- Nasz ukochany Clark Terry dołączył do big bandu w niebie, gdzie będzie spiewał i grał z aniołami. Odszedł od nas w pokoju otoczony rodziną, swoimi studentami i przyjaciółmi - napisała na Facebooku żona Gwen Terry. Clark znał tak wielu wspaniałych ludzi i grał z wieloma. To była największa rodość jego życia, a pasją było spędzanie czasu ze swoimi studentami. Będziemy tęsknić za nim w każdej minucie, każdego dnia, ale będzie z nami dzięki pięknej muzyce i pozytywnemu nastawieniu do świata, które wszystkim przekazywał. Clark pozostanie w naszych sercach na zawsze.
Tydzień temu sędziwy trębacz trafił do szpitala w wyniku powikłań związanych z cukrzycą, na którą chorował. Pięc lat temu odebrał nagrodę Grammy za całokształt twórczości. Był czwartym trębaczem jazzowym, ktory dostąpił tego zaszczytu po: Louisie Armstrongu, Milesie Davisie i Dizzym Gillespie'em.
- Każdy muzyk, który kiedykolwiek spotkał Clarka Terry'ego, stał się dzięki temu lepszym artystą i lepszym człowiekiem. Teraz przeszedł do wieczności, spoczywaj w pokoju, sir Clark Terry - napisał na Twitterze kontrabasista Christian McBride.
Clark Terry urodził się w 1920 r. w St. Louis. Po nauce w Vashon Hihg School zaczął występować w lokalnych klubach. W latach 40. grał w orkiestrach Counta Basiego i Duke'a Ellingtona. Wywarł wpływ na styl Milesa Davisa, któremu udzielał lekcji i Quincy'ego Jonesa. Od 1955 r. kierował własnymi zespołami. Współpracował z pianistą Theloniusem Monkiem nagrywając z nim przełomowy dla historii jazzu album „Brilliant Corners" (1957). Z Quincym Jonesem nagrał znakomity orkiestrowy album „Big Band Bossa Nova" (1960). W latach 60. często występował w duecie z pianistą Oscarem Petersonem, akompaniował Elli Fitzgerald i Sarah Vaughan. Nagrywał z orkiestrami symfonicznymi m.in.: London Symphony Orchestra i Metropole Orchestra.
Terry był liderem zespołu występującego w programie telewizji NBC „The Tonight Show". Napisał ponad dwieście kompozycji, wziął udział w 905 udokumentowanych sesjach nagraniowych. Występował przez siedmioma amerykańskimi prezydentami. W wieku 90 lat odbył światowe tournee, którego częścią były warsztaty ze studentami jazzowych uczelni. Spotkania z młodymi muzykami cenił sobie najbardziej. Zanim trafił do szpitala pozostawał aktywnym jazzmanem.