Dżihadyści wciąż górą

Wojna z Państwem Islamskim zajmie lata – przyznał John Kerry. Szykuje się powtórka z Afganistanu?

Publikacja: 03.12.2014 21:46

Zniszczyć dżihadystów z powietrza jest trudno. Na zdj. oddział w wiosce Nubol w Syrii, 23 listopada

Zniszczyć dżihadystów z powietrza jest trudno. Na zdj. oddział w wiosce Nubol w Syrii, 23 listopada

Foto: AFP

W środę w siedzibie NATO w Brukseli wokół sekretarza stanu USA zebrali się ministrowie spraw zagranicznych przeszło 60 krajów, które popierają walkę z dżihadystami w Syrii i Iraku.

– Nasze samoloty już tysiąc razy startowały, by bombardować pozycje wroga. Odebraliśmy mu inicjatywę, nie jest w stanie swobodnie przerzucać swoich sił. Udało nam się także odzyskać część terenów wokół Mosulu i Tikritu w Iraku oraz zniszczyć część infrastruktury energetycznej w Syrii – tłumaczył Kerry.

Po czterech miesiącach bombardowań bilans pozostaje jednak skromny. Islamiści wciąż kontrolują większą część północno-wschodniej Syrii oraz północno-zachodniego Iraku. Amerykanom nie udało się także odbić tak symbolicznych miejsc, jak Kobani przy granicy syryjsko-tureckiej.

Jednym z powodów jest to, że tylko z pozoru koalicja jest tak liczna: zdecydowana większość biorących w niej udział państw, w tym Polska, wspiera ją głównie słowami. W bombardowaniach poza USA biorą udział także: Francja, Belgia, Holandia, Wielka Brytania, Australia, a także Bahrajn, Jordania, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jednak aż 85 proc. operacji lotniczych przeprowadzają Amerykanie.

Te zaś są dodatkowo bardzo ograniczone. Aby uniknąć ofiar własnych, bombardowania są przeprowadzane nocą, i to w taki sposób, aby uchronić ludność cywilną. To był zresztą warunek przyłączenia się krajów arabskich  do walki z islamistami.

Zdaniem wielu ekspertów koalicja jest też mało skuteczna, bo nie ma wystarczających sojuszników w terenie, a lądowanie europejskich lub amerykańskich wojsk z powodu fatalnych doświadczeń wojny w Iraku dziesięć lat temu jest wykluczone.

– Jesteśmy jedynym krajem, który prowadzi poważniejsze operacje lądowe przeciw islamistom – podkreślił w Brukseli premier Iraku Haider al-Abadi. Jego poprzednik Nuri al-Maliki pozostawił jednak iracką armię w rozkładzie i jej odbudowa zajmie lata.

Aby odbić Syrię, Amerykanie rozpoczęli co prawda szkolenie jednostek umiarkowanej opozycji przeciw Baszarowi Asadowi. Jednak zdaniem Pentagonu potrzeba przynajmniej 15 tys. ludzi, o wiele więcej, niż dziś chce walczyć z Państwem Islamskim.

Działania dżihadystów są na tyle groźne, że do walki z nimi przyłączył się dotychczasowy arcywróg USA Iran. Rzecznik Departamentu Obrony USA John Kirby powiedział, że pozycje islamistów bombardowały ostatnio irańskie myśliwce Phantom, choć Teheran temu zaprzecza. Z kolei lotnictwo innego wroga Ameryki, Baszara Asada, zrzucało bomby na główną bazę dżihadystów w Syrii, w mieście Ar-Rakka.

Z powodu słabej skuteczności koalicji islamiści mogą uderzyć bezpośrednio w cele w Ameryce i Europie. W tym tygodniu takie ostrzeżenie wydała FBI. Zdaniem agencji terroryści mogą wykorzystać okres świąteczny, aby dokonywać zamachów na żołnierzy w USA. Podobne ataki przeprowadzono już dwukrotnie w Kanadzie.

Zaniepokojona jest także Francja.

– Szacujemy na tysiąc liczbę francuskich obywateli, którzy przyłączyli się do Państwa Islamskiego lub mają taki zamiar. Wystarczy, że stracimy kontrolę nad którymś z nich, a może dojść do ataku terrorystycznego – mówi „Rz" źródło we francuskim rządzie. I przyznaje, że to w tej chwili największe zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju: – Po raz pierwszy angażujemy w tej sprawie już nie tylko służby specjalne, ale także armię.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!