Z listów napływających do redakcji wynika, że coraz więcej osób dostaje wezwania do zapłaty długów przedawnionych nawet sprzed kilkunastu lat.
– Za jazdę bez ważnego biletu 12 lat temu mam zapłacić prawie 500 zł. Jestem pewny, że karę uiściłem, ale nie mam potwierdzenia – pisze Piotr M. I pyta, dlaczego dług się nie przedawnił.
Bezczynność popłaca
Na problem zwróciła uwagę Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. W wystąpieniu do ministra sprawiedliwości zaapelowała o zajęcie się procederem ujawniania informacji o długach przedawnionych przez biura informacji gospodarczej lub przez firmy windykacyjne działające w ramach tzw. marketów długów. W ocenie RPO wadliwie przepisy kodeksu cywilnego nagradzają bezczynność wierzyciela w egzekucji należności.
Obawiając się, że przed sądem dłużnik podniesie zarzut przedawnienia, wierzyciele zwracają się do firm windykacyjnych. Te zaś nie mają oporów w ściąganiu przedawnionych długów. Zresztą nie tylko one. Również tzw. masowi wierzyciele, np. gminy, ścigają po latach za nieopłacone parkowanie czy jazdę bez biletu.
Jeśli sprawa trafi do sądu, dłużnik może skorzystać z zarzutu przedawnienia. Zgłasza go np. w odpowiedzi na pozew, a w masowym ostatnio postępowaniu elektronicznym – w sprzeciwie od nakazu zapłaty.
Gdy przedawniony dług jest już egzekwowany, dochodzenie prawdy jest trudne. Po pierwsze jego przedawnienie nie interesuje komornika. Po drugie najpierw zajmuje on konto czy wynagrodzenie i dopiero potem zawiadamia dłużnika.