednoznacznie pokazują, że Polska jest zagrożona. Rząd przekonuje nas, że jesteśmy bezpieczni, jeśli chodzi o działania na Wschodzie, bo gramy razem z Amerykanami, którzy są dla nas kluczowym wsparciem w zapewnieniu bezpieczeństwa. Okazuje się jednak, że szef polskiej dyplomacji mówi coś zupełnie innego. W kuluarowej rozmowie stwierdza, że sojusz z Amerykanami nie zapewnia nam bezpieczeństwa. Więc proszę mi powiedzieć, czy to ewidentnie nie jest interes społeczny, żeby tego typu informacje zostały ujawnione?
Liczyłem się z atakami na mnie. Jeśli będzie trzeba ponieść konsekwencje tylko dlatego, że wykonywałem rzetelnie swoją pracę, poniosę je. Byłem przekonany, że żyjemy w państwie prawa, w państwie demokratycznym i mam resztki nadziei, że się nie myliłem.
Jeżeli pojawia się pana nazwisko w mediach, to głównie w kontekście innych afer: sopockiej, taśm Piesiewicza, Serafina.
Aferę sopocką opisywałem z kolegą i koleżanką na łamach „Rz". Sprawa do dzisiaj nie jest wyjaśniona. Moją rolą jako dziennikarza jest, aby dochodzić do prawdy. Rzetelnie i profesjonalnie opisywać nieprawidłowości oraz patologie, które występują w tym kraju. Liczę się z tym, że dziś bohaterowie moich artykułów będą się starali mnie zdyskredytować. Traktuję to jako formę zemsty.
Taki proces rozpoczął Marek Sawicki, który wielokrotnie kłamliwie wypowiadał się na mój temat i w najbliższym czasie otrzyma w tej sprawie pismo od mojego prawnika. Jeśli nie przeprosi mnie za te oszczerstwa, pewnie spotkamy się w sądzie. Nie pozwolę, żeby minister rolnictwa opowiadał brednie na mój temat, w tym insynuował jakieś tajemnicze powiązania ze zlikwidowanymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Mogę zapewnić pana ministra, że nie dostałem żadnego dyplomu ani innego rodzaju wyróżnienia, bo nie miałem z tymi służbami nic wspólnego.
Każda osoba, która wypowiada się o mnie w sposób nieprzemyślany, który godzi w moje dobro osobiste, będzie musiała ponieść konsekwencje w postaci spotkania w sądzie. Nie dziwi mnie rozgoryczenie niektórych i spodziewałem się frontalnego ataku, ale do wszystkiego należy podchodzić rozsądnie. Jestem transparentną osobą, nie mam sobie nic do zarzucenia, zawsze działałem zgodnie z prawem i posądzanie mnie, że uczestniczyłem w jakimkolwiek nagrywaniu, zorganizowanym czy niezorganizowanym, najważniejszych osób w państwie jest absurdem.
Czy miał pan i ma kontakty z byłymi członkami WSI i przedstawicielami służb obcego wywiadu?
Nie współpracuję i nie współpracowałem z żadnymi służbami. Grono moich informatorów jest bardzo szerokie. Dziennikarz śledczy musi spotykać się ze wszystkimi, którzy mogą mieć wiedzę – od polityków, przez przestępców, a na oficerach służb kończąc. Taka jest moja rola.
Czy zna pan zawieszonego funkcjonariusza BOR Dariusza P. i polityka PiS Maksa Kraczkowskiego i czy mają oni związek ze sprawą nagrań?
To ewidentny przykład wybiórczego traktowania osób, które znam. Ich nazwiska zostały ujawnione tylko dlatego, że pasują niektórym do medialnej koncepcji. Jeszcze raz powtórzę: znam wiele osób, ale czy to jest jakieś przestępstwo? Nie popadajmy w paranoję.
W ilu miejscach były nagrywane rozmowy? Sowa&Przyjaciele, Amber Room i gdzie jeszcze? ?W restauracji Dyspensa również?
Słyszałem, że nagrywano w kilku miejscach w Warszawie.
Czy napisał pan biografię Jana Kulczyka i wziął pieniądze za jej niewydanie?
Tak postawione pytanie jest zupełnie nieuzasadnione, a tego typu sugestie są nieprawdziwe. Od dłuższego czasu zbieram materiał, który będzie podstawą do kilku publikacji książkowych. W najbliższym czasie, na przełomie września i października, ukaże się moja książka „Nietykalni – kulisy polskich prywatyzacji". Obszerny fragment będzie dotyczył właśnie Jana Kulczyka, który brał udział m.in. w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej. Kolejna publikacja dotycząca kulis polskiego biznesu ukaże się, mam nadzieję, w przyszłym roku. Tam również znajdą się nazwiska znanych biznesmenów, m.in. Jana Kulczyka.
Ktoś blokuje pańskie publikacje?
Podkreślę, że przez ostatnie kilka lat przejrzałem setki tysięcy dokumentów, m.in. sądowych, prokuratorskich czy tych znajdujących się w archiwum Ministerstwa Skarbu. Okazało się, że praktycznie jako jedyny dziennikarz w ogóle zainteresowałem się materiałami znajdującymi się w resorcie. Nie dziwię się więc, że od dłuższego czasu jest wywierana na mnie silna presja różnych osób, aby moje książki się nie ukazały.
Książki będą dotyczyć aktywnych polityków?
Nie chcę podawać nazwisk i mieszać się w politykę.
W książce dotyczącej najważniejszych polskich prywatyzacji znajdą się m.in. wyciągi z kont zagranicznych banków w Liechtensteinie ?i Szwajcarii oraz niepublikowane nigdy szokujące dokumenty, które ?w ciągu tych kilku lat udało mi się zdobyć. Będzie to opowieść o grupie polityczno--biznesowej, która, wspierana przez oficerów służb specjalnych, zarabiała krocie na państwowym majątku.
Czy dzisiaj nie żałuje pan upublicznienia taśm?
Nie żałuję. Wykonałem kawał dobrej dziennikarskiej roboty. Mam tylko nadzieję, że wyjaśnione zostaną nie tylko okoliczności powstania nagrań, ale również to, co zostało na nich zarejestrowane.
— rozmawiał Jacek Nizinkiewicz