Wysokość składki emerytalnej do otwartych funduszy emerytalnych jest ustalona procentowo. Każdy klient OFE odprowadza 7,3 proc. wynagrodzenia miesięcznie. Istnieje jednak roczny kwotowy limit wpłat do tych instytucji. W tym roku można do nich wpłacić maksymalnie 7,34 tys. zł.
Skąd ta wartość? To 7,3 proc. od 30-krotności zakładanego średniego wynagrodzenia, które wynosi 100,8 tys. zł w 2011 roku. Jeśli osoba zarobi więcej niż owe 100,8 tys. zł w roku, nie płaci już składek emerytalnych. Niektórym udaje się przekroczyć tę kwotę już w pierwszych miesiącach roku.
Jak wynika z danych ZUS, 2,6 proc. ubezpieczonych zarobiło więcej niż 30-krotność średniego wynagrodzenia na koniec ubiegłego roku. Nie wszystkie z tych osób były zapewne klientami OFE. Przedstawiciele funduszy szacują, że zarobki ok. 2 proc. ich klientów przekraczają 30 średnich pensji w gospodarce lub więcej. Dla porównania, przeciętna roczna wpłata składek do OFE wyniosła ok. 1,7 tys. zł.
– Kilkadziesiąt tysięcy klientów naszego funduszu emerytalnego osiąga na tyle duże dochody, że przekracza roczny limit, po którym nie są już odprowadzane składki na ubezpieczenie emerytalne – mówi Paweł Pytel, prezes Aviva PTE.
Nie dotyczy to znaczącej liczby osób, ale one właśnie mają szansę wpłacić do funduszy w tym roku maksymalną wysokość składki mimo planowanych zmian. Może to dotyczyć kilkunastu tysięcy osób. Rząd chce, by już od maja Polacy mniej wpłacali do OFE – nie 7,3 proc. pensji, tylko 2,3 proc. Zdaniem niektórych ekspertów fakt, że część osób będzie mogła wpłacić składkę do funduszy w pełnej wysokości, a część nie, może budzić wątpliwości. – To jest dyskusyjne, ale nie tu upatrywałbym największych problemów – mówi jednak Aleksander Chłopecki z Kancelarii Prawnej Salans. Większe wątpliwości może budzić np. zbyt krótkie vacatio legis.