Pawła Wojtunika wojna ze wszystkimi - analiza Andrzeja Stankiewicza

Szef CBA znalazł nowe taśmy, które kompromitują władzę.

Aktualizacja: 12.03.2015 06:15 Publikacja: 10.03.2015 23:01

Szef CBA Paweł Wojtunik

Szef CBA Paweł Wojtunik

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek

Paweł Wojtunik, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, może władzy napytać biedy przed wyborami. Nie tylko znalazł źródełko z zaginionymi nagraniami z afery taśmowej, ale jeszcze węszy korupcję w rządzonych przez nominatów Platformy instytucjach i spółkach, takich jak ZUS oraz PZU, a w dodatku depcze po piętach takim tuzom koalicji, jak sekretarz generalny PO Andrzej Biernat oraz szef Klubu PSL Jan Bury. Dziś Wojtunik jest dla władzy najbardziej podejrzanym ze wszystkich szefów specsłużb.

Ta popularna w politycznych kręgach teoria spiskowa tłumaczy wszystko: Wojtunik jest motorem całej afery taśmowej. Podejrzenia ściągnął na siebie jeszcze przed wybuchem afery, w czerwcu minionego roku. To on zadzwonił do szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, chcąc go namówić na spotkanie z dziennikarzami „Wprost", którzy przygotowywali artykuły ujawniające nagrywanie najważniejszych osób w państwie.

Te bliskie relacje Wojtunika z „Wprost" zdumiały polityków PO, ale także szefów innych specsłużb. Zdumiało ich wkrótce także i to, że Wojtunik nie chciał ujawnić charakteru kontaktów CBA z biznesmenem Markiem Falentą, którego prokuratura podejrzewa o zorganizowanie podsłuchowego procederu.

Pod lupą

Stało to w wyraźnym kontraście z działaniami szefa ABW płk. Dariusza Łuczaka, który zadeklarował, że jego służby nic z Falentą nie łączy. Gdy Wojtunik milczał, niechętni mu ludzie w CBA zrobili swoje – miesiąc temu wyciekły dokumenty, które dowodzą, że Falenta był zarejestrowanym informatorem CBA i donosił agentom o niektórych nagranych rozmowach.

Władza zaczęła poważnie podejrzewać, że to Wojtunik za pomocą swego informatora nagrywał najważniejszych ludzi w państwie, a dzięki zaprzyjaźnionym dziennikarzom te nagrania ujawnił. Sienkiewicz, pogrążony nagraniami z afery, uznał, że trzeba wziąć Wojtunika pod lupę. Do tego szczególnego zadania wydelegowani zostali oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego. To z obawy przed szerokimi kontaktami Wojtunika w służbach cywilnych.

Policja nie wchodziła w grę, bo z czasów kierowania CBŚ Wojtunik zna wszystkich najważniejszych policjantów i sporą część tajniaków. Także ABW się do tej operacji nie nadawała, choćby z tego względu, że pracuje tam żona Wojtunika. Akurat teraz, gdy na jaw wychodzą szczegóły tej operacji, CBA odnalazło nowe nagrania z afery taśmowej. Choć Wojtunik przedstawia ten fakt jako przypadek, to wielu polityków w to nie wierzy. Uważają, że mści się na władzy.

Urodzony glina

Gdy jesienią 2009 r. Wojtunik zostawał szefem CBA, był młodym, ledwie 37-letnim, ale już bardzo doświadczonym policjantem. Platforma wiązała z nim duże nadzieje. Partia z oklaskami przyjęła wojnę, jaką wypowiedział swym poprzednikom z PiS, na czele z twórcą CBA Mariuszem Kamińskim. Tropił ich przewiny, donosił do prokuratury, starał się usuwać ze służby. Politycy PO odetchnęli. Po pierwsze, pozbyli się problemu, jakim był Kamiński, i liczyli, że rękami Wojtunika uda się oczyścić CBA z nominatów PiS. Po wtóre, sądzili, że po zmianie kierownictwa CBA da im wreszcie odetchnąć.

Mylili się podwójnie. Po pierwsze, Wojtunik nie był w stanie usunąć wszystkich ludzi Kamińskiego, stąd żywy do dziś podział na „stare" i „nowe" CBA, wewnętrzne konflikty i wyciekające do mediów dokumenty. Po wtóre, Wojtunik to urodzony glina, który nie zamierza z wdzięczności za posadę odpuszczać politykom PO i PSL. Złudzenia ostatecznie zniknęły w 2013 r., gdy Wojtunik wszedł do pięciu resortów – sprawiedliwości, spraw zagranicznych, nauki, kultury i sportu – a więc zaczął szukać korupcji w rządzie. Równocześnie dobrał się do skóry prominentnym samorządowcom Platformy, takim jak prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który właśnie usłyszał zarzuty podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych.

Potem przyszedł czas na Burego i Biernata, których Wojtunik od kilku lat podejrzewa o korupcję. Postępowania w ich sprawach mogą znaleźć finał jeszcze przed wyborami. W sprawie Burego – według informacji „Rzeczpospolitej" – niedługo możliwe jest skierowanie do Sejmu wniosku o uchylenie immunitetu. Jednocześnie trwa intensywne prześwietlanie majątku Biernata, które – wbrew twierdzeniom samego ministra – już dawno nie jest tylko rutynową kontrolą oświadczenia majątkowego.

Nie ma się co dziwić, że w tej sytuacji narastającego konfliktu między władzą a CBA oficjalna wersja dotycząca odnalezienia nowych nagrań z afery taśmowej niewielu przekonuje. Wedle tej wersji agenci CBA zdobyli nagrania podczas zupełnie innej operacji.

– Przecież CBA nie prowadzi żadnych czynności śledczych w sprawie afery taśmowej, bo wyjaśniają ją ABW i CBŚ. Tym trudniej uwierzyć, że nie prowadząc śledztwa, przypadkiem odszukał to, czego nie potrafiły znaleźć służby do tego wyznaczone – wątpi polityk koalicji, od lat zajmujący się specsłużbami. – Dla mnie jest jasne, że odwinął się Platformie za inwigilację. To przy okazji ostrzeżenie, bo przecież CBA znów może „znaleźć" nowe nagrania.

Wysokiej rangi oficer CBA opowiada: – Gdyby Wojtunik był reżyserem afery taśmowej i gdyby chciał się zemścić, to wśród tych 11 nagrań byłyby na pewno nowe taśmy Sienkiewicza. Tymczasem nie ma tam żadnej jego taśmy.

Krążące nagrania

Nasi rozmówcy z CBA potwierdzają nazwiska nagranych, które pojawiły się w medialnych spekulacjach: szef NIK Krzysztof Kwiatkowski, wiceminister skarbu Rafał Baniak oraz były działacz PO, a dziś lobbysta Piotr Wawrzynowicz pracujący dla miliardera Jana Kulczyka.

To osoby, które mogły mieć wiedzę dotyczącą operacji sprzedaży Kulczykowi państwowego koncernu Ciech, która obrosła korupcyjnymi legendami.

Nasi rozmówcy precyzują jednak: – Nie ma tam nagrania słynnego spotkania Baniaka z Wawrzynowiczem, podczas którego mieliby rzekomo rozmawiać o łapówce za kupno przez Kulczyka Ciechu. Nie ma też rozmowy Kulczyka z Kwiatkowskim, podczas której miliarder miał informować o swoich kłopotach biznesowych.

Na płycie, którą CBA wysłało do prokuratury, nie ma jednego jeszcze nagrania: ze spotkania Wojtunika z wicepremier Elżbietą Bieńkowską w czerwcu minionego roku, na kilka dni przed wybuchem afery. O tej taśmie krążą legendy – jedni chcą w niej widzieć polityczny dynamit, który wysadzi rząd, inni – nagranie obyczajowe. Część polityków uważa wręcz, że CBA odnalazło nowe nagrania, bo Wojtunik wysłał ludzi do szukania swej własnej taśmy.

Pytamy oficera CBA zaangażowanego w operację pozyskania nagrań, czy kupiono 11 taśm.

– Nie. To był rodzaj „prezentu", który dostaliśmy przy okazji innej operacji od „kontrahenta".

– Czyli taśmy już krążą na czarnym rynku – drążymy.

– Skoro my je dostaliśmy, to znaczy, że można je kupić. To nasze źródło było obiecujące. Mogło się okazać, że dzięki niemu zdobędziemy dostęp do większej liczby nagrań. Jednak przez głupotę prokuratury możemy stracić to dojście – odpowiada oficer.

Szefostwo CBA na czele z Wojtunikiem jest wściekłe za to, że prokuratura ujawniła fakt otrzymania nagrań. Miałoby to narazić na dekonspirację informatora CBA, który dostarczył płytę z rozmowami. Wojtunik nie przebiera w słowach, mówiąc o prokuraturze – z którą zresztą wojuje w kilku głośnych sprawach. Bo Wojtunik toczy dziś wojnę ze wszystkimi. Zupełnie jak kiedyś jego poprzednik Mariusz Kamiński.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku