Państwa muzułmańskie muszą odłożyć na bok dzielące je różnice i zjednoczone pomóc Gazie – powiedział wczoraj ajatollah Ali Chamenei, najwyższy przywódca Iranu, najważniejszego państwa szyickiego.
Według irańskich mediów doszło do tego na spotkaniu, w którym uczestniczyli ambasadorowie państw muzułmańskich (niewymienionych z nazwy). Pomoc, o której wspomniał przywódca Islamskiej Republiki Iranu, to także „właściwa odpowiedź na zbrodnie dokonane przez Izraelczyków i ich popleczników". Izraelczycy odczytali to jako apel o dozbrojenie radykalnego Hamasu, którego wyrzutnie rakietowe i tunele niszczą od trzech tygodni.
Już wcześniej Iran dawał do zrozumienia, że najostrzejszy od lat konflikt między szyitami i sunnitami na Bliskim Wschodzie, który widać zwłaszcza w wojnie domowej w Syrii i Iraku, nie jest tak ważny jak sytuacja w Gazie.
Doszło nawet do zmiany sojuszników. Od dwóch lat radykalny palestyński Hamas, kontrolujący Strefę Gazy, był przeciwnikiem, a nie jak wcześniej podopiecznym, syryjskiego dyktatora Baszara Asada. Hamas zidentyfikował się bowiem z próbującymi obalić Asada syryjskimi sunnitami. Reżim Asada popierał w tej wojnie radykalny szyicki Hezbollah z Libanu oraz Iran.
Jak podał portal Al-Monitor, kilka dni temu Hezbollah i Iran nawiązały znowu kontakty z sunnickim Hamasem. Z mieszkającym w stolicy Kataru Ad-Dausze (przeniósł się tam z Damaszku) liderem Hamasu Chaledem Meszalem rozmawiali telefonicznie lider ?Hezbollahu Hasan Nasrallah i ważni Irańczycy, w tym szef MSZ Mohamad Dżawad Zarif. To się nie spodobało Asadowi.