To nie jest zarzut wobec PiS, ale tak można skwitować poświęcony polityce obronnej fragment programu tej partii do 2031 r. (na dwie kadencje), który opublikowano w weekend. Jego twórcy powtarzają to, co mówi minister Mariusz Błaszczak: że dąży, aby Wojsko Polskie było zdolne do samodzielnej obrony kraju. „Nasze podejście zakłada walkę o każdy centymetr terytorium Polski, by nigdy nie powtórzyły się u nas tragedie, do których doszło w Buczy, Irpieniu i w wielu innych ukraińskich miejscowościach” – czytamy w dokumencie. To oczywiste, że PiS chce, aby docelowo armia liczyła „co najmniej” 300 tys. żołnierzy, była nowoczesna i „dysponowała najsilniejszą armią lądową w Europie”.
Zatem Wojsko Polskie ma mieć sześć dywizji wojsk lądowych (teraz budowana jest piąta, Błaszczak najpewniej zostawia sobie ogłoszenie szczegółów o szóstej na finisz kampanii). Będą rozwijane Wojska Obrony Terytorialnej, w tym Komponent Obrony Pogranicza, „głównie ze względu na utrzymujące się zagrożenie hybrydowe na granicy wschodniej”. PiS zakłada, że zwiększy potencjał mobilizacyjny Sił Zbrojnych m.in. poprzez rozwój dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Na bazie studentów wojskowych oraz ochotników z aktywnej rezerwy utworzy dywizje rezerwowe. Kadry mają uzupełniać absolwenci klas mundurowych, których ma powstać tysiąc.
Czytaj więcej
Żadna licząca się partia po wyborach nie ma zamiaru zwijać armii, bo każda z nich dostrzega zagrożenie ze strony Rosji. Jej budowę trzeba jednak urealnić, bo są małe szanse, aby w krótkim czasie mogła liczyć trzysta tysięcy wojskowych.
Dalej PiS wymienia, w jaki sprzęt wyposażona będzie armia. W tym zakresie jest przewidywalny, bo w większości kontrakty zostały już podpisane. Wspomina np. o zakupach amerykańskich czołgów Abrams, czy koreańskich K2, oraz zestawów wyrzutni rakietowych Himars. Nieba mają bronić zintegrowane systemy wielowarstwowej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w ramach programów „Wisła”, „Narew” i „Pilica+”, ale też samoloty F-35 i koreańskie FA/50.
Politycy zapewniają, że odbudują Marynarkę Wojenną. „Będziemy zwiększać możliwości komponentu morskiego, wprowadzając do służby fregaty Miecznik oraz pozyskując okręty podwodne”. Warto zwrócić uwagę na ostatnią obietnicę, bo minister powtarza ją od 2019 r. Wtedy obiecał zakup szwedzkich używanych okrętów podwodnych w ramach działań pomostowych, do czasu kupienia nowych. Ani jednych, ani drugich na razie się nie doczekaliśmy. Mamy za to jednego Orła – okręt, który ma problem, aby się zanurzyć.