Munich Re wyliczył, że wypłaty z tytułu klęsk żywiołowych w 2014 roku sięgnęły 110 mld dolarów, przy czym straty ubezpieczeniowe to 31 mld dolarów. To mniej, niż rok wcześniej, kiedy to sięgnęły 140 mld dolarów. Co więcej także średnia z ostatnich 10 lat była wyższa i wyniosła 190 mld dolarów.
Ponad dziewięć na dziesięć zdarzeń (92 proc.) związanych było ze zjawiskami pogodowymi. Najbardziej kosztowny okazał się cyklon Hudhud w Indiach, który wyrządził straty wycenione na 7 mld dolarów. Osiągnął on maksymalną siłę 10 października nad Zatoką Bengalską, prędkości wiatru przekraczała 190 km / h, w niektórych miejscach opady deszczu wyniosły ponad 120 litrów na metr kwadratowy w ciągu 24 godzin. Dzięki ostrzeżeniom indyjskiej służby meteorologicznej, władze zarządziły ewakuację około pół miliona ludzi. To m.in. spowodowało, że liczba ofiar śmiertelnych nie była znacząca i wyniosła 84.
Dotkliwe także dla ubezpieczycieli okazały się też śnieżyce w Japonii, które kosztowały ich 3,1 mld dolarów. Raport Munich Re wskazuje, że dużą aktywność wykazały też tropikalne cyklony na Pacyfiku. Najpoważniejszy to Odile w Meksyku, a także liczne tajfuny w Japonii. Inne poważne katastrofy naturalne 2014 r. to m.in.: huragan Haiyan, trzęsienie ziemi w Kalifornii, burze śnieżne w USA i Kanadzie, a także gradobicie we Francji, Belgii i Niemczech. Życie w wyniku tych wszystkich klęsk straciło ok. 7,7 tys. osób.
W ocenie ekspertów jednak sytuacja mogłaby być jeszcze poważniejsza, gdyby nie fakt, że w wielu miejscach, systemy wczesnego ostrzegania funkcjonowały niezawodnie, a reakcja wadz w obliczu nadchodzącego zagrożenia była natychmiastowa. Dla porównania w 2013 roku w wyniku katastrof naturalnych życie straciło 21 tys. osób. Średnia z ostatnich dziesięciu lat to 97 tys., zaś z 30 lat 56 tys. ofiar. Historycznie najtragiczniejszy okazał się 1984 rok, kiedy to w Indiach i Pakistanie wystąpiły we wrześniu powodzie. Odnotowano wówczas 665 ofiar śmiertelnych.