Modernizacja armii. Przebudzenie ze snu o potędze polskiego wojska

Stan polskiego wojska jest lepszy od Bundeswehry, ale tylko trochę. Realia nie mają wiele wspólnego z propagandą PiS.

Publikacja: 14.12.2023 03:00

Wojsko Polskie musi być gotowe na scenariusz, w którym Rosja przekracza granice NATO i wypowiada woj

Wojsko Polskie musi być gotowe na scenariusz, w którym Rosja przekracza granice NATO i wypowiada wojnę bezpośrednio naszemu krajowi – podkreślali uczestnicy debaty zorganizowanej przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego. Na zdjęciu: Tomasz Smura z Fundacji Pułaskiego (z lewej na pierwszym planie), Jędrzej Bielecki z „Rzeczpospolitej”, gen. Waldemar Skrzypczak, były szef MON Janusz Onyszkiewicz, posłanka KO Joanna Kluzik-Rostkowska, były wiceszef MON Janusz Zemke

Foto: Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego

Podczas zorganizowanej przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego debaty poświęconej planom rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych przez nowy rząd w pewnym momencie pojawiło się nawet porównanie obecnej kondycji sił zbrojnych do przedwojennego hasła „prężni, zwarci, gotowi”: symbolu zupełnego nieprzygotowania kraju do zagrożenia, jakie w 1939 r. przyniósł podwójny imperializm III Rzeszy i Związku Radzieckiego. Dziś nasz kraj staje znowu przed wyjątkowym zagrożeniem. Nie tylko ukraińska ofensywa nie przyniosła zmiany linii frontu, ale Rosja, inaczej, niż Zachód i sama Polska, potrafiła przestawić się na system gospodarki wojennej. Ale to nie koniec zagrożeń. W przyszłym roku Donald Trump może wrócić do Białego Domu.

– Nie musi wyprowadzać Stanów z NATO, wystarczy, że ogłosi, iż nie będzie dłużej bronił Europy, a to zupełnie zmieni układ geopolityczny, w jakim znajduje się nasz kraj – powiedział jeden z uczestników debaty.

Czytaj więcej

Polska armia tworzy kolejne jednostki do walki w cybeprzestrzeni

Trzy lata później, w maju 2027 roku, do Pałacu Elizejskiego może z kolei wprowadzić się Marine Le Pen. Sondaże mówię, że to wręcz bardzo prawdopodobne. Czy taką woltę przetrwa Unia Europejska? Można mieć co do tego poważne wątpliwości.

Generał Waldemar Skrzypczak, związany z Lewicą były wiceszef MON Janusz Zemke, posłanka KO Joanna Kluzik-Rostkowska, były szef MON Janusz Onyszkiewicz i były minister finansów Jacek Rostowski zgadzają się więc, że Polska musi forsownie rozbudowywać i modernizować polskie siły zbrojne. Tak, jak tego chciał do tej pory PiS. O ile jednak nie ma różnicy między ambicjami odchodzącej i obecnej władzy, to gdy wchodzi się w konkretne plany, w wielu obszarach jest już przepaść.

Gigantyczne koszty modernizacji armii

Plany odchodzącego rządu były mocarstwowe. Armia 300 tysięcy żołnierzy, sześć dywizji, 4 proc. PKB nakładów na obronę robi wrażenie. Na ile jednak to plany realne?

– Dopiero gdy wejdziemy do MON, poznamy pełną prawdę. Na komisjach sejmowych nie uzyskiwaliśmy odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania w sprawie polityki obronnej – słyszymy.

– Przez pierwsze trzy miesiące urzędowania nowy minister nie powinien niczego podpisywać. Musi przeprowadzić audyt – mówi inny uczestnik naszej debaty.

Pytań, które czekają na odpowiedź, jest wiele. Jedno z najważniejszych dotyczy tego, czy kraj w ogóle udźwignie finansowanie tak ogromnego przedsięwzięcia. Pojawia się wyliczenie kosztów zakupu nowego sprzętu: 520 mld zł z budżetu państwa do 2035 r., 320 mld obligacji wyemitowanych przez BGK, ok. 2 mld dol. kredytu od Amerykanów, 15–20 mld dol. pożyczek od Koreańczyków. Razem blisko bilion złotych. W podziale na nadchodzące lata to daje (poza dotychczasowym budżetem MON) jakieś 2,5 proc. PKB dodatkowych obciążeń. Ale nawet to mało. Zakup sprzętu stanowi tylko 30 proc. całych kosztów jego eksploatacji. W ten sposób dochodzimy do 7–7,5 proc. PKB wydatków, kwoty gigantycznej dla kraju, który inaczej niż Rosja jest demokracją i gdzie społeczeństwo musi zaakceptować tak wielki ciężar. A i te obliczenia nie biorą pod uwagę obciążeń związanych z zatrudnieniem dodatkowych żołnierzy i ich szkolenia oraz budowę odpowiedniej infrastruktury. To rodzi też problem z Unią Europejską. No bo przecież zgodnie z obecnymi regułami deficyt budżetowy nie może przekraczać 3 proc. PKB, tym bardziej, jeśli jak chce nowy rząd, Polska miałaby wejść na ścieżkę prowadzącą do przyjęcia euro.

Czytaj więcej

Kto dzisiaj wejdzie do Ministerstwa Obrony Narodowej?

– Najważniejszą rzeczą, na jaką Niemcy muszą się zgodzić, jest taka modyfikacja paktu i stabilności i rozwoju, która wykluczy inwestycje w obronę z kalkulacji równowagi finansowej państwa. Nie może być tak, że Polska jest penalizowana za nakłady, które służą obronie Niemiec, podczas gdy Berlin wydaje na obronę niewiele ponad 1 proc. PKB – nie kryje oburzenia jeden z uczestników debaty.

Śmigłowce przegrały z dronami

Ale wiele wątpliwości budzi też sposób wykorzystania wspomnianych gigantycznych środków. Plan PiS-u zakłada, że armia rozwinie się do sześciu dywizji. A to wydaje się zupełnie nierealne panelowi dyskusyjnemu, choćby z braku odpowiedniej liczby potencjalnych rekrutów. Mimo wielkich zapowiedzi odchodząca władza zdołała zwiększyć liczbę żołnierzy ledwie ze 100 do 120 tys., stan Wojsk Obrony Terytorialnej (36 tys.). Co roku w Dęblinie szkolonych jest ok. 50 pilotów, trzy razy mniej, niż to jest w tej chwili potrzebne. Z podobnymi problemami musi się mierzyć Bundeswehra, która w liczącym 83 mln mieszkańców kraju nie jest w stanie zwiększyć stanu wojsk do 200 tys. żołnierzy.

W Polsce konieczna jest więc zasadnicza poprawa atrakcyjności pracy w armii, co pociąga dalsze fundusze. Dopóki to się nie stanie, cztery dywizje to maksimum tego, co wydaje się w zasięgu naszego kraju.

Innym problem jest kształt wynegocjowanych kontraktów. Polska zdecydowała się na masowe zamówienia w Korei Południowej m.in. dlatego, że Niemcy i Francja nie zgodziły się na wejście Polski do konsorcjum budującego czołg nowej generacji i były w stanie podać jedynie odległy termin dostaw. A zagrożenie dla naszego kraju jest tu i teraz.

– Skutek jest jednak taki, że dzięki Polsce, która jest odbiorcą 83 proc. dostaw broni Koreańczyków dla zagranicznych kontrahentów (23 mld dol.), Seul wspiął się na piąte miejsce na liście największych eksporterów broni na świecie. Mimo to polskie władze nie zdołały w wystarczającym stopniu pozyskać od Korei Południowej technologii uzbrojenia oraz inwestycji na miejscu. Innym ogromnym problem jest brak amunicji. Jedną z największych lekcji wojny w Ukrainie jest gigantyczna skala zużycia pocisków. Zakupione jednak przez Polskę czołgi czy wyrzutnie rakietowe HIMARS mają zapewnione po kilka pocisków.

Nagle okaże się, że mamy najnowocześniejszy sprzęt, ale możemy z niego strzelać powietrzem – słyszymy.

Źródłem nadziei jest tu jednak poprawa relacji między Polską i Ukrainą po ukształtowaniu się nowego rządu. A to dlatego, że Amerykanie chcą budować nowe zakłady produkcji amunicji dla Kijowa. Warunkiem Stanów jest jednak to, że ze względów bezpieczeństwa znajdą się poza Ukrainą. Gdzie? Do tej pory władze ukraińskie wykluczały ulokowanie fabryki nad Wisłą, myślały o Słowacji. Ale sytuacja się ostatnio odwróciła: w Bratysławie pojawił się populistyczny, prorosyjski rząd, w Polsce populiści ponieśli dotkliwą porażkę. Wraca więc możliwość budowy nowych zakładów w Polsce, a to stwarza szansę na przeznaczenie choć części produkcji na potrzeby naszego kraju.

Ale wniosków, jakie musi wyciągnąć Warszawa z doświadczeń dwuletniej już wojny za wschodnią granicą jest więcej. Jeden z nich dotyczy zaskakująco niewielkiej przydatności śmigłowców: ledwo wzbiją się w powietrze, już są celem dronów. Inny odnosi się do elektronicznych zakłóceń łączności, co bardzo ogranicza skuteczność, np. amerykańskich HIMARS-ów. Kolejny problem to kluczowe znacznie wywiadu w tej wojnie, co nie jest najmocniejszym punktem polskich sił zbrojnych.

Współpraca polskiego wojska z Niemcami

To wszystko spadnie na barki nowego szefa MON. Władysław Kosiniak-Kamysz wojskowym zaś nie jest, to lekarz. Czy podała temu zadaniu? To zależy od tego, kim się będzie otaczał. Pułapką jest ogromne upolitycznienie dowództwa sił zbrojnych po ośmiu latach rządów.

– W ramach MON istniała osobna struktura wokół ministra Błaszczaka. Promowani byli mierni, ale wierni. Byli generałowie „prezydenccy” i generałowie „ministerialni”. Wojsko brało udział w wielu imprezach promujących PiS. To bardzo osłabiło jego pozycję, potencjał – mówi jeden z dyskutantów.

Inny wskazuje na brak szkoleń.

– Putin od wielu miesięcy prowadzi przeciw Polsce wojnę hybrydową i ją wygrywa. Na granicy rozlokowanych jest bowiem kilkanaście tysięcy żołnierzy, którzy mają przeciwdziałać fali nielegalnej migracji. W tym czasie nie ćwiczą, ich potencjał bojowy na tym bardzo cierpi – słyszymy.

Teraz konieczne jest jednak nie tylko odpartyjnienie Wojska Polskiego. Trzeba też o wiele większej przejrzystości, gdy idzie o proces rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych. Inaczej społeczeństwu trudno będzie w długiej perspektywie dźwigać tak wielki ciężar. W debacie pojawił nawet postulat regularnych konsultacji z opozycją działań MON, co po doświadczeniach ośmiu lat rządów PiS łatwe nie będzie.

Skuteczne wzmocnienie sił zbrojnych wymaga jednak także rewolucji w polityce zagranicznej.

Pierwszy element dotyczy koordynacji z NATO. Ustalone na szczycie sojuszu w Wilnie latem tego roku plany ewentualnościowe zakładają zasadnicze wzmocnienie przez siły alianckie flanki wschodniej. Czy znajdą się wśród nich jednostki niemieckie? Rząd PiS nie wyrażał na to zgody (pomijając obsługę wyrzutni antyrakietowych Patriot pod Zamościem, do czego doszło pod naciskiem Amerykanów). Czy teraz to się zmieni?

– Musimy uwzględniać kontekst natowski. Wiadomo, że bardzo szybko w razie potrzeby przyjdą nam w sukurs myśliwce paktu. Polska nie musi więc tu polegać wyłącznie na swoim własnym potencjale – słyszymy.

Pada też głos w sprawie Niemiec: geografia nie pozostawia tu żadnych wątpliwości. Republika Federalna stanowi zaplecze strategiczne dla Polski. Jesteśmy skazani na bliską współpracę wojskową z Berlinem.

Podczas zorganizowanej przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego debaty poświęconej planom rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych przez nowy rząd w pewnym momencie pojawiło się nawet porównanie obecnej kondycji sił zbrojnych do przedwojennego hasła „prężni, zwarci, gotowi”: symbolu zupełnego nieprzygotowania kraju do zagrożenia, jakie w 1939 r. przyniósł podwójny imperializm III Rzeszy i Związku Radzieckiego. Dziś nasz kraj staje znowu przed wyjątkowym zagrożeniem. Nie tylko ukraińska ofensywa nie przyniosła zmiany linii frontu, ale Rosja, inaczej, niż Zachód i sama Polska, potrafiła przestawić się na system gospodarki wojennej. Ale to nie koniec zagrożeń. W przyszłym roku Donald Trump może wrócić do Białego Domu.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wojsko
Kolejne kontrowersje wokół black hawków. „Finansowanie takie jak w przypadku Pegasusa”
Wojsko
SKW bierze pod lupę ludzi Błaszczaka. Prokurator bada też wniosek Giertycha
Wojsko
Koniec postępowania wobec gen. Gromadzińskiego. SKW odcina go od informacji niejawnych
Wojsko
Problemy z rekrutacją do uczelni wojskowych. MON walczy z wiecznymi studentami
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Wojsko
Ustalenia w sprawie zabójstwa na granicy. Sprawca może uciec do Syrii