Lucjan P. w 2005 r. przejął gospodarstwo i skorzystał z unijnego dofinansowania dla młodych rolników. W umowie zobowiązał się, że w ciągu pięciu lat uzupełni wykształcenie, aby spełnić warunek kwalifikacji zawodowych do prowadzenia gospodarstwa. Do stycznia 2010 r. tego nie zrobił, więc zwrócił się do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o wydłużenie terminu. Twierdził, że nie mógł uzupełnić wykształcenia rolniczego, bo nie było odpowiedniej placówki szkolnej w okolicy, a ze względu na prowadzenie gospodarstwa nie mógł dojeżdżać do szkoły. Tłumaczył też, że musi się stale opiekować schorowanymi rodzicami. Dodał, że w 2010 r. rozpoczął edukację w policealnej szkole dla dorosłych, którą otwarto w jego okolicy.
Agencja nie uwzględniła wniosku i zażądała zwrotu dotacji z odsetkami. Sąd Okręgowy w Łomży wyrokiem zaocznym zasądził żądaną kwotę. Rolnik, reprezentowany przez adwokata, złożył sprzeciw od tego wyroku wraz z wnioskiem o zwolnienie go z kosztów procesu. Sąd okręgowy zwolnił go z opłaty sądowej, ale tylko w części – miał zapłacić 1000 zł. Postanowienie to utrzymał w mocy sąd apelacyjny.
Adwokat, informując rolnika o konieczności uiszczenia części opłaty od sprzeciwu, podał mu zły numer konta bankowego: sądu rejonowego zamiast sądu okręgowego. To spowodowało, że opłata nie została wniesiona w terminie. Sąd odrzucił więc sprzeciw, a wyrok się uprawomocnił.
W tej sytuacji rolnik pozwał do sądu towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym od odpowiedzialności cywilnej ubezpieczony był adwokat. Domagał się ponad 93 tys. zł, wliczając należność główną, odsetki i koszty procesu, których nie musiałby ponosić, gdyby reprezentujący go adwokat właściwie poprowadził sprawę.
Towarzystwo ubezpieczeniowe nie uznało powództwa. Twierdziło, że nie ma adekwatnego związku przyczynowego pomiędzy zawinionym działaniem adwokata a szkodą. Nie było bowiem szans na uzyskanie korzystnego orzeczenia.