Dopiero później pojawiła się refleksja o konieczności uszczelnienia granic, o co od początku zabiegał Tusk. Ale polski polityk, mimo dobrych osobistych relacji z Merkel i Junckerem, stracił ich zaufanie. Kanclerz wzięła sobie Luksemburczyka za partnera i to za jego pośrednictwem zorganizowała pod koniec października w Brukseli szczyt bałkański, czyli spotkanie przywódców państw znajdujących się na szlaku imigrantów. Tusk przybył, ale na wejściu wygłosił zgryźliwy komentarz podważający sens zwoływania takiego spotkania. I po zaledwie godzinie opuścił salę obrad, choć podobno dyskusja była ciekawa i konkretna.
Nie zyskuje sobie tym sympatii w Brukseli. – On dzieli, a nie łączy, nie rozumie swojej roli – mówi mi pewien dyplomata. Sytuacji nie poprawia to, że Polak nie spotyka się z osobami z zewnątrz i w analizach polega prawie wyłącznie na ludziach ze swego gabinetu. – Otoczony przez Polaków – mówią zgryźliwie jego krytycy.
Jego gabinet też na zewnątrz nie wychodzi. – Jest schowany, mało go widać – mówi mi dyplomata jednego z państw UE. – Tusk chce być panem agendy, chce do końca decydować o poruszanych sprawach. To zupełnie inaczej niż jego poprzednik Van Rompuy. Styl tamtego był włączający i konsultacyjny – tłumaczy.
Zbyt polski?
Głównym zarzutem wobec Tuska jest forsowanie interesów Polski, a szerzej Grupy Wyszehradzkiej. Na początku angażował się wyłącznie w sprawy Ukrainy i przekonał Angelę Merkel i François Hollande'a, żeby ci zarekomendowali całej Unii utrzymanie do końca roku sankcji gospodarczych wobec Rosji.
Przez długi czas w ogóle nie interesował się kryzysem greckim. W przeciwieństwie do swojego poprzednika nie ma wielkiego pojęcia o gospodarce, szczególnie w strefie euro, pochodzi też z kraju, który nie pożycza Grecji pieniędzy. Dopiero w ostatniej chwili, w czasie decydującego szczytu UE w lipcu, Tusk stanął na wysokości zadania i doprowadził do porozumienia kluczowych partnerów: Merkel i greckiego premiera Aleksisa Ciprasa.
W sprawie uchodźców od początku wyraźnie stanął po stronie Grupy Wyszehradzkiej, blokując wprowadzenie stałego mechanizmu podziału uchodźców. – A jeszcze niedługo dyskusja o klimacie, gdzie też będzie miał polskie stanowisko. Może to nauczka, żeby premiera kraju o tak zdecydowanych interesach jak Polska nie robić szefem Rady – mówi dyplomata jednego z państw zachodnich.