Jak bardzo zmienił życie rodzinne fakt, że József Antall jesienią 1989 roku został kandydatem na szefa rządu?
Péter Antall: Nie tak bardzo. Z jednej strony, u nas wiecznie się mówiło o polityce, z drugiej zaś, kiedy mój ojciec w październiku 1989 roku został przewodniczącym Węgierskiego Forum Demokratycznego, to wtedy już od półtora roku był mocno zaangażowany w samym centrum życia politycznego. Szerzej rozumiana opinia publiczna po raz pierwszy poznała jego nazwisko wiosną 1989 roku w związku z powstaniem Okrągłego Stołu Opozycji. Pomogło również to, że już i mój dziadek był politykiem, w czasie II wojny światowej wiele uczynił dla polskich uchodźców, którzy schronili się na Węgrzech. Co ciekawe, z moim ojcem, jako opozycjonistą, ale osobowością dojrzałą politycznie, uzgodnienia prowadził także ostatni rząd reżimu monopartyjnego, gabinet Németha, w listopadzie i grudniu 1989 roku. Ojciec nie utrzymywał bezpośrednich kontaktów z tak zwaną opozycją demokratyczną, inaczej mówiąc – liberalną, jak ona sama siebie nazywała. Znał natomiast bardziej znaczące postaci strony narodowej.
Czy było to czymś niezwykłym, że jak tylko został premierem, niemal nie bywał w domu?
Ja i mój starszy brat wzrastaliśmy przyzwyczajeni do tego, że ledwie widywaliśmy ojca w ciągu tygodnia. On uczył też w gimnazjum wieczorowym, więc gdy wracał do domu, my często już spaliśmy. Kiedy został szefem rządu, wtedy widywaliśmy go jeszcze rzadziej, a to z powodu narad i dyskusji ciągnących się aż do świtu. Zasnąć mógł jednie dzięki środkom nasennym, ponieważ ani na moment nie przestawał mu pracować umysł.
W sposób oczywisty wywróciło się i jego życie. Nie żałował tego po pewnym czasie?