Rozmowa Elizy Olczyk z Patrykiem Jakim

Bardzo ofensywne przejmowanie tematów PO może spowodować przesunięcie wajchy ?opinii publicznej. To jest nasza szansa - twierdzi poseł Solidarnej Polski Patryk Jaki w rozmowie z Elizą Olczyk.

Publikacja: 22.08.2014 18:41

Patryk Jaki

Patryk Jaki

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Rz: Był pan szefem wszystkich kampanii Solidarnej Polski. Podoba się panu kampania billboardowa PiS atakująca PO za sitwiarstwo?

To niezły pomysł na pogłębianie polaryzacji emocji w Polsce. Sądzę jednak, że jest ona jednym z elementów szerszej kampanii. Hasło „Tusk musi odejść" to za mało. Prawica, jeśli chce wygrać, musi przedstawić wielki projekt modernizacyjny, w tym nową konstytucję i plan zmiany układu władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. To musi być projekt historyczny trwale zmieniający RP i odcinający nas od PRL Plus, czyli III RP. Ponadto prawica musi przejmować tematy Platformy, czyli np. zająć się autostradami. Gdyby prawicowy rząd połączył cały kraj szybkimi drogami i zamienił nieszczęsne bramki na winiety, to natychmiast podnieślibyśmy naszą konkurencyjność w Europie, w której kluczowe są koszty transportu. Prawica powinna podjąć też projekt „Polska mekką dla przedsiębiorców", tj. obniżenia podatków (szczególnie pośrednich) dla małych i średnich firm tak, by były najniższe w całej Unii Europejskiej. Poznałaby pani prawicę, która mówi w ten sposób? Oczywiście, ?że nie – a to byłaby całkowicie nowa oferta i obranie kierunku Budapeszt.

To są decyzje strategiczne, które będzie podejmował Jarosław Kaczyński, a nie mała partyjka stowarzyszona z PiS. Niektórzy mówią zresztą, że was już w ogóle nie ma jako samodzielnej partii.

Znamy swoje miejsce w szeregu, ale to nieprawda, że porozumienie z PiS oznacza koniec naszej partii. Umowa gwarantuje nam podmiotowość. Mamy klub parlamentarny, czyli możliwość forsowania naszych pomysłów legislacyjnych. Poza tym w wyborach samorządowych Solidarna Polska w wielu miejscach startuje pod własnym szyldem. Właśnie ta różnorodna oferta może być prawdziwą siłą prawicy.

Na prawicy pojawiają się jednak głosy, że możecie zostać oszukani przez PiS. Przygotowania do wspólnych list, np. do sejmiku mazowieckiego, idą jak po grudzie.

To trudne porozumienie. Są pewne problemy na Mazowszu i w innych regionach. Mam nadzieję, że centrala PiS przełamie opór lokalnych liderów. Zjednoczona prawica jest w stanie odbić z rąk PO np. połowę dzielnic Warszawy. Samo PiS nie da rady. Ale decyzja o wspólnych listach należy do tej partii. Wierzę w mądrość i racjonalność liderów PiS, bo wszyscy mogą na tym zyskać.

Część komentatorów uważa mimo wszystko, że umowa z PiS to porażka Zbigniewa Ziobry.

To nieprawda. Umowa gwarantuje, że całe środowisko SP nie tylko przetrwa w polityce, w tym na najniższym szczeblu samorządów, ale ma również możliwość realizacji swojego programu. Czy to mało? Pierwsze sondaże pokazały, że po połączeniu możemy być samodzielną większością, a nasza grupa będzie częścią tego sukcesu – weźmie udział w historycznym projekcie odsunięcia PO od władzy i rozpoczęcia poważnych reform.

Ale gdybyście szli samodzielnie, to Zbigniew Ziobro byłby waszym kandydatem na prezydenta i mógłby powalczyć o dobry wynik. Teraz to niemożliwe.

To prawda. Z dostępnych analiz można wnioskować, że Ziobro mógłby liczyć na dobry wynik. Dodatkowo z zamawianych przez nas badań wynikało, że gdyby Jarosław Kaczyński zrezygnował ze startu, Ziobro wygrałby z każdym potencjalnym kandydatem PiS. Tu jednak nie chodziło o ambicję naszego lidera, ale o Polskę. Kiedy pojawiła się szansa na duży sukces obozu prawicowego i reformy państwa, reszta zeszła na drugi plan.

Skoro tak, to pomówmy o ojcach tego sukcesu. Jacek Kurski twierdzi, że to jemu zawdzięczacie porozumienie z PiS, bo pojawił się na kongresie zjednoczeniowym i w ten sposób przymusił was do zaprzestania sporów.

Jacek Kurski podjął indywidualną akcję ratowania własnej skóry kosztem naszego środowiska. Dla nas jego udział w kongresie zjednoczeniowym jest takim symbolicznym 17 września. Wbił nam rdzawy nóż w plecy. Przed kongresem obdzwaniał naszych ludzi i namawiał do zdrady. Poza dwoma osobami wszyscy solidarnie mu odmówili. A teraz chodzi po mediach i opowiada, że SP już nie istnieje, podczas gdy setki ludzi w Polsce będą walczyć pod tym szyldem o mandaty radnych. Jacek obniżył naszą pozycję negocjacyjną. Przez niego, według moich szacunków, straciliśmy kilkadziesiąt mandatów różnych szczebli. On miał tego pełną świadomość. To był deal typu: przyszłość Jacka w zamian za iluś tam parlamentarzystów, radnych i część naszego środowiska.

Krążyły pogłoski, że gdyby nie doszło do porozumienia, to ludzie i tak przeszliby do PiS, a Ziobro zostałby generałem bez armii.

Z naszych badań wynikało, że dla ludzi bardziej wiarygodny byłby kapitan Schettino mówiący o bezpieczeństwie ruchu morskiego i honorze niż Kurski opowiadający o naszym programie

Gdyby tak było, to po co PiS składałoby nam ofertę porozumienia i miejsca na listach? Przecież dostałoby nasze środowisko za darmo. Można wiele zarzucać PiS, ale nie altruizm. To bzdurna teoria. Zbigniew Ziobro powiedział po wyborach do naszych ludzi: jeden za wszystkich – wszyscy za jednego. I z wyjątkiem Jacka wszyscy zostali przy nim. Przyjaciół poznaje się w biedzie.

Był pan tym politykiem SP, który bardzo brutalnie odpowiedział ?na zaczepki Kurskiego pod waszym adresem już po wyrzuceniu go ?z partii.

Bo mam do niego ogromny żal. Gdy zostawałem posłem, miałem przekonanie, że będę pracował z wizjonerem PR. Tymczasem szybko zderzyłem się z rzeczywistością. Na spotkaniach zespołu medialnego, który odpowiadał za doraźny i strategiczny przekaz partii, Jacek Kurski pojawiał się co dziesiąty raz, na dodatek zawsze dwie godziny spóźniony. Pożytku z niego nie było żadnego. W pewnym momencie więcej czasu spędzał w programie Moniki Olejnik niż w gronie partyjnych kolegów. Jedyne, na czym się koncentrował, to wymyślanie bon motów do weekendowych programów, w których uczestniczył.

To mimo wszystko reklama.

Tylko że on był dla nas gigantycznym obciążeniem wizerunkowym. Z naszych wewnętrznych badań wynikało, że ludzie mu nie ufają. Bardziej wiarygodny byłby kapitan Schettino mówiący o bezpieczeństwie ruchu morskiego i honorze niż Kurski opowiadający o naszym programie. A to on był twarzą Solidarnej Polski w mediach, ?70 proc. naszych wystąpień to Jacek. Mówiłem naszemu prezesowi, że Kurskiego trzeba wyrzucić z partii lub odciąć od mediów, bo inaczej przegramy. Ale Ziobro się nie zgodził. Chcę zaznaczyć, że sztab, który prowadziłem, wyciągnął SP z 1 proc. w sondażach na początku kampanii europejskiej do 4,5 proc. dwa tygodnie przed jej zakończeniem. Mieliśmy świetne spoty i byliśmy bliscy sukcesu. Ale Jacek po prostu w kluczowych momentach niszczył naszą pracę. Podam przykład: w wyborach uzupełniający do Senatu na Podkarpaciu dobry wynik i zmiana sytuacji SP były na wyciągnięcie ręki. Pracowaliśmy jak szaleni, ja sam praktycznie przeprowadziłem się na Podkarpacie. Mieliśmy 20 proc. poparcia w sondażach i wtedy przyjechał Jacek, który postawił swój samochód na ścieżce rowerowej obok przedszkola. I nikt już nie mówił o naszym kandydacie, tylko o tym, że Kurski swoim bmw jeździ po ścieżkach rowerowych.

Nie jest pan w stanie przejść nad tym do porządku.

Nie jestem, bo jeśli rozmawiamy o profesjonalnym PR, to Jacek popełnił szkolny błąd, wręcz warsztatowy. Zaczął opowiadać w mediach, że będziemy mieli na Podkarpaciu „wysoki dwucyfrowy wynik" – czyli zawyżył oczekiwania i sprawił, że aby opinia publiczna uznała nasz wynik za sukces, musielibyśmy mieć... 30 proc. SP uzyskała tam naprawdę dobry wynik –12 proc., jednak przez zachowanie Jacka uznano go za porażkę. Ciężka praca wielu ludzi poszła na marne. Tak samo było w wyborach do PE. Przecież zabrakło nam ledwie ponad 50 tys. głosów do przekroczenia progu wyborczego. Czyli tyle, ile miał mieć Jacek w Warszawie. A czego on nie opowiadał: że zmiażdży prof. Zdzisława Krasnodębskiego, że 50 tys. głosów to dla niego żaden problem. Tymczasem jego wynik był dziesięć razy gorszy od wyniku Krasnodębskiego. To są różnice, przez które przegrywa się wybory.

W tych wyborach żaden z dawnych PR-owców PiS nie miał szczęścia: ani Kurski, ani Adam Bielan, ani Michał Kamiński, choć ten ostatni wydeptał sobie jedynkę na liście PO.

Nie miałem okazji pracować z Kamińskim, ale pracowałem z Bielanem i wiem, że Adam się angażuje w to, co robi. No i nie trzeba się tłumaczyć z jego ekscesów drogowych. Naprawdę żałuję, że nie przekonałem Ziobry do wyrzucenia Kurskiego.

Podobno przeprowadzaliście z Kurskim wiele rozmów wychowawczych na temat jego piractwa.

Oczywiście. Nie ma pani pojęcia, jak wyglądały takie spotkania. Ludzie wstawali, walili pięścią w stół, mówili, że Jacka trzeba wyrzucić, a on za każdym razem obiecywał, że to już ostatni raz. Po czym mijały dwa tygodnie i znów jego samochód stał pod posterunkiem policji albo na ścieżce rowerowej. Rozmowy o jego wpadkach były stałym elementem naszych spotkań. Kiedyś prezes zmusił go nawet do wpłaty pieniędzy na fundację pomagającą osobom poszkodowanym przez kierowców, ale to też nic nie dało. Szkoda, że zamiast mieć ambicje zostania tutejszym Orbanem, chciał zostać Kubicą polskiej polityki (śmiech).

Znalazł się pan w zespole strategów prawicy obok Hofmana, Bielana i być może Kurskiego. Jak będzie wyglądała współpraca z tym ostatnim?

Dla dobra prawicy zacisnę zęby. Jednak w mediach powinni się pojawić fachowcy z poszczególnych branż i prezentować nową ofertę dla wyborców. Tysiące osób stoi dziś w korkach na autostradach i klną na idiotyczny system bramek. To jest nasza szansa. Bardzo ofensywne przejmowanie tematów PO może spowodować przesunięcie wajchy opinii publicznej.

W PiS jest tak, że gdy zaczynają dominować tematy gospodarcze, to zaraz ktoś wyskakuje z katastrofą smoleńską, prezes się wzburza, mówi o zamachu i jest po ofensywie programowej.

Nie da się zbudować silnego państwa bez wyjaśnienia i osądzenia tej tragedii. Nie cofając się o krok, jeśli chodzi o meritum, trzeba twardo stawiać akcenty w komunikacji, np. pokazać, jak w sprawie katastrofy malezyjskiego boeinga prowadzono narrację zmierzającą do zbudowania silnej presji światowej opinii w celu powołania międzynarodowej komisji i jak robiono to w Polsce. Szach i mat.

Rz: Był pan szefem wszystkich kampanii Solidarnej Polski. Podoba się panu kampania billboardowa PiS atakująca PO za sitwiarstwo?

To niezły pomysł na pogłębianie polaryzacji emocji w Polsce. Sądzę jednak, że jest ona jednym z elementów szerszej kampanii. Hasło „Tusk musi odejść" to za mało. Prawica, jeśli chce wygrać, musi przedstawić wielki projekt modernizacyjny, w tym nową konstytucję i plan zmiany układu władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. To musi być projekt historyczny trwale zmieniający RP i odcinający nas od PRL Plus, czyli III RP. Ponadto prawica musi przejmować tematy Platformy, czyli np. zająć się autostradami. Gdyby prawicowy rząd połączył cały kraj szybkimi drogami i zamienił nieszczęsne bramki na winiety, to natychmiast podnieślibyśmy naszą konkurencyjność w Europie, w której kluczowe są koszty transportu. Prawica powinna podjąć też projekt „Polska mekką dla przedsiębiorców", tj. obniżenia podatków (szczególnie pośrednich) dla małych i średnich firm tak, by były najniższe w całej Unii Europejskiej. Poznałaby pani prawicę, która mówi w ten sposób? Oczywiście, ?że nie – a to byłaby całkowicie nowa oferta i obranie kierunku Budapeszt.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!