– Dzięki podwyżkom uda się utrzymać realną wartość wszystkich emerytur i rent, ich siłę nabywczą – przekonywała Elżbieta Rafalska, minister rodziny i pracy, po wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów.
Rząd ustalił, że wysokość najniższej emerytury z obecnej kwoty 882,56 zł brutto zostanie podniesiona do 1000 zł, w tym także dla rolników. Wzrośnie również renta socjalna – do 840 zł (o niemal 100 zł), a także renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy – do 750 zł (+64 zł).
Minister Rafalska poinformowała też, że w przyszłym roku zmienią się zasady waloryzacji pozostałych świadczeń. Ogólnie emerytury i renty mają wzrosnąć o 0,73 proc., jednak podwyżka nie może być niższa niż 10 zł. Oznacza to, że wszyscy, których świadczenia nie przekraczają kwoty 1369,86 zł, dostaną o 10 zł więcej, pozostali – o 0,73 proc. więcej.
Według szacunków resortu na zmianach skorzysta 2,1 mln świadczeniobiorców FUS (z 8,9 mln emerytów i rencistów ubezpieczonych w ZUS) oraz 1,1 mln świadczeniobiorców KRUS (na 1,2 mln emerytów i rencistów w KRUS).
Skąd pieniądze
Koszty operacji przyszłorocznych zmian w wysokości rent i emerytur minister Rafalska oszacowała wstępnie na ok. 2,6 mld zł. I zastrzegła, że pieniądze na ten cel na przyszły rok są zagwarantowane, bo rząd „skonsumuje" zarezerwowane wcześniej w projekcie budżetu 1,7 mld zł na waloryzację oraz 1,5 mld zł na planowane (teraz wiadomo, że już ich nie będzie) jednorazowe dodatki do świadczeń.