Rząd działa na krótką metę

Trwająca od paru miesięcy debata publiczna na temat OFE jest wielowątkowa, ale chaotyczna i mało konstruktywna

Publikacja: 04.02.2011 03:01

Red

Adwersarze przedstawili swoje argumenty, co jednak nie doprowadziło do zbliżenia poglądów. Wprost przeciwnie, strony petryfikują stanowiska, pojawiają się emocje i inwektywy.

Prof. Andrzej Wojtyna („Rz” 14 stycznia) podjął próbę pogłębienia dyskusji, wskazując, że problem OFE należy analizować w perspektywie ekonomii politycznej, co oznacza, że przy ocenach wszelkich proponowanych rozwiązań powinno się uwzględniać kryteria zarówno ekonomiczne, jak i polityczne. Podzielam ten pogląd. Uważam, że kwestia OFE wymyka się łatwym i jednoznacznym ocenom i że dotychczasowa wymiana poglądów nie umożliwiła właściwego zdefiniowania problemu i klarownej prezentacji różnych proponowanych rozwiązań.

[srodtytul]Racje polityczne i ekonomiczne[/srodtytul]

Problem OFE czy – szerzej – problem zasad, zakresu i sposobu gromadzenia środków finansowych i realizacji świadczeń emerytalnych – można i należy rozpatrywać zarówno w perspektywie politycznej, jak i ekonomicznej.

Ta pierwsza musi uwzględniać takie czynniki jak m. in.:

stabilność systemu społeczno-politycznego

poczucie bezpieczeństwa obywateli

potrzeby rozwojowe państwa

zobowiązania międzynarodowe

przejęte z przeszłości rozwiązania i zwyczaje istniejące w systemie emerytalnym

zasady sprawiedliwości społecznej.

Ta druga koncentruje się na szeroko rozumianej efektywności systemu emerytalnego, co w praktyce oznacza nie tylko realizację świadczeń w sposób najmniej dotkliwy ekonomicznie dla budżetu, ale uwzględnianie pobocznych, choć z ekonomicznego punktu widzenia ważnych czynników. Chodzi tu np. o wpływ systemu emerytalnego na rynek kapitałowy, na przenoszenie odpowiedzialności za sytuację ekonomiczną obywateli z państwa na nich samych, co – generalnie – wydaje się korzystne i dla państwa, i dla obywateli.

Przyjęciu jednej bądź drugiej perspektywy analitycznej muszą towarzyszyć różne kryteria ocen, co w konsekwencji oznacza proponowanie odmiennych rozwiązań uważanych za najlepsze czy najwłaściwsze w danym momencie.

[srodtytul]Racje krótkookresowe i długookresowe[/srodtytul]

Drugi, równie ważny czynnik różniący uczestników dyskusji, to przyjmowany horyzont czasowy analizy. Ekonomiści dobrze wiedzą (choć niekiedy w dyskusjach publicystycznych o tym zapominają), że każdy proces decyzyjny zmierzający do wyboru najlepszego rozwiązania musi zakładać – explicite bądź implicite – przyjęcie określonego horyzontu czasowego optymalizacji. Inne decyzje będzie podejmował zarząd spółki, który chce maksymalizować wielkość zysku w danym roku, a zupełnie inne, jeśli celem jest maksymalizowanie zysku w perspektywie pięcioletniej. To jest prawda dość banalna, ale o podstawowym znaczeniu dla metodologicznej poprawności oceny jakichkolwiek decyzji i ich skutków, zarówno w gospodarce, jak i w polityce.

W dyskusji o OFE mieszają się ujęcia krótko- i długookresowe, a jej uczestnicy próbują przekonać adwersarzy do słuszności swoich poglądów, nie biorąc pod uwagę faktu, że odmienności leżą nie tyle w jakości argumentów, ile w przyjmowanych kryteriach ocen i stawianych celach, które wynikają właśnie ze zróżnicowanego horyzontu czasowego optymalizacji. Dodajmy, że w przypadku dyskusji o OFE krótki okres to lat kilka, a długi to co najmniej 20–30.

[srodtytul]Argumenty i uczestnicy[/srodtytul]

Łącząc dwa przedstawione rodzaje kryteriów decyzyjnych występujących w debacie, można skonstruować schemat pokazujący istotę zróżnicowania poglądów i racji różnych grup uczestników, które określam w skrócie jako władza polityczna, minister finansów, opozycja, oraz ekonomiści.

Mamy cztery możliwe sposoby ujęcia problemu OFE czy mówiąc ogólniej – cztery odrębne racjonalności dotyczące tego problemu, z czego wynikają różne kryteria ocen i w konsekwencji różne rozwiązania traktowane przez strony jako najlepsze czy najwłaściwsze.

Władza polityczna (ten skrót oznacza de facto polityczne otoczenie szefa rządu) rozpatruje problem głównie w kategoriach politycznych i krótkookresowych. Zasadnicze kryterium decyzyjne tworzy w tym ujęciu stabilność państwa i społeczeństwa (a także sceny politycznej) w perspektywie polskiej prezydencji w UE oraz jesiennych wyborów parlamentarnych.

Dla ministra finansów (ten skrót oznacza de facto ekonomiczne otoczenie szefa rządu) najważniejsza jest bieżąca równowaga budżetu i nieprzekroczenie progów ostrożnościowych zadłużenia, co rzeczywiście groziłoby katastrofą finansów publicznych. Dodajmy, że polski minister liberał wciela w życie – paradoksalnie – słynne stwierdzenie J. M. Keynesa, że dla ekonomisty jest ważny krótki okres, bo w długim (tak ulubionym przez liberałów) i tak wszyscy umrzemy.

Opozycja stara się wykazać w sposób dość obłudny, że interesuje ją strategiczna naprawa państwa, rządowi zaś zarzuca działania doraźne i kunktatorskie. Wysuwa kompleksowe propozycje, które mają rozwiązać kwestię systemu emerytalnego na długie lata, ale które jednocześnie nie mają szans na realizację „tu i teraz”.

Wreszcie ekonomiści (często pod tym mianem kryją się eksperci związani z funduszami emerytalnymi) chcą najczęściej zachowania status quo, dowodząc, że w długim okresie przyniesie to maksymalne korzyści zarówno przyszłym emerytom, jak i budżetowi. Podnoszą też argument, że jakiekolwiek zmiany naruszające stan obecny zmniejszą wiarygodność polskiej gospodarki wobec rynków finansowych, co w przyszłości zaowocuje wyższymi kosztami obsługi długów.

[srodtytul]Kto lepszy, kto gorszy[/srodtytul]

Istota debaty publicznej leży w tym, że różne grupy uczestników przedstawiają argumenty bazujące na różnych aksjologiach, formułowane w ramach różnych racjonalności, a propozycje rozwiązań – w większości przypadków właściwe i sensowne – wynikają z różnych postulowanych celów i kryteriów decyzyjnych. W sensie metodologicznym są więc zupełnie nieporównywalne, a próby wykazywania swoich racji przez adwersarzy są niekonkluzywne, prowadzą jedynie do czczej wymiany poglądów. Nie da się znaleźć rozwiązania, które byłoby racjonalne i sensowne jednocześnie z punktu widzenia krótkookresowych kryteriów politycznych oraz długookresowych kryteriów ekonomicznych.

Czy można twierdzić, że któraś z wymienionych wyżej czterech racjonalności jest „lepsza” niż pozostałe, a wynikające z niej rozwiązanie problemu najwłaściwsze? Odpowiedź jest przecząca. Od czasów M. Webera i K. Poppera ekonomiści i socjologowie dobrze wiedzą, że sądy wartościujące (typu dobry – zły, właściwy – niewłaściwy) zawsze wynikają z przyjętej przez badacza aksjologii i w gruncie rzeczy nie mają charakteru stwierdzeń naukowych. Jeśli w dyskusji ktoś twierdzi, że wyłącznie jego rozwiązanie jest dobre, a wszystkie inne są złe, świadczy to jedynie o zadufaniu i braku zrozumienia, na czym polega metodologiczna poprawność procesów decyzyjnych w kwestiach ekonomicznych czy społecznych.

Ale w praktyce funkcjonowania rozwiniętych demokracji sytuacja jest nieco inna – rozstrzygające zdanie zawsze należy do władzy politycznej wyłonionej w wolnych wyborach. Politycy opozycji, a także mniej lub bardziej niezależni eksperci ekonomiczni, mogą oczywiście w debacie publicznej przedstawiać różne hierarchie wartości i różne logiki rozumowania, mogą wskazywać, jakie rozwiązania w ramach tych kryteriów decyzyjnych są najlepsze, a jakie złe. Ale w końcu rząd przyjmuje swoją hierarchię wartości, na podstawie której określa kryteria decyzyjne, i rząd podejmuje ostateczne decyzje.

Czy wobec tego społeczeństwa demokratyczne są skazane na racjonalność krótkookresową, w której horyzont decyzyjny polityków wyznaczony jest perspektywą najbliższych wyborów parlamentarnych? Doświadczenie wielu rozwiniętych demokracji wskazuje, że niestety najczęściej tak jest. Chyba że polityk, premier czy prezydent staje się mężem stanu, co w gruncie rzeczy oznacza właśnie zmianę horyzontu decyzyjnego – z krótkookresowego na długookresowy.

Przykłady W. Churchilla i Ch. de Gaulle’a są wciąż do naśladowania.

Adwersarze przedstawili swoje argumenty, co jednak nie doprowadziło do zbliżenia poglądów. Wprost przeciwnie, strony petryfikują stanowiska, pojawiają się emocje i inwektywy.

Prof. Andrzej Wojtyna („Rz” 14 stycznia) podjął próbę pogłębienia dyskusji, wskazując, że problem OFE należy analizować w perspektywie ekonomii politycznej, co oznacza, że przy ocenach wszelkich proponowanych rozwiązań powinno się uwzględniać kryteria zarówno ekonomiczne, jak i polityczne. Podzielam ten pogląd. Uważam, że kwestia OFE wymyka się łatwym i jednoznacznym ocenom i że dotychczasowa wymiana poglądów nie umożliwiła właściwego zdefiniowania problemu i klarownej prezentacji różnych proponowanych rozwiązań.

Pozostało 92% artykułu
Ubezpieczenia
PZU z nową strategią. W niej sprzedaż Aliora do Pekao, wzrost zysku i dywidendy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ubezpieczenia
Artur Olech, prezes PZU. O zbrodniach przeszłości i planie na przyszłość
Ubezpieczenia
PZU zaskoczyło na plus wynikami. Kurs mocno w górę
Ubezpieczenia
Solidne wyniki PZU mimo powodzi. Niebawem nowa strategia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ubezpieczenia
Mało chętnych na Europejską Emeryturę