Rz: Wicepremier Mateusz Morawiecki kilkakrotnie powtarzał, że bardziej interesuje go wzrost dochodu narodowego brutto (DNB) niż PKB. Czy rzeczywiście w polskich realiach DNB to lepsza miara rozwoju?
Piotr J. Szpunar: Obie miary pokazują coś innego i rzadko się zdarza, by obie te wielkości były zbliżone. Polska nie odbiega od tej prawidłowości. Jak zatem interpretować różnice między PKB i DNB? W uproszczeniu PKB mierzy łączną wartość dóbr i usług wytworzonych przez podmioty działające na terenie danego kraju. PKB jest również miarą dochodów pracowników i zysków przedsiębiorstw, uzyskanych na terenie kraju. Z kolei DNB mierzy dochód, jaki osiągają przedsiębiorstwa polskie i polscy pracownicy, niezależnie od kraju, w którym dochody te osiągają. Różnica między PKB a DNB będzie więc odzwierciedlać, czy dany kraj w większym stopniu korzysta z kapitału zagranicznego, by zwiększać i modernizować produkcję (zwiększać PKB), czy też w większej skali lokuje produkcję w innych krajach. Jak dotychczas Polska w większym stopniu importuje kapitał, niż eksportuje własny do innych krajów. W naszym przypadku DNB jest niższy niż PKB, bo dochody zagranicznych firm działających w Polsce przewyższają to, co kapitał polski wypracowuje za granicą.
Czy powinniśmy się niepokoić, że taka różnica na niekorzyść PKB występuje? I czy wielkość tej różnicy stanowi problem? Sytuacja Polski jest pod tym względem typowa dla krajów znajdujących się w procesie konwergencji z relatywnie niskiego poziomu PKB. Aby szybko się rozwijać, są one zmuszone do importu kapitału, brakuje im bowiem odpowiednich zasobów finansowych i dobrej jakości technologii. W konsekwencji kraje te charakteryzują się ujemnym saldem dochodów z inwestycji zagranicznych, a więc DNB jest niższy niż PKB. W takiej sytuacji znalazły się także inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Niższy DNB niż PKB nie jest cechą szczególną polskiej gospodarki. Natomiast co do skali tej luki, to jest ona także dość typowa dla tej grupy krajów, np. jest mniejsza niż dla Węgier czy Czech, choć większa niż np. w przypadku Słowacji.
Zdecydowanie ważniejszy jest charakter importowanego kapitału: czy jest to kapitał portfelowy czy inwestycje bezpośrednie, w jakie obszary gospodarki trafia i czy efektywnie tworzy potencjał produkcyjny. Za zdrową i pożyteczną dla kraju importującego kapitał uznaje się sytuację, gdy dominują inwestycje bezpośrednie lokowane w sektorach produkcji, mającej potencjał eksportowy. Polska jest bez wątpienia przykładem takiej właśnie efektywnej absorpcji kapitału zagranicznego, w odróżnieniu od np. niektórych krajów południa Europy. W tych krajach zagraniczny kapitał został zainwestowany m.in. w rynek nieruchomości, nie generując tym samym potencjału wzrostu eksportu i modernizacji gospodarki. Oczywiście chcielibyśmy stać się eksporterem kapitału i zarabiać na inwestycjach polskich podmiotów lokowanych za granicą. Tak się niewątpliwie stanie wraz z postępującą konwergencją polskiej gospodarki. Sprzyjać temu powinny działania rządu wdrażane w ramach planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju.