Jeszcze gorsza jest sytuacja w ubezpieczeniach OC za żeglugę morską i śródlądową, gdzie w pierwszym półroczu 2017 r. składka wyniosła 17,86 mln zł, spadając w ciągu roku o prawie 20 proc.
Jak tłumaczy Katarzyna Lipska, dyrektor Biura Marsh w Gdańsku, przypis składki zbierany przez ubezpieczycieli w tym segmencie jest bezpośrednio związany z koniunkturą panującą na rynkach światowych, w tym obecnym silnym spowolnieniem w obszarze wydobycia ropy i gazu oraz spowolnieniem na rynku frachtu morskiego.
– Utrzymujący się od niemal dziesięciu lat niski poziom stawek frachtowych w żegludze towarowej, a także zauważalna w ostatnich latach zapaść rynku offshore doprowadziły do zmniejszenia wielkości tonażu, którym operują polscy armatorzy – wyjaśnia Piotr Dudek, dyrektor zarządzający Departamentu Ubezpieczeń Morskich w Willis Towers Watson.
Armatorzy intensywnie poszukują oszczędności, co przekłada się na ubezpieczenia. Dekoniunktura powoduje także systematyczny spadek wartości statków, czyli w praktyce bazy do kalkulacji składek za ubezpieczenie, gdyż im niższa wartość statku, tym niższa suma ubezpieczenia, a co za tym idzie, także niższa składka.
– Zmniejszenie opłacalności przewozów morskich spowodowało spadek wartości jednostek pływających i ich sum ubezpieczenia – dodaje Piotr Dudek.