Zgodnie z art. 126 kodeksu postępowania cywilnego pierwsze pismo kierowane w sprawie sądowej, a najczęściej jest to pozew, powinno wskazywać miejsce zamieszkania pozwanego. Jeśli go nie zawiera, sąd wzywa powoda do podania adresu, a gdy tego nie zrobi (w ciągu siedmiu dni), zwraca pozew ze skutkiem, jakby nie był złożony (sygnatura akt: III CZP 43/14).
Tak postąpił sędzia Sądu Okręgowego w Olsztynie z pozwem Krzysztofa M., który domaga się od Skarbu Państwa i Anny W. – zatrudnionej w tym sądzie – zasądzenia 150 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę, jakiej miał doznać w związku z czynnościami sędziów i pracowników tego sądu. Nie podał miejsca zamieszkania Anny W., jedynie miejsce pracy – właśnie SO w Olszynie, który bez najmniejszych problemów mógłby jej pozew doręczyć, gdyby nie wspomniane ograniczenia prawne.
Rozpatrując zażalenie Krzysztofa M., Sąd Apelacyjny w Białymstoku powziął wątpliwość, jak w takiej sytuacji postąpić. Wskazał, że orzecznictwo nie jest w tej kwestii jednolite. Przeważa pogląd, że wskazanie samego adresu pracy pozwanego nie spełniania wymagań i powód musi się liczyć ze zwrotem pozwu. W praktyce spotyka się też inne stanowisko: jeśli powód nie zna miejsca zamieszkania, a zna miejsce zatrudnienia pozwanego, może wskazać tylko miejsce pracy, co powinno skutkować nadaniem sprawie biegu (a więc przyjęciem pozwu i doręczeniem go pozwanemu).
Ostatnio doszła jeszcze jedna kwestia: miejsce zamieszkania (adres) pomaga ustalić PESEL pozwanego, co jest nowym obowiązkiem sądu. Chodzi o to, by nie dochodziło do pomyłek przy egzekucji wyroku.
– Pozwany może wodzić za nos powoda i sąd, a nie ma powodu, by taki stan rzeczy chroniły przepisy. Sąd powinien więc pozew doręczyć – mówi Jerzy Naumann, warszawski adwokat. Dodaje, że model doręczeń wymaga gruntownej zmiany. Za równorzędne doręczeniu sądowemu powinno być uznane wręczenie, np. przy świadku, odpisu pozwu.